Reklama

TEST: Steamer Philips StyleTouch Pure GC440

Gdzie żelazko nie może, tam steamer pomoże – można by sparafrazować znane powiedzenie. Dzięki ręcznej parownicy można bez problemu doprowadzić do porządku ubrania wykonane ze skomplikowanych tkanin, albo te, które spędziły długie miesiące w najciemniejszych zakamarkach szafy.

Gdzie żelazko nie może, tam steamer pomoże – można by sparafrazować znane powiedzenie. Dzięki ręcznej parownicy można bez problemu doprowadzić do porządku ubrania wykonane ze skomplikowanych tkanin, albo te, które spędziły długie miesiące w najciemniejszych zakamarkach szafy.
/.

Steamer Philips StyleTouch Pure GC440 to urządzenie, którym można odświeżyć i wygładzić zagniecenia z ubrania dzięki ciągłemu strumieniowi pary. Wodę wlewa się do zbiorniczka umieszczonego w rączce. Ma on pojemność 200 mililitrów, co pozwala na odświeżenie do trzech sztuk odzieży bez konieczności uzupełniania zapasu wody. Może wydawać się to niewiele, ale to wystarczy, aby odświeżyć wybrane przez nas ubrania przed wyjściem z domu, a dodatkowo nie zwiększa niepotrzebnie wagi parownicy. Po podłączeniu do prądu jest gotowy do pracy w niecałą minutę - sygnalizuje nam to ciągłe światło.

Reklama

Parownica nie wymaga rozkładania deski do prasowania. Możemy ją używać zarówno w poziomie, na dowolnej poziomej powierzchni, ale również pionowo -wygodnie wieszając ubranie na wieszaku. Steamer jest bezpieczny dla nawet najdelikatniejszych tkanin (np. jedwab czy kaszmir), a jego para wniknie w trudno dostępne miejsca, dlatego idealnie sprawdzi się gdy nie wiemy jak wyprasować plisy, koronki, marszczenia czy cekiny.

Na pierwszy ogień testu steamera Philipsa poszedł welurowy kostium, który czekał na lepsze czasy w nie najlepszych warunkach - ściśnięty w walizce z innymi ubraniami tego samego przeznaczenia. W kilka minut góra z baskinką była rozprostowana i nie było nigdzie widać zagięć splotu tkaniny, czego nie udałoby się osiągnąć przy pomocy żelazka. Para dotarła w trudno dostępne miejsca baskiny i nadała jej naturalny wygląd. Trudniejszym zadaniem wydawało się doprowadzenie do porządku spódnicy z podszewką. Z łatwością usunęłam zagniecenia z grubszego weluru, a zaraz po tym z delikatnej poszewki - bez obawy, że zniszczę czy wyświecę jakiś materiał.

Druga w kolejności była sukienka z syntetycznej tkaniny, której zazwyczaj nie prasuję w obawie przed przypaleniem, ale denerwują mnie zagięcia, które powstają na niej po praniu. Rozprawiłam się z nimi steamerem bez problemu. Co prawda nie udało się to w pionie, ale parownica nie wymaga też deski do prasowania, więc rozłożyłam sukienkę na stole bez obawy, że zniszczy się i ubranie, i mebel. Zaniepokoiły mnie wodne plamy, które pojawiły się na sukience w pierwszych sekundach, natomiast zaraz wyschły i zniknęły.

Po dolaniu wody przyszedł czas na dwa płaszcze. W jednym udało mi się wyprostować kołnierz wykonany z wysokiego ściągacza, który już zagiął się w połowie i traciłam nadzieję na to, że uda się go postawić. Tymczasem sprężona para poradziła sobie z tym zadaniem w jakieś... 20 sekund.

Zachęcona wynikiem zlitowałam się również nad płaszczykiem, którego już w zasadzie miałam się pozbyć. Ma rękawy długości 3/4, z których z czasem zaczęła nieestetycznie wychodzić podszewka. Głowica parownicy bez problemu zmieściła się w rękawach i mogłam z jej pomocą umieścić podszewkę z powrotem na swoim miejscu. Cały płaszczyk odświeżyłam przy pomocy dodatkowej nakładki z włosiem, dzięki któremu para lepiej wnika we włókna. Egzekucja na płaszczyku została odroczona jeszcze co najmniej o jeden sezon.

Minusem urządzenia jest kabel zasilający, który z jednej strony ogranicza nasze ruchy, a z drugiej dokłada mu wagi. Marzyłoby mi się, żeby steamer był bezprzewodowy, ale to zapewne podniosłoby jego cenę.

Jeśli o finansach mowa, parownica Philips kosztuje około 509 zł. To dobra inwestycja, jeśli przywiązujesz się do ubrań i nie lubisz pozbywać się ich tylko dlatego, że są trudne w utrzymaniu. Na pewno stanowi bardzo dobre narzędzie dla osób, które kochają vintage i wiedzą, że nie mogą narażać swoich zdobyczy na inwazyjne działanie żelazek. No i wymarzone dla tych, które kochają modę, mają w swojej szafie dużo ubrań ze skomplikowanych tkanin (np. z marszczeniami czy z aplikacjami), z którymi tradycyjne żelazko nie mogło sobie poradzić. Pamiętajmy jednak o tym, że steamer nie jest zamiennikiem żelazka, ale jego uzupełnieniem - przy jego pomocy nie wyprasujemy np. bawełnianej koszuli czy lnianych spodni.

Weź udział w konkursie i wygraj steamer do prasowania od Philipsa!

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama