Reklama

Wspaniały tydzień wolności,czyli wakacje na barce we Francji

​Kiedy usłyszałem pierwszy raz o możliwości wakacyjnego popływania barką, na myśl przyszły mi wielkie i długie jednostki pływające, przewożące węgiel, stal, kontenery z różnymi ładunkami. Czy to naprawdę wymarzone miejsce na spędzenie urlopu we Francji?


Ale barkami nazywa się także wszystkie inne jednostki pływające z silnikiem. Niektóre z nich są naprawdę luksusowo urządzone. Z kuchenką, piekarnikiem, lodówką, toaletą z prysznicem. Sowem: raczej wygodny pływający dom.

Niektóre są naprawdę długie, ale nie to jest problemem. Istotniejsza jest ich wysokość. Po złożeniu dodatkowych parasoli czy markiz nie mogły przekraczać wysokości dwóch i pół metra. Taki był najniższy most kamienny na trasie Kanalu Południowego, czyli Canal du Midi we francuskiej Langwedocji.

Reklama

Wypożyczając na miejscu łódkę, nie musimy się obawiać o jej wymiary. Ale jest wielu Holendrów czy Brytyjczyków, którzy płynąc własnymi wielkimi barkami, mogą mieć problemy. Bo kanał i wszystkie śluzy wybudowano pod koniec... siedemnastego wieku.

W połączeniu z innymi drogami wodnymi był to bezpieczny, niepodlegający sezonowym wylewom, szlak, który łączył Atlantyk z Morzem Śródziemnym. O geniuszu konstruktorów sprzed trzech wieków przekonujemy się już na początku szlaku w okolicach Beziers. Zwykle mosty budowane są dla samochodów, pociągów czy też ludzi. Tu, nad rzeką Orb, przerzucono most dla łodzi i barek!

To niesłychane wrażenie - płynąć nad rzeką. Jednak zaraz potem trafiamy na śluzę, ba, siedem kolejnych. Wynoszą barkę na ponad dwadzieścia metrów do góry. Dobrze, że mimo wpisania kanału na listę UNESCO, śluzowi nie kręcą już ręcznie korbami otwierającymi kolejne kaskady. Dziś wystarczy zdalna konsola, niczym przy grach komputerowych.

Największe i najbardziej efektowne przejście różnicy poziomów wody to śluzy Fonserannes. Po drodze nie zauważamy już mniejszych mostków i jeszcze mniejszych, czasem metrowych przejść. Wrażenie robi tylko tunel przekopany w jednej z gór. Reszta instalacji kanałowych zainteresuje co najwyżej inżynierów i historyków techniki. Najpiękniejsze w podróży barką jest to, że możemy zatrzymać się niemal w każdym miejscu, które nam się spodoba. Jeżeli mamy ochotę, to ruszamy rowerem na zwiedzanie średniowiecznego Beziers, które widzieliśmy płynąc mostem.

O dziwo, niewiele wiosek położonych jest bezpośrednio przy kanale. Tym większe wrażenie wywarło na mnie niewielkie Le Somail. Przyjeżdżają tu turyści nie tylko ze względu na urocze położenie i dobre restauracje. Tu znajduje się jedna z najpiękniejszych księgarni-antykwariatów, jakie widziałem. Wejście jest niepozorne. Ot, nie różni się od wejścia do obórki czy stodoły. Takie chyba było zresztą pierwotne przeznaczenie budynku. W środku wszystkie ściany, wysokie, bo trzeba też przejść po schodach na antresolę, zasłaniają książki. Każdy ich centymetr od podłogi po sufit. Nazwa Le Trouve Tout du Livre sugeruje, że znajdziemy tam każdą książkę.

Pod warunkiem, że w języku Woltera i Dumasa. Takiego przybytku kultury można mieszkańcom tych okolic pozazdrościć. Podobnie jak małych rodzinnych winnic i wiejskich targowisk. Tu miejscowe, lokalne wyroby są najwyższej jakości. Im dalej odjedziemy od kanału, tym szybciej spadają ceny w miejscowych knajpkach. I nadal wszystko smakuje, choć nie zawsze wybór dań jest duży, a i karta win skromna. Pod tym względem nikt nie równa się jednak z bistro Le Pasteur w Trebes.

Tak, nazwa pochodzi od znanego francuskiego naukowca, który jest tu popularnym patronem ulic, ale też winiarni. Te ostatnie często reklamują się jego słynnym powiedzeniem: "Wino jest najzdrowszym i najbardziej higienicznym z napojów". Czyż można podważać słowa geniusza? MIECZYSŁAW PAWŁOWICZ

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy