Reklama

Legendy królewskiej rezydencji na skraju puszczy

Niepołomice. ​Stoi tu zamek, który kazał zbudować król Kazimierz Wielki. Miał być jego myśliwską bazą, kiedy przyjeżdżał na łowy do Puszczy Niepołomickiej. Władca bardzo lubił swoją letnią rezydencję. Czasem opuszczał ją ubrany w łachmany. Wędrował po po okolicznych miejscowościach, by posłuchać co mają do powiedzenia poddani

Pewnego wieczoru zgubił się w puszczy i trafił do niewielkiej osady. Pukał do wielu domów, ale każdy przeganiał żebraka. W końcu zatrzymał się przy małej chatce na końcu wsi. Biedny chłop wpuścił go za próg, skromnie ugościł i pozwolił zatrzymać się na noc. Rankiem okazało się, że żona gospodarza urodziła synka. Mężczyzna poprosił gościa, by został ojcem chrzestnym chłopca. Król zgodził się i obiecał, że przyjedzie za tydzień. I słowa dotrzymał. Po siedmiu dniach zajechał do wsi w karecie. Każdy chciał zaprosić do siebie wspaniałego gościa, ale ten zatrzymał się w skromej chacie. Wziął dziecko, jego rodziców i pojechał do krakowskiej katedry, aby chłopca ochrzcić. 

Reklama

Dziś o tamtych wydarzeniach przypomina pomnik stojący nieopodal zamku, przedstawiający Kazimierza Wielkiego, który rozmawia z chrześniakiem, trzymając go za rękę. Do niepołomickiej rezydencji w późniejszych czasach przyjeżdżali też Władysław Jagiełło, Zygmunt I Stary z królową Boną, Zygmunt August czy Stefan Batory. Z tym ostatnim wiąże się kolejna legenda. 

A było tak: król Stefan wybrał się na polowanie, by ustrzelić tura. I rzeczywiście, trafił zwierza, ale tylko go zranił. Tur zaczął uciekać, więc władca puścił się za nim w pogoń. Nagle bestia odwróciła się w kierunku goniącego i ruszyła do ataku. Jakież było zdziwienie króla, gdy nagle potężne zwierze padło martwe tuż u jego stóp. 

Wszystko wyjaśniło się po chwili, gdy z gęstych krzaków wyszła dziewczyna z łukiem w ręku. Była to córka leśniczego, Justynka. Monarcha nie mógł uwierzyć, że życie uratowała mu dzielna białogłowa. Na pamiątkę tamtych wydarzeń mieszkańcy miasta ustawili fontannę z pomnikiem przedstawiającym dzielną Justynę na starym rynku. 

To właśnie na nim pierwsze kroki stawiają turyści w Niepołomicach. Podziwiają ładne kamieniczki i najstarszy budynek w mieście, czyli kościół farny Dziesięciu Tysięcy Męczenników. A potem udają się do pięknie odnowionego Zamku Królewskiego, zwanego drugim Wawelem. Zachwycają w nim malownicze krużganki na wewnętrznym dziedzińcu, ciekawe muzeum, a przede wszystkim legenda, w której król Kazimierz Wielki przywiózł skałę wydobytą z najgłębszych podziemi wawelskiego wzgórza i kazał ją wmurować jako kamień węgielny swojej letniej rezydencji. 

A to oznacza, że zamek w Niepołomicach emanuje życiodajną dla ludzi i otoczenia energią. Potwierdzają to nawet naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy wykryli promieniowanie elektromagnetyczne ekstremalnie niskiej częstotliwości. Takie samo jak na Wawelu...  

Warto zwiedzić

Muzeum Fonografii mieści się w Małopolskim Centrum Dźwięku i Słowa, nieopodal zamku. Obejrzymy w nim ponad 150 eksponatów, z których najstarsze mają 130 lat, m.in. fonograf, jedno z pierwszych urządzeń służących do zapisu oraz odtwarzania dźwięku, tubowe gramofony, różne radioodbiorniki. Można też posłuchać muzyki wybranej z ponad dwóch tysięcy płyt winylowych. Muzeum jest czynne codziennie w godzinach 10-18. Bilet kosztuje 10 zł.

Z rynku niedaleko jest do Puszczy Niepołomickiej, w której znajdują się cztery szlaki turystyczne piesze, trasa rowerowa oraz ciekawa ścieżka edukacyjna. Wszystkie szlaki są dobrze oznakowane i przebiegają przez malownicze uroczyska, łagodne wzgórza, małe wąwozy i mokradła. To idealne miejsce do spacerów z kijkami. Szczególnie pięknie jest tu latem i jesienią. 

Zobacz także:

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy