Reklama

Małe wielkie przyjemności. Dlaczego oglądamy seriale online?

Dobry serial wciąga jak film, angażuje jak opera mydlana i manipuluje widzem jak reklama. Młode pokolenie nie wyobraża już sobie życia bez Netflixa, HBO GO czy ShowMaxa. Skąd wziął się boom na seriale? Dlaczego tak chętnie je oglądamy?

Kiedyś seriale uznawane były za rozrywkę dla gospodyń domowych. Pod każdym względem daleko im było do filmów, miały format ciągnących się w nieskończoność oper mydlanych. Takie seriale zresztą wcale nie przeszły jeszcze do lamusa. Wciąż można je oglądać w telewizji, "M jak miłość" czy "Ranczo" należą do ulubionych tasiemców Polaków. Czasy się jednak zmieniły. Pojawił się nowy, internetowy odbiorca, który woli seriale przypominające filmy. Starsi widzowie pamiętają, gdzie taki format ma swoje korzenie. Prekursorem było oczywiście "Miasteczko Twin Peaks". To w lynchowskich oparach absurdu narodził się seriali nowej generacji, w którym teraz kocha się młodzież.

Reklama

Internet, czyli lepsza telewizja

Nowy odbiorca nie lubi tracić czasu przed telewizorem. Wie, że raczej nie zobaczy tam serialu, który mógłby go wciągnąć. Nie będzie też czekać pół roku, aż któryś z płatnych kanałów telewizyjnych zacznie w końcu emitować dobry serial, tyle że po jednym odcinku raz w tygodniu. Woli mieć od razu dostęp do całego sezonu i oglądać go wtedy, kiedy akurat ma wolną chwilę. W dodatku dobrze zna angielski, więc nawet jeśli nie znajdzie w Internecie polskich napisów, to też sobie jakoś poradzi. Jedyne czego potrzebuje, by wyprawić serialową ucztę, to szybki internet i dobry laptop.

Przez wiele lat nowy odbiorca ściągał seriale i filmy z nielegalnych źródeł lub oglądał je online za darmo. Od niedawna płaci za platformy udostępniające filmowy content. Dzieli koszty ze znajomymi, więc wychodzi tanio, tyle co obiad zjedzony na mieście lub trzy piwa w modnej klubokawiarni. Po co więc ma łamać prawo, czekać aż film się pobierze, szukać napisów i denerwować z powodu słabej jakości.

Długi film w przystępnej formie

Dlaczego odbiorca nowej generacji uznaje wyższość serialu nad filmem (ku zgrozie konserwatywnych kinomanów)? Powodów jest parę. Po pierwsze znaczenie ma długość. Kilka sezonów sprawia, że widz przywiązuje się do bohatera jak do przyjaciela. Gdy serial się kończy, tęskni za postaciami. Cała sztuka polega na tym, by producenci nie traktowali serialu jak kury znoszącej złote jaja i zakończyli go w odpowiednim momencie. Odkąd mają podejście "robimy długi film", zamiast "kręcimy niekończącą się opowieść", ściągają przed ekrany komputerów rzesze odbiorców. Ale to nie jedyny powód. Przecież istnieją seriale, w których każdy odcinek ma inną obsadę, jak na przykład "Black Mirror".

Liczy się również pomysłowa fabuła, którą można rozwijać przez parę sezonów, by dokładnie zagłębić się w temat. Serial ma również inną strukturę niż film. O ile nie jest to procedura, to każdy odcinek kończy się w taki sposób, by widz nie mógł się powstrzymać przed obejrzeniem kolejnego. Na takim niezaplanowanym maratonie można zarwać całą noc! Z drugiej jednak strony (o ile uda się powstrzymać) niektórzy serialowi koneserzy chwalą sobie tę formę właśnie za zwięzłość. Nietrudno wydzielić godzinkę w ciągu dnia i nie mieć poczucia straconego czasu. Film wymaga paru godzin bez przerwy.

Nie da się tego w żaden sposób ukryć - tradycyjnej telewizji oglądamy coraz mniej. W 2017 roku w USA po raz pierwszy konsumpcja treści pobranych bądź streamowanych przewyższyła oglądalność telewizji. Powodów jest kilka. Przede wszystkim dostępność i mobilność - ulubione seriale coraz częściej oglądamy w drodze do pracy, w samolocie czy pociągu. Chcemy móc wrócić do ulubionych historii zawsze i wszędzie, i skrzętnie z tej możliwości korzystamy. Urządzenia, takie jak laptopy konwertowalne też zdecydowanie nam to ułatwiają.

Bogata oferta serwisów streamingowych i fakt, że co miesiąc znajdziemy w nich nowe pozycje, to kolejne argumenty. Sprawiają one że każdy widz znajdzie coś dla siebie i praktycznie cały rok będzie miał co oglądać. - dodaje Rafał Gajerski, PR Manager ASUS Polska.

Kino bez cenzury

Największe pieniądze na kręcenie kinowych produkcji mają Amerykanie. Problem jednak w tym, że opłacalność projektu często zabija ciekawe wątki fabularne. Ta swoista cenzura dyktowana przez ekonomię sprawia, że w hollywoodzkim kinie nie mogą pojawić się zbyt odważne sceny seksu i przemocy, film nie może być przesadnie wulgarny, a bohaterom nie wolno brać narkotyków, bo inaczej obraz zostanie zaklasyfikowany jako przeznaczony wyłącznie dla widzów dorosłych, a ograniczenie grupy odbiorców oznacza mniejsze pieniądze.

Za to seriale nie boją się kontrowersyjnych tematów. Nie muszą, w końcu w Internecie ograniczenia wiekowe działają słabo. Swobodnie więc można oglądać ociekającą seksem i przemocą "Grę o tron" czy zabawnie wulgarny serial animowany "Rick and Morty". Tematem lubianym przez twórców seriali są również narkotyki, wokół których krąży świat bohaterów "Breaking Bad", "Narcos" i "Trawki".

Obyczajowa swoboda, wciągająca fabuła i angażujący emocjonalnie bohaterowie - twórcy seriali wiedzą, co zrobić, żeby widz nie oderwał się od ekranu. Czy to jeszcze mała, czy już ogromna przyjemność?

Artykuł powstał przy współpracy z firmą ASUS.

 

 

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy