Reklama

Życie o smaku kawy

O potrawce z tapira, modzie na wielkie pośladki i o tym, dlaczego Kolumbijki nie potrafią gotować - opowiada Ewa Kulak-Carvajal, która od 13 lat mieszka w Kolumbii.

Magdalena Żelazowska, www.zgubsietam.pl: Kolumbia w liczbach: 1865 gatunków ptaków, 155 gatunków kolibrów, 14 tys. gatunków motyli i 3,5 tys. gatunków orchidei, co zapewnia pierwsze miejsce na świecie we wszystkich tych kategoriach. Kolumbia jest także największym eksporterem goździków i producentem szmaragdów. W twojej książce “Dziennik kawowy" podkreślasz, że Kolumbijczycy są dumni z każdego narodowego osiągnięcia.

Ewa Kulak-Carvajal: Rzeczywiście, Kolumbijczycy są wielkimi, lokalnymi patriotami. Doskonale orientują się, w jakiej dziedzinie Kolumbia jest pierwsza, druga, trzecia, siódma czy piętnasta w światowych rankingach. Nawet swój hymn uważają za drugi najpiękniejszy na świecie, po “Marsyliance". Mężczyźni noszą na nadgarstkach bransoletki w kolorze kolumbijskiej flagi albo charakterystyczne kapelusze sombrero vueltiao, a kobiety chętnie noszą lokalne rękodzieło, na przykład kolorowe, indiańskie torby mochilas z półwyspu La Guajira czy kolczyki z delikatnych srebrnych drucików, zwane filigranas de Mompox. A kiedy w piłkę nożną gra reprezentacja Kolumbii, tego dnia wszystkie miasta stają się żółte, bo każdy wkłada piłkarską koszulkę, nawet idąc do pracy.

Reklama

Czy takie podejście do życia sprawiło, że trafiłaś do Kolumbii?

- Odkąd podjęłam decyzję o studiowaniu filologii hiszpańskiej, po głowie chodziło mi przeniesienie się, choćby na jakiś czas, do któregoś z krajów hiszpańskojęzycznych, aby sprawdzić moją znajomość języka i wejść w kontakt z miejscową kulturą. Najpierw mieszkałam przez rok w Hiszpanii, później odwiedziłam Kubę, następnie Argentynę, a w 2003 r. przyjechałam do Kolumbii.  Miałam tu spędzić kilka miesięcy, a mieszkam tu już od trzynastu lat i na pewno zostanę dłużej, choć biorąc pod uwagę moją naturę podróżnika nie wiem, czy na całe życie.

- Bardzo lubię Kolumbijczyków - są otwarci, weseli, gościnni, serdeczni, energiczni i bezproblemowi. Czerpią z życia pełnymi garściami, nie stresują się tym, co im przyniesie jutro, bo jest ono tak niepewne, że po co zaprzątać sobie nim głowę. Potrafią się cieszyć tym, co posiadają i bardzo chętnie się tym dzielą. To bardzo dobrzy ludzie.

Co sprawiło, że zdecydowałaś się zamieszkać w Kolumbii na stałe?

- Podczas mojego pierwszego, kilkumiesięcznego pobytu w Kolumbii poznałam męża i to z jego powodu postanowiłam zostać tutaj na dłużej. Mimo że Mario był gotów przenieść się na stałe do Europy, decyzję o zamieszkaniu w Kolumbii podjęłam sama, uważając, że tak będzie łatwiej. Znałam język, miałam możliwość rozwoju zawodowego, dobrze czułam się w tutejszej kulturze. Nigdy nie żałowałam tej decyzji.

- Z powodu pracy żyję inaczej niż większość moich znajomych. Bogota jest moim punktem operacyjnym, ale większość roku spędzam poza nią, bo jestem ciągle w drodze. Walizek już nawet nie chowam. Stale stoją w widocznym miejscu, ponieważ praktycznie nie ma miesiąca, w którym się nie przepakowuję. Ubrania w szufladach mam podzielone na klimaty (Bogota, leżąca na 2600 m.n.p.m - chłodno, Region Kawy - ciepło, Karaiby - upalnie), a moje mieszkanie jest niezwykle kolorowe i pełne pamiątek z podróży. To oaza, do której bardzo chętnie wracam, ale zwykle na krótko.

Czym się zajmujesz?

- Od wielu lat zawodowo zajmuję się turystyką. Zaczęło się od uznania mojego prywatnego bloga www.kolumbijsko.com za najlepszą stronę internetową poświęconą Kolumbii w konkursie ogłoszonym przez kolumbijskie ministerstwo i wydania na podstawie tego bloga dwujęzycznej książki “Dziennik kawowy. Notatki z podróży po Kolumbii". Te dwa osiągnięcia otworzyły mi drzwi do kilkuletniej pracy w kolumbijskim Ministerstwie Turystyki. Zdobyte w ten sposób doświadczenie stało się fundamentem stworzenia mojej firmy Kolumbia Travel, dzięki której odkrywam Kolumbię z przybywającymi tu podróżnikami. To wielka satysfakcja i sposób na ciekawe życie, łączące dwa odległe światy: europejski i kolumbijski.

- Do Kolumbii przybywają ludzie, którzy podróżowali już po Ameryce Południowej. Najczęściej mieli już okazję być w Brazylii, Argentynie, czasami w Peru lub Wenezueli. To stawia poprzeczkę bardzo wysoko, bo musimy tak pokazać im kraj, aby ich zainteresować, nie powtarzając tego, co już widzieli.

- Kolumbia to nowe miejsce na turystycznej mapie świata. Jeszcze dziesięć lat temu praktycznie nie było tutaj turystów. Brak turystyki masowej to wielka zaleta w dzisiejszych czasach, kiedy coraz mniej jest autentycznych i jeszcze nieodkrytych krajów. Kolumbia Travel to biuro podróży oferujące wyprawy szyte na miarę, kierowane do bardzo wymagającego klienta VIP. Specjalizujemy się również w tzw. incentive trips, czyli firmowych podróżach motywacyjnych. Aktualnie jesteśmy lokalnym operatorem 85% wyjazdów do Kolumbii pojawiających się w katalogach biur podróży w Polsce. Przyjmujemy ponad 2000 gości rocznie.

- Jesienią razem z moją wspólniczką Kingą Grzeszczuk będziemy w Polsce promować pierwszy drukowany przewodnik po Kolumbii w języku polskim, którego jesteśmy autorkami. Jego wydanie zbiegnie się z odcinkami polskiej edycji Master Chefa, nagrywanymi w Kolumbii z naszym aktywnym udziałem.

Kolumbia wywołuje we mnie dwa sprzeczne obrazy. Pierwszy: tropikalny raj, wspaniałe wybrzeże, rajskie plaże, esencja Ameryki Południowej. Drugi: niebezpieczny interior, porachunki narkotykowych karteli, miejsce, w które lepiej się nie zapuszczać. Który jest prawdziwy?

- Myślę, że w ostatnich latach coraz bardziej prawdziwy staje się ten pierwszy obraz. Kolumbijski rząd od wielu miesięcy prowadzi negocjacje pokojowe z partyzantką FARC i wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym roku, po 60 latach wojny domowej, zostanie formalnie podpisany traktat pokojowy. Na ten moment Kolumbia czekała bardzo długo. Tak jak wspomniałam, turyści przez długie lata omijali Kolumbię. Dzięki temu, w przeciwieństwie do Peru, Ekwadoru czy Brazylii, mamy tu nieskażone masową turystyką parki narodowe, puszczę, barierę koralową, wulkany, pustynie i najpiękniejszą rzekę na świecie.

Czy na co dzień czujesz się bezpieczna?

- Bezpieczeństwo w Kolumbii różni się od standardów, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce. Mimo że sytuacja poprawia się z roku na rok, o czym świadczy rosnąca liczba gości z całego świata, trzeba zachować ostrożność. Nie należy zapuszczać się w nieznane dzielnice po zmroku, który ze względu na położenie geograficzne przez cały rok zapada około osiemnastej. Przy wejściu do urzędów, muzeów, a czasem również kościołów, musimy pokazać zawartość torebki wartownikowi. Kiedy wjeżdżamy samochodem do centrum handlowego, trzeba stanąć, otworzyć bagażnik i pokazać, co się w nim znajduje. Przez kilkanaście lat życia w Kolumbii nauczyłam się pewnych zasad bezpieczeństwa i potrafię normalnie tu funkcjonować.

Czy to prawda, że większość kobiet, nie tylko tych zamożnych, ma w domu służącą?

- Tak, instytucja pomocy domowej jest tutaj bardzo popularna. Niemal w każdym znanym mi domu jest pani zajmująca się gotowaniem, prasowaniem, sprzątaniem, czasami również zakupami. Nie jest to uznawane za luksus. Kolumbijskie mamy korzystają dodatkowo z pomocy niani. Niektóre rodziny mają też kierowcę lub ogrodnika. Mieszkania w dobrych dzielnicach dużych miast posiadają zawsze dodatkowy pokój z łazienką dla służby, znajdujący się tuż za kuchnią. Pani do pomocy (tzw. interna) mieszka tam przez sześć dni w tygodni, a siódmego dnia ma wolne i spotyka się wtedy ze swoją rodziną.

Na twoim blogu piszesz, że Kolumbijki nie gotują, nawet dla swoich dzieci. 

- Większość moich kolumbijskich koleżanek rzeczywiście nie potrafi gotować. To dlatego, że w domu, w którym się wychowywały, mama również nie gotowała, bo zawsze była od tego gosposia. Aktualnie jednak trochę się to zmienia. Gotowanie staje się coraz modniejsze, w telewizji coraz częściej pojawiają się programy i konkursy kulinarne. Własnoręczne przygotowywanie dań jest dobrze widziane, a domowy placek czy słoik konfitur przyniesiony w formie upominku wzbudza uznanie :)

Skoro jesteśmy przy gotowaniu, opowiedz o lokalnej kuchni.

- Wszystko zależy od regionu, w którym się znajdujemy. Kolumbia dzieli się na pięć geograficznych krain: region karaibski, andyjski, Amazonię, region Orinoko i wybrzeże Pacyfiku. Wszędzie znajdziemy inne produkty, inną formę ich przygotowania, inne przyprawy.

- Gastronomia Cartageny, czyli turystycznej stolicy kolumbijskich Karaibów, uznawana jest za jedną z najlepszych w kraju. Związana jest ona z cenioną przez światowej sławy ekspertów "czarną" kuchnią. Nie bez powodu Kolumbijczycy uznają, że najlepiej jada się w regionach, w których dominują mieszkańcy o afrykańskich korzeniach (Karaiby i Pacyfik). Tworzą oni doskonałą kuchnię opartą na owocach morza, kokosie, ziołach i naturalnych przyprawach.

- W regionach, gdzie dominującą populacją są Indianie (np. Andy) kuchnia jest mało zróżnicowana. Indianie nie eksperymentują oraz nie używają żadnych innych przypraw poza solą. W leżącej w chłodnych Andach Bogocie, tradycyjna kuchnia jest bardzo pożywna i silnie rozgrzewająca. Spotkamy tu wszelkiego rodzaju bulwy, zwłaszcza ziemniaki i maniok, oraz wołowinę i drób. Często do potraw dodaje się kukurydzę, ryż, rośliny strączkowe, takie jak fasola, groch i soczewica oraz warzywne banany (plátanos). Kuchnia Bogoty, ze względu na swoje indiańskie korzenie, jest łagodna, doprawiana solą oraz nielicznymi ziołami, głównie kolendrą.

- Gastronomia Regionu Kawy skierowana jest głównie do rolników pracujących fizycznie na plantacjach kawy, dlatego jest bardzo pożywna, oparta o węglowodany. Kuchnia amazońska bazuje na produktach regionalnych i jest bardzo podobna na całym obszarze obejmującym trzy sąsiadujące ze sobą kraje: Kolumbię, Peru i Brazylię. Ze względu na położenie i warunki geograficzne, obfituje przede wszystkim w słodkowodne ryby.

- Na szczególną uwagę zasługują olbrzymie i niezwykle smaczne ryby pirarucú lub amazońskie sumy - bagre. Koniecznie trzeba też spróbować piranii. W Amazonii jada się niewiele mięsa, ponieważ jest ono znacznie trudniejsze do zdobycia niż ryby. Indianie spożywają przede wszystkim mięso upolowanej w puszczy zwierzyny, między innymi sarny, tapira, świnek pecari lub największego gryzonia na świecie - kapibary. W regionalnej kuchni nie brakuje też szokujących przysmaków, takich jak larwy mojojoy, które zjada się na surowo lub po upieczeniu nad ogniskiem.

- Sawanna leżąca na granicy Kolumbii i Wenezueli, zwana Llanos Orientales, to region słynący z soku z trzciny cukrowej (guarapo) i wołowiny cebú. Najbardziej tradycyjną potrawą jest tu pieczona przez wiele godzin (czasami przez cały dzień) na ognisku lub w glinianych piecach - cielęcina lub mamona, czyli mięso wołowe z właśnie ocielonej krowy.

- Z kolei region Pacyfiku, ze względu na niezliczoną ilość rzek przecinających puszczę oraz bezpośredni dostęp do oceanu, jest niezwykle bogaty w ryby słodkowodne, morskie oraz różnorodne owoce morza. Podstawą tamtejszej kuchni są dania rybne, którym pod różnymi postaciami towarzyszy warzywny banan plátano oraz gotowany lub smażony maniok. Wyjątkowego smaku nadają dodawane do potraw owoce tropikalne i mleko kokosowe.

A teraz z innej beczki: o co chodzi z tymi pośladkami? Podobno Kolumbijki mają na ich punkcie obsesję. W przeciwieństwie do Polek, marzą o coraz większych i większych.

- W Kolumbii panuje niesamowity kult ciała. Kolumbijskie kobiety bardzo o siebie dbają. Zawsze mają perfekcyjny manicure i pedicure oraz pięknie wyszczotkowane, długie, lśniące włosy. Ich proste, białe zęby są korygowane od szkoły podstawowej. Na piętnaste urodziny popularnym prezentem dla dziewczyny od rodziców lub chrzestnych są operacje piersi lub nosa. W późniejszym wieku kobiety poddają się operacjom podbródka, podnoszenia powiek, naciągania szyi czy liposukcji. Oraz powiększania pośladków. Kolumbijska kobieta powinna mieć duże piersi, wąską talię i jak największe pośladki.

Jak wygląda życie codzienne w Bogocie? Zaskoczyłaś mnie tym, że jest tam dość... chłodno.

- Znając Kolumbię od podszewki, powiem uczciwie, że jeśli chodzi o klimat Bogota jest najmniej atrakcyjnym miejscem do mieszkania w tym kraju. Położona w wysokich górach, na wysokości 2600 m. n.p.m., kolumbijska stolica jest chłodna i przez większą część roku deszczowa. Średnia temperatura to 15 stopni Celsjusza. W Bogocie trudno się oddycha i często boli głowa. Nie jest to dobre miejsce dla osób z chorobami układu krążenia czy alergiami. Jak w każdej metropolii, problemem są korki i smog. Miasto nie posiada metra (a ma je znacznie mniejsze od Bogoty Medellin), więc przemieszczanie się zajmuje mnóstwo czasu.

- Z drugiej strony, Kolumbia jest krajem mocno scentralizowanym i wszelkie ważne decyzje podejmowane są właśnie tutaj. Najlepsze oferty pracy dostępne są w Bogocie, zarobki, jak to w stolicy, też są znacznie wyższe niż na prowincji. Ze względu na międzynarodowe lotnisko prawie wszyscy podróżnicy rozpoczynają tu swoją kolumbijską przygodę. Bogota jest dobrą bazą wypadową. Zaledwie dwie godziny jazdy stąd jest już ciepło, wystarczy tylko zjechać z gór. Na wysokości 1800 m. n.p.m. panuje już wiosna a jeszcze niżej - wieczne lato.

Skoro jesteśmy przy lecie - wspominasz o tym, że jednym z uroków życia w Kolumbii jest słońce. Tyle że lokalni go unikają.

- Dla nas - Europejczyków spragnionych słońca przez długie jesienne i zimowe dni obecne przez 365 dni w roku słońce jest niesamowicie atrakcyjne. Ale na dłuższą metę zaczyna być męczące. Po ostatnim miesięcznym pobycie w Cartagenie, na kolumbijskich Karaibach, sama zachowywałam się jak prawdziwy lokals i chodziłam uliczkami starówki blisko murów, żeby pozostawać w cieniu :) W Kolumbii opalanie się nie jest zbyt popularne. To jasna karnacja, niebieskie oczy i blond włosy są tutaj uważane za piękne.

Co uważasz za największe dobrodziejstwa życia w Kolumbii?

- Kolumbia właściwie od momentu wyjścia z samolotu zachwyca światłem, ale też niesamowitym kolorytem. Ludzie są tu radośni, sympatyczni, pozytywnie nastawieni do życia. Kolumbię poznawałam powoli, przez kolejne lata coraz bardziej się w niej rozkochując. Pomógł mi w tym mój mąż Kolumbijczyk. Mario - informatyk, ekspert od pozycjonowania treści i jedyny certyfikowany przez Google fotograf w Kolumbii, pokazał mi to, co w jego kraju najatrakcyjniejsze, najpiękniejsze, najsmaczniejsze i najbardziej wartościowe.

- W Kolumbii trudno się nie zakochać, z całą jej różnorodnością geograficzną, wachlarzem klimatów, cudownymi plażami, które pojawiają się w światowych rankingach wśród najpiękniejszych plaż na świecie, wulkanami, pustyniami, sawanną, amazońską puszczą czy pięciokolorową rzeką Caño Cristales, która oficjalnie uznana została za najpiękniejszą rzekę na świecie. Kolumbia to także kopalnia smaków i zapachów, mnóstwo tropikalnych owoców i kwiatów. Nie bez powodu właśnie Kolumbia wybrana została na miejsce nagrań najnowszej edycji polskiego Master Chefa. Kolumbijskie odcinki będzie można zobaczyć już w listopadzie.

A co jest w Kolumbii trudne do zaakceptowania?

- Mimo tylu lat spędzonych w tym kraju, wciąż szokują mnie olbrzymie nierówności społeczne, klasowość, szufladkowanie ludzi ze względu na odcień skóry (im jaśniejsza tym lepiej), na dzielnicę, w jakiej mieszkają czy szkołę, jaką ukończyli. Boli mnie brak szans dla dzieci z ubogich rodzin. Niezależnie od tego jak bardzo są utalentowane, państwo nie oferuje im żadnych możliwości rozwoju i społecznego awansu.

Czy w codziennym życiu Kolumbijczyków dostrzegasz wagę indiańskich wierzeń?

- W dużym mieście, takim jak Bogota, nie jest to tak odczuwalne, choć i tutaj spotkać można tzw. “Świątynie Amazońskiego Indianina" (Templos del Indio Amazónico) - sklepy oferujące amulety na rozmaite okazje, wszelkiego rodzaju płyny, maści, nalewki, mydła i zioła do kąpieli, gotowe napary odstraszające troski i choroby albo "przywiązujące" ukochaną osobę, a także figurki Equeco - brzydkiego mężczyzny z wąsami i w wełnianej czapce, który, według tradycji, przynosi szczęście.Wizyta w takim miejscu to ciekawe doświadczenie.

- Kolumbijczycy są narodem głęboko wierzącym w magię i czary, które stanowią esencję ich duchowego życia. Wierzą w widma, strachy i czarne motyle zapowiadające zbliżającą się śmierć, w dobre i złe indiańskie duchy, które dzięki starym, sprawdzonym przez przodków sposobom, można przywoływać lub odstraszać.Nawet w dużych miastach funkcjonuje wiele przesądów, niekoniecznie indiańskich. Na przykład stawianie odwróconej miotły za drzwiami podczas wizyty oznacza, że gospodarze są już zmęczeni i goście powinni sobie pójść, a wieszanie przy drzwiach gałązek aloesu ma zagwarantować pozytywną energię w domu i chronić przez nieszczęściami.

W Kolumbii założyłaś rodzinę. Małżeństwo Polki i Kolumbijczyka to łagodne połączenie, czy raczej mieszanka wybuchowa?

- Wbrew pozorom Polacy i Kolumbijczycy mają ze sobą wiele wspólnego. Mamy trudną historię, nasze narody wiele wycierpiały, ale wciąż jesteśmy spontaniczni, otwarci i gościnni, przywiązani do rodziny, dumni z własnego pochodzenia. Potrafimy też świetnie improwizować. Mój słowiański temperament połączony z kolumbijską radością życia, niewyczerpaną energią i optymizmem mojego męża to interesująca mieszanka, w której nie ma miejsca na nudę.

Czy dziś, z perspektywy kilku lat w Kolumbii, wyobrażasz sobie, że mogłabyś mieszkać gdzie indziej?

- W Kolumbii jestem szczęśliwa. Mam kolumbijskie obywatelstwo i mogę powiedzieć, że funkcjonuję już jak Kolumbijka. Podczas moich pobytów w Polsce łapię się na pewnych kolumbijskich zachowaniach. Nie wiem, czy spędzę w Kolumbii całe życie, nie lubię takich planów "na zawsze". Do Kolumbii przyjechałam na pół roku, a zrobiło się z tego już trzynaście lat ;) Kto wie, może idealnym rozwiązaniem okaże się dla mnie mieszkanie na dwa domy? Pół roku w kraju, w którym są różne pory roku, za którymi bardzo tęsknię, a pół roku w tropikalnej Kolumbii.


Tekst: Zgubsietam.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy