Reklama

Kultowe role Krystyny Jandy

Krystyna Janda ma na swoim koncie blisko 200 ról filmowych, teatralnych i telewizyjnych (w Teatrze Telewizji występowała blisko pięćdziesięciokrotnie). Większość z nich krytycy filmowi byliby zapewne skłonni od ręki opatrywać mianem wybitnych. Przypatrzmy się jednak tym rolom aktorki, które najmocniej odcisnęły się w świadomości polskich widzów.

"Człowiek z marmuru" (1976), reż. A. Wajda

 Brawurowy debiut Krystyny Jandy. W "Człowieku z marmuru" wcieliła się w postać Agnieszki, studentki szkoły filmowej realizującej reportaż o przodowniku pracy, Mateuszu Birkucie. Jej śledztwo - najpierw oficjalne, później prywatne - doprowadza ją w końcu do odkrycia tragicznej prawdy o systemie komunistycznym, który manipuluje życiem i losem przypadkowych ludzi - zmieniając ich najpierw, jak Birkuta, w bohaterów, a potem - we "wrogów ludu". 

Reklama

Pracę na planie Janda przypłaciła podobno krótkotrwałym załamaniem nerwowym. Nic dziwnego: Wajda dał jej do zagrania niełatwą rolę i postawił przed nią jeszcze trudniejsze zadanie aktorskie - swoim zachowaniem miała "wszystkich [widzów - przyp. red.] zainteresować, zbulwersować, zdenerwować". Aktorka widziała tę rolę następująco: - Wajda chciał, żebym ja zagrała Antygonę, Fedrę, Medeę... Żeby to było coś ostatecznego. 

Nie ma wątpliwości, że rola Jandy - idealistki ubranej w symboliczną już niemal kurtkę z dżinsu - weszła na stałe do kanonu polskiego filmu

"Przesłuchanie" (1982), reż. R. Bugajski

U Bugajskiego, podobnie jak u Wajdy, również zagrała główną rolę. Wcieliła się w Antoninę, młodą piosenkarkę występującą dla chłopsko-robotniczej publiczności, która [MD4] wskutek intrygi zawiązanej przez komunistyczno-stalinowski aparat bezpieczeństwa, trafia do więzienia. Osadzenie w karcerze i brutalne przesłuchania mają ją zmusić do złożenia fałszywych zeznań obciążających jednego z jej dawnych, przelotnych kochanków.

 

Janda wcieliła się w "Przesłuchaniu" w kolejną niezłomną idealistkę. Grana przez nią Antonina Dziwisz, przypadkiem wciągnięta w tryby PRL-owskiego aparatu represji, zostaje poddana izolacji i torturom (znęcającym się nad nią oficerom mimo to nie udaje się jej złamać), które doprowadzają ją w końcu do próby samobójczej. Reżyser "Przesłuchania" mówił o swym dziele następująco: - Mój film jest manifestem człowieka, który chce być wolny, bez względu na cenę, jaką musi zapłacić. 

Obraz Bugajskiego spotkał się w 1982 r. z bardzo negatywną reakcją PRL-owskich władz, przez co na siedem lat został skazany na zapomnienie (do dziś nazywa się go najsłynniejszym "półkownikiem" polskiego kina). Do dystrybucji wszedł dopiero po okresie transformacji, spotykając się szybko z wielkim międzynarodowym uznaniem. Za swoją rolę Janda otrzymała bowiem w 1990 r. na Festiwalu w Cannes nagrodę dla najlepszej aktorki, a film nominowano do Złotej Palmy.

 

"Biała bluzka" (1987), reż. M. Umer

 "Biała bluzka" to z pewnością najbardziej pamiętny teatralny występ aktorki. Spektakl wywołał bowiem niebywały rezonans: młode wielbicielki potrafiły jeździć za Jandą po całej Polsce - święcie przekonane, że na scenie opowiedziano historię ich pokolenia. 

"Biała bluzka" jest monodramem osnutym wokół losów jednej, jedynej postaci ­- Elżbiety - buntowniczki z okresu "Solidarności", która nie walczy już jednak, jak bohaterki Wajdy i Bugajskiego, z konkretnym systemem politycznym, lecz wadzi się - jak jej rówieśniczki - z życiem i światem. 

Prowokacyjny monodram o egzystencjalnym wydźwięku miał swoją premierę w 1987 r. na wrocławskim "Przeglądzie Piosenki Aktorskiej". W 2010 r. wrócił na teatralne afisze - obecnie wystawia go stołeczny Och-Teatr. W rolę Elżbiety znów wcieliła się Krystyna Janda.

"Tato" (1995), reż. M. Ślesicki

 Sądowo-psychologiczny dramat Ślesickiego opowiada historię Michała (Bogusław Linda), operatora filmowego, walczącego ze swoją psychicznie chorą żoną o prawa do opieki nad córką. W sądowej batalii asystują mu Cezary Kujawski (Cezary Pazura), członek Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca, oraz Magda, prawniczka przekonana o słuszności jego racji. W tę ostatnią postać wcieliła się - jak zwykle przekonująca - Janda.

 W "Tacie" Janda zagrała po raz kolejny mocną i hipnotyzującą postać. Jako kategoryczna, lecz "ludzka" obrończyni walcząca w imieniu trudnej - a nawet pozornie przegranej - sprawy zjednała sobie sympatię widzów i uznanie krytyków. 

"Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" (2000), reż. K. Zanussi

 "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" okazało się jednym z najważniejszych filmów polskiej kinematografii stojącej u progu XXI w. O pamiętnej kreacji Zbigniewa Zapasiewicza, który zagrał w nim w główną rolę (i który otrzymał za nią szereg nagród, m.in. laur dla najlepszego aktora na Festiwalu w Santa Monica), krytycy pamiętają do dziś. Pisano o niej nawet w prestiżowym amerykańskim czasopiśmie medycznym "The Lancet".


 Choć Zapasiewicz wzbił się w filmie Zanussiego na wyżyny sztuki aktorskiej, Janda zdołała dotrzymać mu tempa. I to mimo faktu, że na ekranie pojawiła się raptem kilka razy. Jako była żona śmiertelnie chorego Tomasza Berga (Zbigniew Zapasiewicz) wypadła więcej niż przekonująco, świetnie oddając ambiwalencję uczuć targających jej bohaterką - która po ludzku współczuje dawnemu mężowi, ale ma też do niego żal za cierpienia, których przed laty jej przysporzył. Występ Jandy doczekał się m.in. nominacji do Orłów i Złotych Kaczek.

"Tatarak" (2009), red. A. Wajda

 W opartym na prozie Iwaszkiewicza "Tataraku" Janda zagrała główną rolę, ale była też współtwórczynią materiału literackiego. Monolog wygłaszany przez nią w pustym pokoju stanowi zapis przeżyć, których doświadczała po śmierci męża, operatora filmowego Edwarda Kłosińskiego.

Pytany w wywiadach o kulisy powstania filmu, Wajda odpowiadał, że myśląc o Jandzie marzył jednocześnie o "roli, która byłaby godna jej talentu i która by ją samą satysfakcjonowała".


 Krytyka reagowała na "Tatarak" w sposób zróżnicowany, jednak intymna kreacja aktorki, która z wielką wrażliwością opowiedziała na ekranie o uczuciach związanych ze śmiercią bliskiej jej osoby, poruszyła wielu polskich widzów. Może nawet bardziej niż samo opowiadanie Iwaszkiewicza, które posłużyło za kanwę dla filmu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy