Reklama

Co skrywa serce Sahary?

W samym centrum bezkresnego pustkowia Sahary znajduje się najbardziej odosobnione miejsce na świecie. Jest nim położona we wschodnim Czadzie wyżyna Ennedi. Tajemnice jej skalnych wąwozów zna tylko jedno koczownicze plemię.

Po chodzie wielbłądów Ingay poznaje powagę sytuacji. Zwierzęta są u kresu sił, podobnie jak jeźdźcy. Od czasu, gdy karawana minęła ostatni wodopój w środkowej Saharze, upłynęły dwa tygodnie.

Spragnieni i pełni nadziei wędrowcy dotarli przedwczoraj do pierwszych wzniesień dobrze sobie znanej okolicy. Wody jednak nie znaleźli – pora sucha trwa już zbyt długo. Ich ostatnią szansą jest nigdy niewysychające źródło w wadi (pustynnym wąwozie) Archei.

Ingay prowadzi swą karawanę coraz głębiej w rozżarzony, kamienny labirynt, nazywany przez nomadów z plemienia Tubu ojczyzną. Wyżyna Ennedi to jeden z najmniej gościnnych rejonów świata.

Reklama

Jak piasek wskaże drogę do następnej oazy?

Sercem Sahary jest otoczony przez ocean samotności masyw skalny długi na ponad 300 kilometrów. To bezimienne szczyty i wąwozy, które niczym niezbadane kontynenty do dziś czekają na odkrywców – głównie dlatego, że zdjęcia o bardzo wysokiej rozdzielczości, wykonane przez satelity NASA, zniechęcają nawet najbardziej ciekawskich naukowców.

Tutaj ani zwierzę, ani człowiek nie znajdzie pożywienia. W chłodne dni temperatura w cieniu wynosi około 50 stopni Celsjusza. Burze piaskowe pojawiają się znienacka, zrywają aparaty fotograficzne z szyj i obrączki z palców, zasypują samochody terenowe i ciężarówki. Ostatnia na stałe zamieszkana miejscowość przed Ennedi to Fada, kilka chatek z gliny, gdzieś na wschodzie kraju.

Od tego miejsca wszyscy podróżują z ciężkim bagażem. Obowiązkowo należy zabrać minimum 1000 litrów paliwa na każdy samochód. Do tego dochodzi po 300 litrów wody pitnej na osobę. Mimo to warto wybrać się w tę podróż.

Chyba nigdzie indziej na świecie na odkrycie nie czeka tyle tajemnic, jak na „kontynencie” Ennedi. Dlaczego są tutaj wodopoje, a nawet jeziora, które nigdy nie wysychają? Która rzeka wyżłobiła przed wiekami wadi Archei?

Dlaczego właśnie w tym wąwozie, w samym centrum największej pustyni świata, żyje do dziś pięć krokodyli? Z którego prehistorycznego pasma górskiego pochodzą niezliczone gigantyczne łuki skalne? Tubu od wieków przemierzają gorące serce Sahary. Po Maurach i Tuaregach plemię Tubu jest trzecim najstarszym ludem koczowniczym Sahary.

Jego liczebność szacuje się na ok. 350 tysięcy. Tubu zapewne znają odpowiedzi na niejedno z naszych pytań. Życie, jakie wiodą, zdaje się być równie tajemnicze, jak sama Sahara. Tubu nigdy nie uznawali nad sobą żadnej zwierzchności, nie dali się też podporządkować kolonizatorom.

Zwykle unikali władzy, wyruszając w głąb Sahary, gdzie nie dociera już nic – nawet cywilizacja. Zmierzali tam, gdzie żar i susza, burze piaskowe i pustkowie zabijają każdego, kto „nie urodził się z piaskiem w oczach”, jak mówi Ingay. Plemię wędruje w małych grupach, rodzinnych klanach, które wraz ze swoimi wielbłądami, kilkoma kozami i namiotami znikają na obszarze większym od Europy Środkowej, by miesiące później, niczym za sprawą cudu, pojawić się nieoczekiwanie w innym miejscu.

Wielomiesięczną podróż rozpoczęli pod koniec października, tuż po zakończeniu pory deszczowej. Opuścili ojczystą wyżynę Ennedi, położoną we wschodniej części Czadu, i wyruszyli na Saharę, by handlować z najbardziej wysuniętymi w głąb pustyni przyczółkami cywilizacji.

Należą do nich takie wioski, jak Ounianga Kebir, Djaro czy Séguédine, w której znajduje się jedna z najzasobniejszych kopalni soli w Afryce. Ingay prowadził swoją karawanę przez tysiące kilometrów pustyni, odnajdując studnię za studnią. Kierunek marszu wyznaczał za pomocą słońca, gwiazd i kąta ułożenia żeber piaskowych, które wiatr wyrzeźbił w wydmach. Tę wiedzę przekazał mu ojciec, który z kolei uczył się od swojego ojca.

Mimo że podróż trwa już ponad sześć miesięcy, Ingay ani razu nie zboczył z drogi, żaden jego krok nie okazał się fałszywy. Zawdzięcza to umiejętności czytania ze znaków natury jak ze stronic książki. To rzadka sztuka, którą posiedli tylko Tubu. Jako jedyni są w stanie przemierzyć całe pustkowie.

Jak przeżyć w temperaturze 50°C w cieniu – bez cienia?

Kolejny cel, do którego zmierza Ingay, to Faya-Largeau, niewielkie miasto w środkowej części Czadu. Życie tutaj się zmieniło. Na skutek zmian klimatycznych pustynia stale się powiększa, więc wiele studni wysycha. Szczególnie wrażliwa na zmiany klimatyczne jest i tak mało zróżnicowana fauna: liski pustynne (fenki) czy niezmiernie rzadko spotykane na Saharze gepardy.

– Kiedyś deszcz padał prawie co roku i żyło tu mnóstwo gepardów – wspomina Ingay. – Dawno temu jednak już zniknęły. Nazwa miejsca, w którym karawana zaopatruje się w wodę, pochodzi od lwów, zamieszkujących niegdyś te okolice, ale Ingay podczas swoich wędrówek nie napotkał tych zwierząt.

To już ostatni postój karawany przed powrotem na wyżynę Ennedi. Każdy wielbłąd wypija nawet 200 litrów wody, co wystarcza na 20 dni lub 1500 kilometrów podróży przez pustynię. Zapasy i towar zostają zapakowane. Jedno spojrzenie w bezkresną dal i pojawiają się wątpliwości.

Czy nie rozważniej byłoby zostać tutaj, teraz gdy zbliża się kolejna pora deszczowa? Przeczekać dni, w które pustynia pożera swoje dzieci, a wiatr jest tak gorący, jakby wydobywał się wprost z pieca? Dni, kiedy temperatura wynosiłaby 50°C w cieniu, gdyby tylko gdzieś znalazł się skrawek cienia, i noce, kiedy temperatura spada do zera tak gwałtownie, że pękają kamienie? Ingay nie rozumie, dlaczego o to pytamy.

– Pustynia jest naszą ojczyzną. Dlaczego mamy jej unikać? Po chwili mała karawana wyrusza w ostatni etap podróży.

Czy Sahara zrodziła nowy typ człowieka?

Skąd pochodzi lud Tubu? Niektórzy uważają, że w bezkresnej pustyni, z dala od wszelkiej cywilizacji, wykształcił się specyficzny rodzaj Homo sapiens.

Człowiek, którego twarde, giętkie ciało prawie nie zużywa energii i zwykle nie waży więcej niż 60 kilogramów. Który nigdy się nie poci i rzadko odczuwa potrzebę ugaszenia pragnienia. Którego oczy płoną ogniem, roznieconym niegdyś przez pustynię i gasnącym dopiero w chwili śmierci.

Legenda mówi, że nomadowi z plemienia Tubu jeden jedyny daktyl może zapewnić pożywienie przez trzy dni: pierwszego dnia zjada on skórkę, drugiego miąższ, a trzeciego pestkę. Niemiecki uczony Gustav Nachtigal, który w 1869 roku jako jeden z pierwszych Europejczyków zetknął się z tym ludem, opowiadał o dniach, kiedy on i jego towarzysze wypijali nawet po 10 litrów wody, aby przeżyć.

Tymczasem ich przewodnik z plemienia Tubu odmawiał przyjęcia przypadającej na niego racji. Wystarczyło mu, że gasił pragnienie dwa razy dziennie, rano i wieczorem, wypijając po dwa łyki zaczerpniętej dłonią wody. Jeśli Tubu rzeczywiście są „genetycznym odłamem” ludzkości, to kiedy ewolucja zaczęła podążać tą drogą?

Nieliczne badania genetyczne przeprowadzone na mieszkańcach środkowej Sahary pokazują, że proces przystosowania do życia na pustyni musiał rozpocząć się już tysiące lat temu.

Przypuszcza się, że lud Tubu wywodzi się od plemienia, które znane jest w historii pod nazwą Garamantów. Ten koczowniczy szczep pojawił się ok. 1000 roku p.n.e. w południowo-wschodnim rejonie dzisiejszej Libii i niebawem zdominował handel transsaharyjski na obszarze od afrykańskich tropików aż po wybrzeże Morza Śródziemnego.

To właśnie Garamantowie wytyczyli szlaki prowadzące przez olbrzymią pustynię, które po dziś dzień wykorzystywane są przez Tubu. Wraz z upadkiem imperium rzymskiego i starożytnego Egiptu handel się załamał.

Garamantowie zniknęli, ale ich wiedza przetrwała. Po czternastu dniach męczącego marszu, gdy ludzie i zwierzęta są już u kresu sił, na horyzoncie pojawiają się wzgórza Ennedi. W południowym skwarze karawana rozbija obóz w cieniu wąwozu. Ingay rozdziela ostatnie zapasy.

Posiłek stanowi boule, ulubiona potrawa Tubu, która składa się z prosa wymieszanego z okrą. Przy niej Ingay snuje opowieści ze skarbnicy legend swojego ludu, które zdają się obalać wszelkie odkrycia naukowe. To historie o magii pustyni oraz mądrości jej mieszkańców.

Podania o tym, jak przodkowie Tubu walczyli o przetrwanie, i o tym, co udało im się zdobyć. – W przeciwieństwie do zwierząt i roślin człowiek nie przystosował się w pełni do życia na pustyni – mówi Ingay.

– Nie mamy ani garbów, ani stóp wielkości talerzy, tak jak wielbłądy. Nie możemy na czas suszy zapaść w letarg, jak robi to skorpion. Nie potrafimy też wykorzystywać słonej wody jak krzew tamaryszku. Mamy tylko swój rozum i wolę życia. I ta mądrość przekazywana jest już dzieciom.

W poszukiwaniu odpowiednich pastwisk często wędrują daleko od obozu: w ten sposób uczą się Sahary, poznają piękno pustyni, ale również jej bezlitosne prawa. Ingay wysłał swojego syna przodem, by sprawdził drogę wiodącą do wodopoju.

Dziewięciolatek nie tylko zna dokładnie labirynt wąwozów, ale także niezliczone rysunki na skalnych ścianach wysokich na ponad 200 metrów. Malowidła przedstawiają zwierzęta, rzeki i drzewa z czasów, gdy rejon ten był jeszcze zielony. A na końcu wąwozu rzeczywiście widać, jak coś srebrzyście mieni się w słońcu. To legendarne jezioro w wadi Archei zasilane wodą z głębin Sahary. Źródło życia w sercu pustyni, w którym ciągle mieszka pięć krokodyli...

Świat Tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy