Reklama

Kurozwęki. Pałac i okolice pełne atrakcji

Według legendy założycielem Kurozwęk miał być czeski rycerz Poraj Sławnikowic, brat świętego Wojciecha.

Chociaż pałac (kiedyś zamek) w Kurozwękach liczy sobie około 600 lat, to jeden dzień przeszedł do jego historii w sposób szczególny. Była to niedziela 10 czerwca 1887 roku.

Tego dnia majątek Kurozwęki odwiedził król Stanisław August Poniatowski, wracający ze spotkania z carycą Katarzyną Wielką. Maciej Sołtyk, wojewoda sandomierski, wydał na cześć króla uroczysty obiad. W sali wielkiej zebrano znakomitych gości; wznoszono bez końca wzajemne toasty. Później wydano na cześć króla bal, jakiego pałac nie pamiętał.

Władca, który działał na niewiasty w sposób wyjątkowy nie tylko z powodu swej pozycji, ale głównie męskiego seksapilu, tańczył niemal ze wszystkimi paniami. Porwał do tańca nawet bardzo sędziwą już wojewodzinę. Stanisław August został w Kurozwękach na noc, a następnego dnia odbył wiele spotkań, ruszył też na wizytację okolic – sołtykowych dóbr. Szczegóły wizyty znamy dzięki Adamowi Naruszewiczowi, który spisał je w „Dyariuszu podróży Stanisława Augusta”.

Reklama

Sto lat później Kurozwęki odwiedzał Stefan Żeromski

Pierwszy raz jeszcze jako student, na zaproszenie zarządcy majątku, później już jako znany pisarz, gdy tworzył „Popioły”. Wieś (w 1870 r. straciła prawa miejskie) i jego okolica musiały działać inspirująco na jego wyobraźnię, bo pojawiło się w kilku jego utworach, także w „Popiołach” – jako Grudno. Jak przystało na wielowiekową historię, pałac ma swoją legendę.

Podobno ma tu być ukryty skarb. Na jego straży stoi Piotr z Kurozwęk. Wielu śmiałków już próbowało, ale nikomu nie udało się przechytrzyć strażnika. Kiedy zorientuje się on, że ktoś przybył tu po złoto, zwabi go na kielich wina doprawionego tajemnym zielem. Po przebudzeniu zachłanny gość nic już nie będzie pamiętać. Pozostanie tylko... ból głowy.


Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy