Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Eugeniusz Bodo: Życie jak film

Spektakularna kariera, burzliwe romanse, poważne kłopoty z prawem, tragiczna śmierć. Fascynującą biografię najsłynniejszego przedwojennego amanta już wkrótce poznamy lepiej dzięki serialowi TVP.

Gdyby żył w dzisiejszych czasach, byłby bohaterem serwisów plotkarskich. Eugeniusz Bodo, a właściwie Bogdan Junod, wyprzedzał swoje czasy. Nie tylko jako artysta, ale też skandalista. Był niekwestionowaną ikoną mody, gwiazdą wielkiego ekranu, a także pionierem biznesu. Jego kołysanka "Ach, śpij kochanie" z filmu "Paweł i Gaweł" czy szlagier "Umówiłem się z nią na dziewiątą" z komedii "Piętro wyżej" to absolutna klasyka.

Jednak życie tego bon vivanta znalazło tragiczny finał. Schorowany Bodo zmarł z głodu i wycieńczenia w sowieckiej niewoli, a jego ciało wrzucono do bezimiennej mogiły. Aż dziw, że scenarzyści dopiero teraz wpadli na pomysł sfilmowania biografii jednej z najbarwniejszych osobowości przedwojennej Polski. Słodko-gorzką historię życia aktora będzie można zobaczyć w serialu zatytułowanym po prostu "Bodo", który TVP wyemituje jesienią.

Reklama

Jeden z największych polskich amantów urodził się w Łodzi w 1899 roku, chociaż niektóre źródła podają jako miejsce urodzenia Genewę. Miał arystokratyczne pochodzenie: matka, Dorota z Dylewskich była polską szlachcianką, ojciec, Teodor Junod, był szwajcarskim inżynierem. Bodo do końca życia miał dwa obywatelstwa, co zresztą przeważyło o jego tragicznym losie.

Przyszły amant był bardzo związany ze swoją matką (pseudonim Bodo to zlepek imion Bogdan i Dorota), ale to dzięki tacie poznał świat sztuki. Teodor Junod prowadził w Łodzi jedno z pierwszych kin - Uranię. Jako 5-latek Eugeniusz popisywał się rewolwerem i batem na scenie w spektaklu przygotowanym przez ojca. Jednak rodzice marzyli o innym zawodzie dla syna, bo utrzymać się z rozrywki nie było łatwo. Chcieli, by został lekarzem, ale chłopak zdążył złapać aktorskiego bakcyla.

Stało się to przyczyną poważnego konfliktu z rodzicami i Bodo zdobył się na desperacki krok - zaraz po 16 urodzinach uciekł z domu, by dołączyć do poznańskiego teatrzyku Apollo. Zgodnie z przewidywaniami rodziców szybko popadł w finansowe tarapaty - żył w skrajnej biedzie. Śpiewał wtedy  cudze piosenki, bo nie stać go było na stworzenie własnego repertuaru.

Skrzydła rozwinął dopiero po przeprowadzce do Warszawy. Najpierw grał tam w teatrze Qui Pro Quo, który przed wojną uchodził za kuźnię talentów - to tutaj zaczynały m.in. Mira Zimińska i Zula Pogorzelska. Jednak rozgłos Bodo zdobył w teatrze Perskie Oko, gdzie okazało się, że ma olbrzymi talent rewiowy.

Kiedy w 1924 roku zaśpiewał przeróbkę francuskiej piosenki "Titine", rzucił stolicę na kolana. Rok później zadebiutował w filmie "Rywale" i wtedy Warszawę opanowała istna "bodomania". Ludzie zaczepiali aktora na ulicy, a on coraz bardziej rozsmakowywał się w statusie gwiazdy. "Młody człowieku, nie męcz się dłużej i mów mi po prostu: boże...", miał powiedzieć do jednego z kelnerów, który nie wiedział, jak ma go tytułować.

Po głośnym filmie "Paweł i Gaweł" aktor zaprzyjaźnił się z Adolfem Dymszą, innym wielkim gwiazdorem przedwojennej Polski. Panowie bardzo się lubili, ale publicznie nie szczędzili sobie uszczypliwości. "Grasz zupełnie jak Bodo! Tak dobrze? Nie, do dupy", lubił żartować ze swojego kolegi Dymsza, który zazdrościł Eugeniuszowi miłosnych podbojów. Bo tych faktycznie było wiele.

Przez wiele lat Bodo zadurzony był w Norze Ney, polskiej aktorce żydowskiego pochodzenia, z którą wystąpił m.in. w filmie "Uroda życia". Nora nie była klasyczną pięknością, ale na pewno wielką miłością jego życia. "Przede wszystkim kobieta musi być kobietą! To nie frazes - to zasadnicza rzecz. A przy tym koniecznie trochę człowiekiem! Bo ja zawsze w kobiecie szukam także człowieka. Wolę oczywiście, żeby ten człowiek-kobieta był ładny, ale może być także brzydki - nie szkodzi, byle tylko ona była miła", mawiał Bodo. Po rozstaniu z Norą przez kilka miesięcy romansował z egzotyczną tancerką i pieśniarką Reri z Tahiti. Rzucił ją, bo lubiła wypić, a Bodo był abstynentem.

Stosunek do alkoholu to też zresztą jedna z niewyjaśnionych do dziś tajemnic amanta. Pić przestał podobno dopiero po wypadku, który spowodował na przedmieściach Łowicza. Zginął wtedy jego kolega, aktor Witold Konopka. Tragedia, która wydarzyła się w 1929 roku, nie wpłynęła na karierę Eugeniusza. Przerwała ją wojna. Gwiazdor uciekł do Lwowa, ale nie przestał występować. Przez całe życie był dumny ze swojego podwójnego obywatelstwa i to właśnie go zgubiło.

Został aresztowany przez Sowietów, oskarżony o szpiegostwo i zesłany do łagru. Niewolę znosił bardzo źle. Na jednym z ostatnich zdjęć z 1941 roku widać brudnego, opuchniętego mężczyznę, w którym z trudem rozpoznać można dawnego amanta. Pod koniec życia cierpiał na depresję i skrajne wycieńczenie. Podobno aby oszukać głód, pił wodę z solą, co zniszczyło mu nerki.

Zmarł w 1943 roku tuż po przyjeździe do kolejnego łagru w Kotłasie. Jego ciało Sowieci wrzucili do bezimiennego grobu.

Oskar Maya

SHOW 12/2015

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy