Reklama

Czysta przyjemność bytu

180 stacji, 18 ośrodków, 5800 tras zjazdowych - region Rodan-Alpy to największy obszar narciarski świata. Obok tradycyjnych sabaudzkich wiosek są i najnowocześniejsze ośrodki sportowe. Poza tym znakomita francuska kuchnia, wino, słońce i... esprit, czyli ulotność stylu i smaku.


Ciemna, niemal granatowa noc w rejonie narciarskim Ski Evasion, w głębi masywu Mont Blanc. Nade mną rozgwieżdżone niebo. Pod stopami skrzący się śnieg. Mam na sobie kilka warstw narciarskiej odzieży, a na nogach rakiety śnieżne. Czuję się jak yeti, gdy patrzę na zostawiane przez siebie ślady. Dwaj francuscy przewodnicy obiecują, że dystans do przejścia jest niewielki.

Po kilkuset metrach drogi w górę czuję zmęczenie. Jeden z uczestników wycieczki traci siły, ale nie ma już odwrotu - czeka na nas wyśmienita kolacja. W oddali migocze światełko w Chalet du Radaz. To małe schronisko. Z kominka bucha wesoło ogień, na ścianach czarno-białe fotografie z lat 20.

Reklama

Gdy siadamy, na stołach natychmiast pojawiają się zakąski. Są szynka sabaudzka - przypominająca parmeńską - cienko krojona, ostra kiełbasa, sałata. Ciepłe danie to specjał z regionu Savoie - zapiekanka tartiflette (ziemniaki, wędzony boczek, cebula, pod gęstym płaszczykiem aromatycznego reblochona - gatunku sera, który doskonale się topi. Zresztą sery z tego regionu należą do najwspanialszych we Francji: rigotte, beaufort, picodon).

Choć w chacie można zamówić najdroższe napoje, ja próbuję win lokalnych. Tutejsze de savoie robione są z autochtonicznych, niespotykanych gdzie indziej odmian. Po posiłku dostajemy kieliszeczek génépi, mocnego likieru ziołowego. Po tym napitku dużo raźniej schodzi się w rakietach śnieżnych. W końcu wsiadam do autokaru. Jeszcze tylko kwadrans jazdy w dół i jestem w Megeve.

W grudniową noc kurort wygląda bajkowo. Na środku miasteczka stoi gigantyczna choinka udekorowana trzema tysiącami kryształowych gwiazd Swarovskiego. Megeve to najbardziej stylowa stacja narciarska w Górnej Sabaudii. Rozgłos i prz

ebudowę zawdzięcza baronowej Noémie de Rothschild, która znudzona szwajcarskim Sankt Moritz trafiła tu w 1920 roku. Szybko wynajęła architekta i rozbudowała miasteczko.


Otwarcie w 1921 r. hotelu Rothschildów, zwanego obecnie Chalet du Mont d'Arbois, zapoczątkowało złoty wiek Megeve. Prestiż rodziny przyciągnął koronowane głowy. Dziś nadal urzeka bajkowym charakterem. Na przepięknym placu znajdują się kościółek św. Jana i budynek merostwa, od niego zaś odchodzą wąskie uliczki ze stuletnimi zabudowaniami. Od lat 20. XIX w. jest to miejsce, gdzie po prostu wypada być.

Popularność Megeve w paryskich kręgach artystycznych lat powojennych była tak wielka, że reżyser Jean Cocteau nazwał miasteczko "21. dzielnicą Paryża".

Był on częstym bywalcem hotelu Mont Blanc przy Place de l'Église i osobiście nadał nazwę jego restauracji - Les Enfants Terribles, nawiązując do swojej książki o tym samym tytule. Jadali tu Brigitte Bardot, Françoise Sagan i Jean Marais. Obecnie to jedna z 81 tutejszych restauracji (37 leży na stokach), dzięki którym Megeve zawdzięcza miano alpejskiej stolicy kulinarnej. I dziś także bywają tu gwiazdy: Nicole Kidman, Roger Moore, Victoria i David Beckhamowie.

Okolice miasteczka to świetne tereny narciarskie. Niedawno otwarte połączenie sprawiło, że cztery ośrodki utworzyły jeden - Evasion Mont Blanc. Oferuje on 450 km tras i stanowi znaczną część większego Pays du Mont Blanc o łącznej długości tras 700 km. Łagodnie nachylone zbocza to raj dla początkujących narciarzy, na mistrzów zaś czekają zasypane śniegiem skalne kotły. Podczas wycieczki śmigłowcem o wdzięcznej nazwie Mousqutaire (muszkieter) mam okazję przyjrzeć się całemu regionowi z wysoka.

Widoki i... strach zapierają mi dech w piersiach, kiedy przelatujemy nad samym Mont Blanc. Naprzeciwko najwyższego masywu Europy leży narciarski raj, czyli Paradiski. Powstał on siedem lat temu z połączenia trzech ośrodków - Les Arcs, Peisey-Vallandry i La Plagne, które razem tworzą jeden z największych obszarów narciarskich na świecie. To 420 km tras połączonych wyciągami. Hotele są tak położone, że można do nich zjechać na nartach (ja trafiam do Club Med Peisey-Vallandry). Do dyspozycji gości są: restauracje, bary, dyskoteki, fitness cluby, basen, miejsca zabaw dla nastolatków, przedszkola dla najmłodszych, wypożyczalnie oraz szkółki narciarskie i snowboardowe.

Wieczorem piję drinki serwowane przez tańczących barmanów. Czuję się tutaj niesamowicie, bo dookoła spotykam uśmiechniętych ludzi, którzy chcą mi usłużyć - podać kolejne ciastko lub drinka.

Monika Głuska-Bagan

Pani 12/2011

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: narty | Francja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy