Reklama

Ciekawe miejsca na Elbie

Trzecia co do wielkości włoska wyspa na Morzu Tyrreńskim jest uosobieniem tego, co nad Morzem Śródziemnym najlepsze. Ma jednak coś ekstra – legendę zesłania Napoleona.

Kiedy mówimy o Elbie, mamy chyba tylko jedno skojarzenie. Oczywiście, Napoleon Bonaparte. Cesarz trafił tu na kilka miesięcy 1814. i 1815. roku po abdykacji. Nie żył tu jednak w więzieniu, choć jako więzień. Zapewniono mu doskonałe warunki, blisko rodzinnej Korsyki. Mógł administrować, z czego zresztą – dla dobra wyspy – chętnie korzystał. Nie tylko dbał o drogi i nowoczesną jak na tamte czasy infrastrukturę, ale dokonał rewolucji podatkowej.

Można śmiało powiedzieć, że zapewniono Bonapartemu złotą klatkę. Nie wolno mu było tylko z niej wyfrunąć. I pewnie każdy inny zostałby tu do końca swoich dni, żyjąc we względnym luksusie, choć na uboczu wielkiego świata.

Reklama

Wiemy jednak, że akurat tego jedynego warunku nie wypełnił. Po ucieczce 26 lutego 1815 roku ponownie zebrał wielką armię, by przegrać pod Waterloo. Tym razem przeciwnicy nie byli już tak łaskawi i zapewnili mu dożywocie na południowym Atlantyku, gdzie dokonał żywota.

Dzisiaj wyspa żyje z napoleońskiej legendy. Są tu jego dwie rezydencje, a turystyczni naganiacze sprawiają wrażenie jakby Bonapartego znali osobiście. Za drobną opłatą oprowadzą nas i parę sekretów też zdradzą...

Na Elbę dostać się łatwo, po krótkim rejsie promem z toskańskiego Piombino. Od strony morza wyspa wydaje się pokazywać swe najpiękniejsze oblicze. To skaliste brzegi z poukrywanymi w nich romantycznymi zatoczkami z wodą czystą i ciepłą.

Większość wyspy nadaje się do pieszych wędrówek. Duża część wyspy jest największym w Europie morskim parkiem narodowym. Jak widać, atrakcji nie brak, jednak niepodzielnie panuje tu cesarz. W Portoferraio trzeba odwiedzić koniecznie Pallazzina dei Mulini, jego dom przy placu, sami zgadnijcie... tak, Napoleona.

Muzeum jest mekką napoleonistów. Jednorazowo wpuszcza się tu tylko 30 osób, w sezonie i przy okazji napoleońskich rocznic trzeba więc sporo czekać w kolejce. Budynek po niedawnej renowacji prezentuje się okazale, a ekspozycja jest ciekawa.

Jest też letnia rezydencja cesarza, San Martino (ok. 5 km od Portoferraio). To zaskakujące miejsce o pięknej architekturze i w otoczeniu okazałego ogrodu ze wspaniałą rzeźbą Galatei, do której Canovie pozowała nago Paolina Borghese, ulubiona siostra Napoleona. Ta pozbawiona zahamowań obyczajowych kobieta, skandalistka, była oparciem dla swego brata podczas jego pobytu na Elbie.

Zmęczona już nieco cesarzem z radością kryję się w cieniu wąskich uliczek Portoferraio, gdzie kuszą drogie w sezonie kawiarenki i trattorie. No cóż, pobyt w mieście „domu Napoleona” musi kosztować...

Najsłynniejszą mieszkanką Elby jest dzisiaj Adua Marrinari. Ludziom interesującym się śródziemnomorskimi kulinariami to nazwisko musi być znane. To taka elbańska Ćwierciakiewiczowa. Babcia Adua (Nonna Adua) wydawała książki kucharskie jeszcze zanim zapanowała na to światowa moda. A ma o czym pisać. Gotuje ponad 50 lat.

Zaczęła skromnie w 1963 roku na zapleczu sklepiku swojego męża Uberta. Gdzie był „Da Ubert” na Elbie wie każdy. Z czasem jednak najważniejsza stała się cudowna kuchnia. Babcia Adua ocaliła stare przepisy, które znano tu już zanim na wyspie pojawił się Napoleon.

Trudno przypuszczać, by wybredny cesarz chciał jeść te „chłopskie” proste potrawy, ale dla mnie są one kwintesencją śródziemnomorskiej kuchni w najlepszym, wcale nie wykwintnym wydaniu.

Babcia Adua nie tylko gotowała i prowadziła interes, ale też chętnie przysiadała się, by porozmawiać, wysłuchać i poradzić. W 1983 roku jej lokal zniszczyła katastrofalna powódź. Już go nie otworzyła.

Ludzie jednak nadal przychodzili i pytali o wyjątkowe przepisy. Spisała je i wydała. Od lat osobiście sprzedaje swoje książki kucharskie. Grzech nie kupić, by kiedyś w domu, w dżdżyste jesienne wieczory wyczarować ducha wyspy z domieszką niezwykłej pozytywnej energii tej niepospolitej kobiety.

MR

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy