Reklama

Stylizuj, susz i pielęgnuj!

Niedawno do standardowych obowiązków sprejów i mleczek: wygładzania, układania i utrwalania fryzury, dołączył nowy - ochrona przed przegrzaniem.

I teraz, nawet jeśli codziennie używasz prostownicy, lokówki czy suszarki, nie powinno to zaszkodzić twoim włosom. Czy kosmetyczna termoizolacja jest skuteczna?

Wysoka temperatura pomaga w suszeniu i układaniu. Tkanin i fryzur. Bluzce tego typu zabiegi nie szkodzą, ale włosom tak. Kiedy niechcący dotkniesz skóry rozgrzaną lokówką, oparzenie jest widoczne natychmiast. Uszkodzeń na włosach nie zobaczysz od razu, jednak je osłabiasz, jeśli często używasz urządzeń termicznych. Pod wypływem ciepła łuski rozchylają się i z wnętrza błyskawicznie wyparowuje woda. A wtedy włosy stają się suche, łamliwe i szorstkie.

Reklama

Podczas czesania kruszą się jak źdźbła słomy. I żegnaj, piękna fryzuro! Teraz nie pomogą już ani świetne preparaty do stylizacji, ani modne strzyżenie. Czy dzięki profilaktyce uda się uniknąć takiej sytuacji?

Pomoc techniczna

Wiele lat strzygłam włosy „na jeża”, poza szamponem i odżywką nie potrzebowałam niczego więcej. Myłam je, suszyłam ręcznikiem, czesałam grzebieniem i gotowe. Dwa lata temu uznałam, że czas na zmianę - zaczęłam włosy zapuszczać. Rosły szybko, a mnie równie szybko przybywało kłopotów z ułożeniem fryzury. Co na przykład powinnam zrobić, żeby po umyciu naturalne loki były miękkie i lśniące, a nie nastroszone i matowe? – Kup suszarkę z dyfuzorem – doradził znajomy fryzjer. – Wybierz taką z kilkustopniową regulacją temperatury i mocy i z funkcją zimnego nawiewu.

Tak zrobiłam. Faktycznie, włosy schły błyskawicznie i nie elektryzowały się, były elastyczne, a nawet miały połysk. Po kilku miesiącach odważyłam się na kolejny eksperyment stylizacyjny. Tym razem chciałam loki wyprostować. – Zwróć uwagę, żeby prostownica nagrzewała się równomiernie. Cała powierzchnia, którą dotykasz włosów, powinna być tak samo gorąca – podpowiedział fryzjer. – Kup praskę z płytką grzewczą pokrytą powłoką ceramiczną, tytanową lub srebrną. Jeśli będzie idealnie gładka, kosmyki szybko prześlizgną się przez prostownicę, a to ochroni je przed uszkodzeniami.

Większość urządzeń do stylizacji ma funkcję jonową. To znaczy, że gdy ich używasz, emitują jony ujemne, które m.in. rozdrabniają cząsteczki wody na umytych, naładowanych dodatnio włosach. Pomagają im wchłaniać składniki pielęgnacyjne i zachować odpowiednie nawilżenie. Wszystko pięknie, ale jak się przekonałam, nawet nowoczesne urządzenia nie chronią włosów stuprocentowo.

Używane często, mimo technologicznych ulepszeń mogą zaszkodzić. Podczas testów przeprowadzonych na zlecenie firmy Procter&Gamble okazało się na przykład, że wystarczy kilka razy wysuszyć włosy suszarką lub użyć lokówki, a ich kolor – nawet jeżeli są świeżo farbowane – traci intensywność. Producenci kosmetyków od razu wyciągnęli wnioski. I w drogeriach pojawiły się spreje, mleczka, kremy, które tworzą warstwę izolacyjną między włosami a suszarką czy lokówką.

Prosta historia

Skuteczność nowych preparatów postanowiłam sprawdzić na sobie. Okazało się, że wygładzanie loków prostownicą jest łatwe, ale niestety po paru tygodniach włosy stały się suche, łamliwe, straciły połysk. Czyżby urządzenie było słabej jakości, a może to ja coś robiłam źle? Żeby rozwikłać zagadkę, poprosiłam o pomoc fryzjera.

– Czy przed użyciem prostownicy suszysz włosy? – zapytał. Jasne, że nie. Wycieram ręcznikiem, szkoda mi czasu, przecież wyschną podczas prostowania. – Błąd – orzekł specjalista. Im bardziej są mokre, tym bardziej podatne na uszkodzenia. Kropelki wody przyciągają z wnętrza włosa wilgoć, która w kontakcie z rozgrzaną prostownicą natychmiast wyparowuje. Dlatego fryzjerzy przed użyciem praski czy lokówki suszą włosy.

– Jakich kosmetyków używasz do pielęgnacji i stylizacji? – wypytywał dalej fryzjer. Szamponu, odżywki i lakieru do utrwalenia fryzury. – Nie pomyślałaś o spreju ochronno-wygładzającym?

Myślałam, ale na tym się skończyło, bo wątpiłam w jego skuteczność. No, ale skoro specjalista poleca... Dałam się przekonać. Do zadania podeszłam fachowo. Najpierw spryskiwałam tylko część głowy. Żeby dostrzec różnicę, nie musiałam oglądać włosów pod mikroskopem, wystarczyło, że spojrzałam w lustro. Te, które były pod kosmetyczną ochroną, wyglądały lepiej. Potem porównywałam ze sobą różne preparaty – na każdą połowę głowy nakładałam inny.

Szybko okazało się, że wszystkie spreje działają, ale różnią się między sobą. Składniki preparatu "Straightening Potion" marki John Frieda Collection podczas prostowania przenikają do wnętrza włosów, by ułatwić stylizację i chronić je od środka. Rzeczywiście, kosmetyk pomaga w prostowaniu i zapobiega elektryzowaniu się fryzury, a po paru tygodniach stosowania włosy stają się mocniejsze.

W moim miniteście dobrze wypadł też sprej "Styling Effect" Joanna. Wystarczy go równo rozpylić na włosach, a stają się lśniące, gładkie i podatne na modelowanie. Jednak mój faworyt to uniwersalny sprej "Got2b Guardian Angel" Schwarzkopf. Jest lekki, nie lepi się i dobrze chroni włosy przed wpływem gorąca (aż do 220°C). Pomaga je wyprostować, ale gdy trzeba zakręcić loki, też spisze się bez zarzutu, bo zawiera polimery ułatwiające układanie fryzury.

Ochronnych mgiełek trzeba używać z wyczuciem. Gdy spryskasz włosy zbyt delikatnie, sprej nie zadziała. I choć trudniej go przedawkować niż np. krem czy piankę, nadmiar kosmetyku może sklejać włosy.

Kręta droga

Świeżo zdobyte doświadczenie postanowiłam wykorzystać też przy układaniu loków. Zwykłą piankę zastąpiłam nową Wellaflex z serii "Stylizacja na gorąco". Wedle obietnic producenta powinna nie tylko silnie utrwalać fryzurę, ale też chronić włosy przed przesuszeniem. Warstwę izolacyjną tworzy w niej olejek jojoba. Specjalna mieszanka silikonów i polimerów funkcjonuje jak plomba – wypełnia ubytki we włosach. A jeśli ktoś ma naturalnie kręcone, po nałożeniu kosmetyku loki układają się same. Ha, warto spróbować.

Wgniotłam palcami niewielką porcję pianki w wilgotne włosy, wysuszyłam je suszarką z dyfuzorem i po pięciu minutach miałam lśniące. Niestety rezultat okazał się krótkotrwały, po kilku godzinach fryzura nie wyglądała już tak dobrze. Dlaczego? – Wysoka temperatura zmienia strukturę wiązań wodorowych w molekułach włosa (sic!). Właśnie pozwala na szybką zmianę np.zakręcenie loków, ale trwałość uczesania u każdego jest inna w zależności od kondycji włosów – wyjaśnił Andrzej Matracki, szkoleniowiec marki Wella.

Moje są suche, to dlatego efekt przetrwał tak krótko. Nie miałam za to wątpliwości, że pianka zadziałała jak dobry kosmetyk do pielęgnacji. – Bo olejek jojoba wzmacnia i uelastycznia, a w parze z polimerami jest bardzo dobrym izolatorem: do włosów dociera tylko tyle ciepła, ile potrzeba do utrwalenia fryzury.

Na podobnej zasadzie działa krem do stylizacji "Blowout" Alterna. Ten luksusowy kosmetyk ma jeszcze więcej zalet: dodaje włosom objętości, wygładza je, uelastycznia. Wzmocni delikatne, a farbowane uchroni przed szybkim blaknięciem koloru. W składzie: odżywczy wyciąg z kawioru bogaty w kwasy omega-3 i witaminę C oraz nawilżający ekstrakt z różeńca górskiego.

Kosmetykiem pielęgnacyjno-stylizacyjnym jest też mleczko termonabłyszczające do włosów koloryzowanych "Chroma Thermique" Kérastase. Nakładam je po myciu głowy zamiast odżywki. Potem rozczesuję włosy grzebieniem, stylizuję tak, jak chcę, i zapominam o piankach, sprejach czy kremach do układania fryzury. To lubię.

Jeszcze bardziej podoba mi się działanie odżywki "Thermo Repair" z serii Expert L’Oréal Professionnel. Kosmetyk nie tylko można, ale wręcz trzeba stosować w połączeniu z suszarką lub innym urządzeniem do stylizacji „na gorąco”. Dopiero wysoka temperatura aktywuje składnik odbudowujący włosy – amidocell. Im częściej używam suszarki czy prostownicy, tym zdrowsze i mocniejsze są włosy. Przydałoby się więcej takich kosmetycznych paradoksów, ale na razie cieszę się z tego jednego.

Marta Sadkowska

Twój STYL 3/2011

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy