Gruyères: Królestwo sera, żurawia i Obcego

Droga do serca Gruyères /Styl.pl

Zanim trafią na stoły smakoszy z całego świata, leżakują od 6 do 24 miesięcy. Słynne szwajcarskie sery gruyère powstają w miasteczku Gruyères, u stóp pięknego zamku i podnóża Alp.

Rynek starego miasta, zamek, serowarnia, stacja kolejowa i muzeum Hansa Rudolfa Gigera - szwajcarskiego malarza, który stworzył postać Obcego - to największe atrakcje niewielkiego Gruyères i jego bliskich okolic. Niby niewiele, ale trudno się tu nudzić.

Wiosenne Gruyères przede wszystkim zachwyca soczystą zielenią łąk, na których pasą się biało-czarne krowy fryburskie dające mleko na sery produkowane tu od 1115 r. czy też czarne owce - przy trasie do historycznego centrum miasteczka.

Tak powstaje gruyère

Tuż po wyjściu ze stacji kolejowej trafiamy do serowarni, w której poznajemy historię i technologię wyrobu jednych z najbardziej aromatycznych serów na świecie. Naszym przewodnikiem po wytwórni jest Cerise (Wiśnia) - krowa, która opowiada w audioprzewodniku o tym, co napotykamy na trasie turystycznej.

Największą tutejszą atrakcją jest oczywiście proces wyrobu sera, który oglądamy z góry, dokładnie przyglądając się jak mleko podgrzewane jest w kadziach, utwardzane podpuszczką, cięte na ziarnistą masę, podgrzewane i wreszcie przepompowywane do form, skąd trafiają do kąpieli solnej, a później na leżakowanie do piwnic. Wygląda to spektakularnie - za każdym razem z 4800 litrów mleka powstaje dwanaście 35-kilowych krążków sera.

Urocze średniowieczne miasteczko

Po 10-minutowym spacerze na wzniesienie, przez bramę z białym żurawiem (franc. grue) trafiamy do otoczonego murem miasteczka ze średniowiecznymi zabudowaniami. Wśród nich stoi "Kalwaria" - budynek z ukrzyżowanym Chrystusem, Marią i św. Janem na fasadzie, który choć przypomina kaplicę, jest dawnym magazynem. W miasteczku, liczącym mniej niż 200 mieszkańców, teraz znajdują się głównie sklepy z pamiątkami, galerie sztuki i restauracje. Tutaj koniecznie trzeba spróbować miejscowych specjałów, serowych fondue i raclette.

Fondue to ser rozpuszczony z białym winem lub kirschem (wiśniową nalewką) w podgrzewanym kociołku, który nabiera się na bagietkę nadzianą na długi widelec. Szwajcarzy bardzo pilnują, żeby pieczywo nie wpadało do naczynia. Jeśli komuś wymknie się spod kontroli, dostaje karę: ma wyrecytować wierszyk, zaśpiewać piosenkę, albo... dać buziaka osobie siedzącej obok. W wersji dla dorosłych stawia kolejkę wszystkim biesiadnikom.

Z kolei raclette to prostokąt sera ogrzewany od góry. Roztopione warstwy zgarnia się nożem na pieczywo lub do grillowanych warzyw czy mięs. Na samo wspomnienie tych przysmaków ślinianki zaczynają pracować ze zdwojoną mocą.

Zamek książąt Gruyère

Przechodząc dalej w stronę zamku mijamy XIII-wieczny kościół świętego Théodule wraz z cmentarzem.

Książęta Gruyère władali zamkiem od 1270 do 1554 roku. Po bankructwie ostatniego z nich, fortecę przejęły władze kantonu, a w XIX wieku odsprzedały ją rodzinom Bovy i Balland. Od 1938 roku kanton ponownie jest właścicielem zamku, w którym urządzono muzeum.

Zachwycają tam przede wszystkim widoki - na cztery strony świata, w tym na alpejskie szczyty Moléson i Dent du Chamois, ale też wspaniale zachowane malowidła i wyposażenie wnętrz.

Przechodzimy przez średniowieczną kuchnię, pod okiem barokowych aniołków-świeczników w pokoju muzycznym, książęce sypialnie, salę rycerską po przepięknie zdobioną komnatę z XIX-wiecznymi freskami Jeana-Baptista Camille Corota. Co rusz trafimy na symbol żurawia, portrety dawnych mieszkańców zamku i przedmioty codziennego użytku przypominające o jego długowiecznej historii.

Sztuka na zamku

Zamkowy dziedziniec ozdabiają niesamowite płaskorzeźby pełne par splecionych w miłosnych uściskach, ryb, ślimaków, dzieci, słońca, szatana i potępieńców. To nie jedyne dzieła (nawet spośród osobliwych), które znajdują się na zamku.

Miejsce dla sztuki znajduje się tu dosłownie w każdym zakamarku, łącznie z komnatami muzealnymi. Teraz można oglądać tam instalacje szwajcarskiej artystki Anne-Julie Raccoursier, która na zabytkowych arrasach powiesiła neony z napisem: "Make love, not love" i "Make war, not war", będące parafrazą słynnego sloganu przeciw wojnie w Wietnamie: "Czyń miłość, nie wojnę". Z kolei na stylowych meblach ustawiła telewizory wyświetlające wojny robotów i fabryki zanieczyszczające środowisko.

Na poddaszu, tuż przy wyjściu na taras widokowy znajduje się wystawa obrazów inspirowanych architekturą i legendami Gruyères. Jedna z wież, z krętymi metalowymi schodami kryje fantastyczne obrazy autorstwa Patricka Woodroffa, pełne elfów, księżniczek i rajskich pejzaży.

Muzeum H. R. Gigera

Hans Rudolf Giger (1940-2014) to jeden z najsłynniejszych szwajcarskich malarzy, który zasłynął przede wszystkim stworzeniem postaci ksenomorfa w filmie "Obcy - ósmy pasażer Nostromo", za który został nagrodzony Oscarem za najlepsze efekty wizualne. W zamku St. Germain położonym tuż obok bramy do zamku Gruyères znajduje się muzeum Gigera, a naprzeciwko zaprojektowany przez niego bar. Wnętrze jednego i drugiego budynku robią ogromne wrażenie.

Twórczość Gigera szczególnie bliska jest miłośnikom fantastyki w stylu Obcego właśnie, czy mrocznych dzieł Zbigniewa Beksińskiego. Oprócz wielkich rzeźb Obcych obojga płci, kościotrupów, embrionów i niesamowitych mebli, są tu też dzieła z wszystkich etapów twórczości artysty wraz z zawartością czerwonej komnaty, w której znajdują się rzeźby, obrazy i szkice poświęcone w całości tematyce erotycznej. Dosadnie erotycznej.

Wchodząc do baru czujemy się, jakbyśmy się dostali do jednego z gigerowych obrazów. Sklepienie przypomina wygięte kręgosłupy, nad lożą widać przerażające główki śpiących dzieci, a fotele wyglądają jakby miały nas przenieść na pokład Nostromo. Zaproszenie: "Chodźmy spokojnie napić się kawy" raczej tu nie obowiązuje, ale z pewnością jest to miejsce, które warto zobaczyć. Jeśli tylko trafi się na wolny stolik.

Wracając na stację kolejową warto wstąpić do niewielkiego sklepu na jej tyłach. Szalenie sympatyczny właściciel handluje tam szwajcarskimi specjałami, m.in. wyśmienitym winem, miodem, czekoladą i oczywiście... serem!


Styl.pl
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy