Reklama

Brighton - najsłynniejszy kurort Anglii

To morskie uzdrowisko o królewskich tradycjach jest dla Anglików tym, czym Sopot dla Polaków...

To był mój pomysł, aby jeden dzień z naszej wycieczki do Londynu spędzić w Brighton. - Po 50 minutach w pociągu wysiądziemy niemal na plaży! - zachęcałam męża. Pojechaliśmy. Miasto jest dużą atrakcją Wielkiej Brytanii. Już architektura dworca w Brighton przeniosła nas w czasy, kiedy przyjeżdżała tu na wypoczynek rodzina królewska i angielska arystokracja. 

- Brakuje tylko buchających parą lokomotyw - podziwiałam ażurową konstrukcję dworcowej hali. Po wyjściu na główną ulicę Queens Road, ujrzeliśmy piętrowe autobusy. - Zupełnie jak w Londynie - uśmiechnęłam się do męża. Zatłoczona ulica przyciągała eleganckimi witrynami i typową tutaj XIX-wieczną architekturą niskich kamieniczek ozdobionych rzeźbami i wykuszami. Weszliśmy w jedną z bocznych uliczek. Zaprowadziła nas do wznoszącego się pośród zieleni kościoła St Nicholas. - Wzniesiono go w XIV wieku i jest najstarszą budowlą w mieście - poinformowałam męża. 

Reklama

Spod kościoła poszliśmy pod słynny Clock Tower. To wieża zegarowa zbudowana w 1887 r. z okazji 50. rocznicy objęcia tronu przez królową Wiktorię. - Spójrz, na ścianach cokołu widnieją portrety rodziny królewskiej, króla Edwarda VII i jego żony - zauważyłam. Potem, po kilkuminutowym spacerze, dotarliśmy do promenady nad Kanałem La Manche. Szerokie bulwary ozdabiały balustrady, altanki i lampy, wszystko w starym stylu. - Chyba pamiętają czasy królowej Wiktorii - zauważyłam. W pobliżu wznosi się elegancki budynek Grand Hotelu. - Oj, powiało wielkim światem. Od XIX w. zjeżdżają tu największe gwiazdy filmu, teatru i polityki - szepnął mąż. 

Weszliśmy do holu i... poczuliśmy się jak w pałacu. Wyprostowałam się i poprawiłam kapelusz.. - Chcę wyglądać dostatecznie wytwornie - żartowałam. Po wyjściu z hotelu weszliśmy w wąskie uliczki dzielnicy The Lanes. W małych kamieniczkach natrafialiśmy na kawiarnie, restauracje, sklepy. - To miejsce zauroczy chyba każdego, kto przyjedzie do Brighton. Można tu chodzić godzinami... - powiedziałam, poddając się nastrojowi miejsca. - Żeby jeszcze nie było tu tyle samochodów i takiego tłumu ludzi - pożalił się mąż. 

Byliśmy już trochę zmęczeni więc w jednym z ulicznych barów pokrzepiliśmy się tradycyjnym angielskim daniem, fish & chips, czyli smażoną rybą z frytkami. Smakowało nam wyjątkowo i było bardzo sycące. - Dziś nie interesują mnie kalorie! - radośnie oświadczyłam. Po posiłku, w dobrych humorach udaliśmy się do parku, gdzie wznosi się Royal Pavilion, słynna budowla Brighton. - To jest miejsce, jak z "Baśni z 1001 nocy". Wygląda niczym pałac maharadży, przeniesiony przez dżina z butelki do Europy - powiedziałam oczarowana. Królewska rezydencja zbudowana została w stylu modnym w XIX-wiecznych Indiach, który łączył elementy architektury indyjskiej, islamskiej i gotyku. Chwilę spacerowaliśmy w królewskim parku. 

- A teraz zobaczymy słynne molo Brighton Pier! - mąż podjął decyzję. To drugi najpopularniejszy punkt w Brighton, cieszący się uwagą turystów. - Pozwala na wejście pół kilometra w głąb morza - wyczytał mąż. Molo w Brighton to miejsce, gdzie można spędzić cały dzień i stracić dużo pieniędzy. Lunapark i restauracje, kasyno, doprowadziły tu wiele osób do bankructwa.

- Idziemy na diabelski młyn Brighton Wheel - zaproponowałam. Z wysokości 50 m podziwialiśmy miasto i błękitne wody kanału. Następnym punktem programu był port jachtowy Brighton Marina. Dostaliśmy się tam kolejką wąskotorową Volk's Electric Train. - Przypomina trochę Wenecję. Spójrz, na te domy. Od strony ogrodów można odpłynąć jachtem! - byłam zaskoczona. Znaleźliśmy też Aleję Sław Brighton pod sztucznymi palmami. Upamiętnieni są tu ludzie, ale też Grand Hotel, czy słynny pociąg Brighton Belle, dowożący do miasta śmietankę towarzyską. 

W powrotnej drodze zahaczyliśmy o dzielnicę Kemp Tawn stworzoną w XIX w. z eleganckich szeregowych domów w stylu wiktoriańskim. - Chyba przyjemnie się tu mieszka - tęsknym wzrokiem spojrzałam na urokliwy dom. Kiedy wracaliśmy na dworzec, miasto zaczynało nocne życie. Z lokali i klubów dobiegała muzyka, a przed nimi gromadzili się młodzi ludzie... 

Monika Szablewska

Zapamiętaj

Pociągi z Londynu do Brighton odjeżdżają z dworca Victoria Station. Cena biletu w obie strony ok. 35 funtów (1 funt to 5,05 zł). 
Przejazd diabelskim młynem Brighton Wheel kosztuje: dorośli 8 funtów, dzieci 6, 50 funtów. 
Zwiedzanie Royal Pavilion: w godz. 9.30 - 17.45 (kwiecień - wrzesień). Bilety: dorośli 10 funtów, dzieci 6 funtów.

Chwila dla Ciebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy