Reklama

Ocean spokoju

Cały kraj składa się z małych atoli rozrzuconych pośrodku ogromnego oceanu. Synonim szczęścia, beztroskiego relaksu, egzotyki tropików i perwersyjnego luksusu. Zarazem to jedno z najbardziej fundamentalistycznych państw islamskich na świecie, z trudem, ale i z sukcesem, łączące swobodne zwyczaje bogatych turystów z surowym religijnym prawem.

Rekin minął mnie z lewej. Lśniąca, srebrzysta skóra, kształt torpedy, oczy błądzące wśród ławic mieszkańców rafy. Chociaż wiem, że opowieści o krwiożerczości tych ryb są grubo przesadzone, to jednak widok tego wrzecionowatego ciała budzi we mnie respekt. Zatrzymałem się i zacząłem uważniej mu się przyglądać, żeby zobaczyć, jakie ma zamiary. Jak na błyskawicznego drapieżnika, którego sławę ugruntowały sfilmowane przez przyrodników ataki na ryby i uchatki oraz rozdmuchane przez Hollywood ataki na nurków i pływaków, ten osobnik miał jednak ruchy dość powolne.

Reklama

Ogonem machał od niechcenia, a kolorową chmurą otaczających go ryb nie interesował się w ogóle. Nie mówiąc już o tak dziwnej pozycji w menu, jaką miałbym być ja. Poczekałem jeszcze dla pewności, aż uzbrojony w ostre kły osobnik zniknie w błękicie Oceanu Indyjskiego i zanurkowałem w stronę leżących ledwie kilka metrów pode mną wielkich głów korali. Nie miałem na sobie butli i całego sprzętu nurkowego do oddychania pod wodą, a tylko maskę, rurkę i płetwy.

Na bezdechu można jednak posmakować nieco podwodnego świata, w którym błazenki pilnują swoich ukwiałów, mureny wychylają się z nor i niczym węże wędrują pomiędzy gałęziami korala, a strzępiele walczą o terytorium. Po niecałej minucie przychodzi lekki skurcz przepony i ściśnięcie w krtani przypominające, że jednak pora wracać na powierzchnię.

Latająca taksówka, która pływa

Malediwy są małe. Kiedy patrzy się na nie z góry, wydaje się, że samolot nie będzie miał miejsca, by usiąść na lądzie. Cały kraj składa się z 26 atoli. Każdy atol to kilkanaście, kilkadziesiąt wysp, wysepek, mielizn i piaszczystych łach ułożonych wzdłuż potężnego łańcucha podmorskich wulkanów. Na szczytach tych wygasłych morskich gór osiedliły się koralowce.

Archipelag jest produktem ubocznym ich wielowiekowej pracy przy budowaniu własnych szkieletów. Większość atoli jest ułożona w mniej lub bardziej regularnych kręgach, zwanych przez miejscowych "adholhu", od czego właśnie pochodzi znane w wielu językach słowo "atol". Cały kraj ma zaledwie 300 kilometrów kwadratowych powierzchni lądu i - co najgorsze dla mieszkańców - ląd ten się kurczy. Najwyższe punkty na tych atolach wznoszą się bowiem zaledwie dwa(!) metry nad poziom morza.

W czasach globalnego ocieplenia i podnoszenia się poziomu mórz kraj powoli znika w falach Oceanu Indyjskiego. Nic więc dziwnego, że Malediwy są jednym z krajów najgłośniej domagających się od państw bogatej Północy walki z globalnym ociepleniem. Żeby zwrócić uwagę świata na problem, jedno z posiedzeń gabinetu malediwskiego rządu odbyło się nawet... pod wodą.

Morze zalewające Malediwy jest jednak nie tylko problemem, ale i największym bogactwem kraju. Stanowi 99 proc. powierzchni kraju i to właśnie z uwagi na wyjątkowo bogate, przejrzyste i ciepłe wody otaczające prawie 1200 wysp kraj odwiedzają co roku miliony turystów. Większość ląduje w stołecznym Male. Wzdłuż brzegów wyspy, którą w całości zajmuje stolica, wybudowano kilkumetrowy mur, by w razie sztormu morze nie wdarło się pomiędzy stołeczne zabudowania.

Zgromadzone przed lotniskiem w Male taksówki wodne, motorówki, promy i ekskluzywne jachty motorowe rozwożą podróżnych do hoteli, kurortów, eleganckich ośrodków i ekskluzywnych rezydencji rozrzuconych po atolach. Do tych najdalszych - a kraj z północy na południe mierzy ponad tysiąc kilometrów - zamiast łodzią przybysze wybierają się hydroplanami, które wodują nieraz na wprost schodów prowadzących do wybranego lokum.

Morze we krwi

Moja łódka była zacumowana dokładnie naprzeciwko hali przylotów. W zapadającym zmroku przepłynęliśmy przez kilka kilometrów otwartego morza do sąsiedniego atolu. Po godzinie łódź dobiła do portu na liczącej zaledwie 1200 metrów długości wąskiej wyspie Maafushi. Większość skrawków lądu poza wyspą Male, gdzie leży stolica kraju, jest praktycznie niezamieszkana. Na licznych stoją hotele, ale prawdziwych, rdzennych mieszkańców trudno znaleźć.

Maafushi jest wyjątkiem, to druga najliczniejsza osada w kraju. Mimo to jest tu zaledwie kilkanaście krótkich uliczek zabudowanych małymi, parterowymi domami murowanymi z bloków korala. Miejsce spoza folderów, raczej dla turystów z plecakami niż dla poszukiwaczy luksusu, stwarzające nieczęstą na archipelagu okazję, by lepiej poznać życie jego mieszkańców.

- Morze mamy we krwi - mówi jeden z kilkunastu mężczyzn, którzy schodzą na ląd z dziwnej, szerokiej łodzi stojącej w porcie w Maafushi. Mężczyzna jest rybakiem, ale - jak podkreśla - niezwykłym. Wyjątkowa jest też sama łódka. Zanim mi jednak o niej opowie, chętnie mówi o rybach.

- Żartujemy tu, że są tylko dwa rodzaje dań: ryba z ryżem i ryż z rybą - śmieje się. Rzeczywiście, ryby zapewniają większość potrzebnego białka w diecie wyspiarzy, a ich sprzedaż - większość gotówki (przynajmniej tej części społeczeństwa, która nie żyje wyłącznie z turystyki). Prądy spotykające się w wodach wokół Malediwów przynoszą dużo pokarmu dla ryb, dzięki czemu łowiska są tu bardzo bogate.

- A to przyciąga wielkie statki, które wyławiają wszystko jak leci - denerwuje się mój rozmówca. - Tymczasem my po staremu łowimy tylko tuńczyki - mówi i pokazuje, jak to robi. Na burcie jego łodzi zainstalowane są małe zraszacze. Rybacy włączają je na pełnym morzu.

Dla patrzących spod wody tuńczyków powierzchnia morza zaczyna wtedy skrzyć. Wrzucają też szprotki, które są przysmakiem tuńczyków i na które morskie drapieżniki rzucają się bardzo gwałtownie.

- I wtedy włączam się ja. Mam kij, a na końcu pętlę z żyłki. Bez haczyka, bez kołowrotka. Patrzę na lecącego jak torpeda w stronę lustra wody tuńczyka... łapię go w tę pętlę i jednym ruchem wyrzucam na pokład łodzi. Dlatego łódka jest taka szeroka - opowiada rybak.

Ten sposób łowienia (i drugi podobny, bez kija, tylko z samą pętlą z żyłki) to malediwska specjalność. Najbardziej ekologiczny. Ekolodzy i ichtiolodzy są zgodni w jego ocenie - nie tylko przy okazji nie cierpią inne gatunki, ale i dzięki niemu Malediwczycy wyłapują wyłącznie duże osobniki, oszczędzając młode, stada bez trudu się odradzają. Co ciekawe, mięso tuńczyków łowionych w ten sposób jest także smaczniejsze.

Dzięki temu, że połów jest tak błyskawiczny, w tkankach ryb zbiera się mało kwasu mlekowego, który u osobników prowadzących długie walki w sieciach wyzwala się w znacznych ilościach.

Chłosta za zdradę



Niewiele osób wybierających się na Malediwy wie, że archipelag, przedstawiany w folderach jako synonim luksusu i zabawy, to kraj muzułmański, w którym obowiązuje szariat. Mieszkańcy archipelagu przyjęli religię Mahometa prawdopodobnie już w XII wieku. Wedle chętnie powtarzanej legendy islam miał wyprzeć obecny wcześniej na wyspach buddyzm. Według miejscowych podań pewien uczony mąż z północnej Afryki podróżujący po Oceanie Indyjskim miał stoczyć zwycięską walkę z morskim potworem, który prześladował Malediwczyków i z comiesięczną regularnością pożerał kolejne dziewice. Gdy Abū Al-BarakātJusuf Al-Barbare pokonał żarłoka, mieszkańcy postanowili przyjąć religię swego oswobodziciela. On sam do śmierci mieszkał na wyspach i pochowany jest w stołecznym Male.

Sunnicką odmianę islamu interpretuje się tu z całą surowością. Zakazana jest na Malediwach działalność misjonarzy, a nawet posiadanie Biblii. Za odstępstwo od wiary można stracić obywatelstwo. Za zdradę małżonka grozi chłosta. Kobiety w miejscach publicznych noszą się skromnie i zakrywają włosy chustami. Plaże dla turystów są odgrodzone płotem, by nie siać zgorszenia. Do kraju nie wolno wwozić pornografii i alkoholu, choć ten ostatni powszechnie podaje się w kurortach odwiedzanych przez mieszkańców Zachodu.

Możliwości wyspy

Nasza łódź dopływa właśnie do wyspy. Łacha piachu ma może 20 metrów długości i od stereotypowej bezludnej wyspy z rozbitkiem różni ją tylko to, że nie ma na niej nawet jednej palmy. Płetwy, butla, maska, automat oddechowy i plusk! Dla nurka wizyta w tym podwodnym raju to prawie jak pielgrzymka, a świat pod wodą jest na Malediwach zupełnym przeciwieństwem tego, co na powierzchni - kipi życiem! Po dwóch godzinach, by spokojnie przetrawić wrażenia z nurkowania w jednym z najwspanialszych miejsc na ziemi, płyniemy na Fihalhohi.

To wyspa hotel, którą spokojnym krokiem można obejść w 20 minut! Tuż za plażami zaczyna się gęsty las palmowy, w którym żyją papugi. Na niektórych wyspach trafiają się też legwany i małpy. Jedyne zagrożenie dla człowieka to kokosy, które mogą spaść z nadbrzeżnej palmy. O ich obcinanie dba ekipa hotelu. Na całej wyspie nie ma bowiem nic więcej oprócz kurortu.

Wśród palm pochowane są piętrowe domki, kryte słomą pomieszczenia recepcji i przewiewna restauracja. - Nie czujesz się tu zamknięty? - pytam hotelowego instruktora kitesurfingu. - Człowieku! Tu są najlepsze na świecie warunki do pływania na deskach, na żaglach i wpław. Do nurkowania i do wędkarstwa morskiego! Na co miałbym tu narzekać?! - odpowiada i dodaje: - A poza tym przez cały rok bardzo przyjemne towarzystwo. No i luksus!

Poszedłem wzdłuż plaży do miejsca, gdzie daleko w morze wcina się pomost, a przy nim domki. Każdy ma własne zejście do oceanu. Niektóre mają szklaną podłogę, by można było obserwować ryby i żółwie leniwie szybujące w wodach laguny. Wokół porusza się bezszelestnie hotelowa obsługa. Chyba czas zakosztować tego słynnego luksusu.

Znajdziesz tu okazję do zabawy, zaproszenie do uprawiania sportu, ale jeśli szukasz wyciszenia, też ci się uda. Ważne, żeby zrobić coś, czego nie robiło się wcześniej. Na Malediwach ma się wrażenie, że archipelagiem rządzą hotelarze, którzy pomyśleli o wszystkim.

Joga dla opornych

Zajęcia prowadzi się w większości kurortów. Zazwyczaj stanowią połączenie prostej medytacji, która ma rozluźnić ciało i oczyścić zaspany umysł, z kilkoma asanami, czyli figurami, które rozciągają nam mięśnie. Dawka takich ćwiczeń przed śniadaniem budzi lepiej niż niejedna kawa! W droższych kurortach zajęcia wliczone są w cenę pobytu, w wielu innych trzeba za nie zapłacić od kilkunastu do kilkudziesięciu dolarów za lekcję.

Mądre pamiątki

Wybierając pamiątki, warto pamiętać o przyrodzie - nie kupować tych, które zrobiono z egzotycznych zwierząt. Suszone rozdymki, wyrzeźbione kości, garbowane skóry węży czy oprawione zęby rekinów - żal tych zwierząt na jakieś pamiątki! Zresztą po przywiezieniu ich do Polski możemy mieć kłopoty z prawem.

Trudno schudnąć

Malediwy rozpieszczają kulinarnie. Ryby, homary, tropikalne owoce i przyprawy z nieodległych wysp korzennych, a do tego powiew wszystkich kuchni Orientu, przyciągają smakoszy. Poza tym hotele dbają o wnętrza restauracji. Najciekawiej wypadł kurort na prywatnej wyspie Rangalifinolhu, gdzie restaurację wybudowano pod wodą. Posiłki jada się w podmorskim tunelu, obserwując ryby.

Woda wszędzie

Rozpoczęcie przygody z nurkowaniem na Malediwach ma tylko jedną wadę - potem nie będzie się już chciało nurkować nigdzie indziej. Poza tym same zalety: woda jest ciepła, jasna, przejrzysta i bogata w przyrodnicze atrakcje. Kurs nurkowania dla początkujących trwa od trzech do pięciu dni i kosztuje 300-500 dolarów. Można też wykupić sobie nurkowanie z instruktorem, w czasie którego doświadczony nurek zabierze żółtodzioba na półgodzinną zapoznawczą wycieczkę w głębiny.

Spanie de luxe

Hotelarze prześcigają się w pomysłowości. Szklane podłogi w słomianych bungalowach wiszących nad błękitną laguną czy spanie na ekskluzywnych jachtach cumujących przy bezludnych atolach to tylko rozgrzewka. Dla żądnych mocnych wrażeń na kilku wyspach powstały sypialnie w specjalnych podwodnych kloszach. Od 1000 dolarów za noc.

Marcin Jamkowski

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy