Reklama

Zrób profesjonalne loki w domu! Test lokówki Philips ProCare Curler

Odkąd urządzenia do prostowania włosów i wygładzające kosmetyki zawojowały fryzjerski rynek, byłam ich zagorzałą zwolenniczką, a prostownica była moim nieodłącznym atrybutem stylizacji. Ale nie od dziś wiadomo, że kobieta zmienną jest... Gdy latem na plażach i ulicach letnich kurortów pojawił się hit sezonu, tzw. beach waves - pozazdrościłam posiadaczkom długich włosów ich zawadiackich loków.

Zawsze szukam szybkich i prostych rozwiązań, dlatego gdy w ręce wpadła mi nowa lokówka automatyczna Philipsa - ProCare Curler, nie mogłam doczekać się pierwszego testu.

Pomimo sporego rozmiaru pudełka, sama lokówka okazała się bardzo zgrabnym urządzeniem, z charakterystyczną dużą komorą, nieskomplikowanym panelem "sterowania" i długim na dwa metry przewodem.

Producent obiecuje nagrzewanie komory w 30 sekund. I choć jest to spore udogodnienie i niekwestionowana zaleta, uwagę przykuwa coś innego - komora z termowałkiem jest doskonale zabezpieczona, dzięki czemu nie ma ryzyka poparzenia w razie przypadkowego dotknięcia jej ręką (co, niestety, zdarza się przy standardowej lokówce lub prostownicy).

Reklama

Nie trzeba obawiać się o też podłoże, na którym położymy automatyczną lokówkę. Długi przewód jest niewątpliwym ułatwieniem stylizacji włosów - bez względu na odległość gniazdka możesz swobodnie przemieszczać się i zmieniać położenie lokówki.

W nawigacji lokówki Philipsa ProCare mamy do dyspozycji: przycisk nawijania włosów na wałek, 3 opcje skrętu loków (w prawo, lewo, na przemian), ustawienie temperatury (170, 190 i 210 st. C) oraz 3 opcje czasu nagrzewania pasma - 12, 10 i 8 sekund.

Jeśli chcesz, by skręty były bardzo wyraziste i przypominały sprężynki, ustaw wysoką temperaturę i najdłuższy czas oczekiwania. Dla delikatnych skrętów wystarczy ustawić najmniejsze parametry.

Sam proces tworzenia loków jest dziecinnie prosty - wystarczy wydzielić (za pomocą dołączonego do zestawu separatora) niezbyt szerokie pasmo włosów i ułożyć w szczelinie, pozwalając kosmykowi swobodnie zwisać z zewnętrznej strony komory. Trzymając automatyczną lokówkę równolegle do głowy, nawiń pasmo automatycznym przyciskiem i odczekaj. Sygnały dźwiękowe wyznaczą czas nagrzewania się pasma. Skręcony loczek jest gotowy do wyciągnięcia po charakterystycznym "stuknięciu" - zwolnieniu blokady.

Prostota obsługi jest flagową zaletą lokówki, jednak jest jeszcze coś, o czym warto powiedzieć i na co warto zwrócić uwagę. Pasma, które "wyskakują" z komory są błyszczące, doskonale podkreślają słoneczne refleksy i wyglądają jak... po zastosowaniu bardzo dobrej odżywki. Efekt ten jest zasługą tytanowo-ceramicznego wałka, który gładko, bez szarpania przesuwa się po powierzchni pasm włosów, nadając mu nie tylko perfekcyjny kształt, ale także blask i zdrowy wygląd. Materiał i technologia, które tworzą obrotowy wałek sprawia, że Philips ProCare Curler znacznie wyróżnia się na tle innych, standardowych lokówek.

Włosy są w doskonałej kondycji, układają się swobodnie i naturalnie, zachowując blask i zdrowy wygląd. Nie noszą znamion osłabienia, "zmęczenia", słowem - żadnych śladów działania wysokiej temperatury. Nie pamiętam, kiedy ostatnio po ułożeniu moje włosy wyglądały tak uroczo i romantycznie.

Nie polecałabym jednak pierwszego użycia automatycznej lokówki przed ważnym wyjściem. Idealnie ułożona fryzura wymaga wprawy, dlatego wszystkim dziewczynom, które pierwszy raz ją testują, zalecałabym mały trening i zarezerwowanie dłuższego czasu na oswojenie się z urządzeniem.

Po kilkukrotnym użyciu i porządnym przetestowaniu wszystkich funkcji nabierzesz wprawy i kręcenie loków stanie się przyjemnością. Samodzielnie stworzysz burzę loków jak z fryzjerskiego salonu, ale bez kosztownych zabiegów!


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy