Reklama

Okno na Wschód

Azjatycka technologia jest gwarancją jakości nie tylko w przypadku samochodów czy komputerów. Ostatnio Japonki i Koreanki stały się guru również w dziedzinie urody.

Podczas wizyt w światowych laboratoriach kosmetycznych zawsze dopytuję o to, jakie będą w najbliższym czasie trendy w pielęgnacji, czym obecnie inspirują się badacze, poszukując nowych, jeszcze skuteczniejszych składników. Ostatnio zauważyłam, że większość naukowców jako mekkę urody podaje Seul i Tokio. Potwierdza to Andrea Weber, dyrektor badań i rozwoju laboratoriów marki Baborw Aachen. - Z Korei Południowej pochodzi trend na esencje, maski w płatkach, kosmetyki tzw. sensoryczne, czyli zmieniające konsystencję, np. olejek w żelu. Z Japonii przyszła moda na preparaty o działaniu antyutleniającymi detoksykującym. Z kolei Marie Swisher, szefowa ds. rozwoju z laboratorium Mary Kay w Dallas, jako przykłady trendów pochodzących z Dalekiego Wschodu wymienia, oprócz wszelkiego rodzaju masek, kosmetyki rozświetlające i dodające skórze blasku. Do tej listy możemy jeszcze dopisać słynną wieloetapową pielęgnację, kremy BB i CC, całonocne maski oraz podkłady w poduszeczce typu cushion.

Reklama

Koreańska lekcja

Żeby lepiej zrozumieć, na czym polega dbanie o urodę w Korei i dlaczego jest tak skuteczne (trudno spotkać skośnooką czterdziestoparolatkę z widocznymi zmarszczkami), warto sięgnąć po "Sekrety urody Koreanek..." autorstwa Amerykanki koreańskiego pochodzenia Charlotte Cho, która wróciła do Seulu po latach pobytu w Kalifornii. W książce przestrzega ona przed stereotypem, że koreańskie podejście do urody ogranicza się do 10 kroków oczyszczania i bawełnianych chusteczek-masek. Podkreśla też, że Korea to kraj, w którym pielęgnowanie cery nie jest zestawem zwykłych czynności, tylko częścią kultury. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni przywiązują ogromną wagę do tego, jak wygląda ich skóra - używają na co dzień parasolek przeciwsłonecznych, piją antyoksydacyjne herbaty. 

Kosmetyki dobierają nie pod kątem wieku, ale problemów skóry, przestrzegają pielęgnacyjnych rytuałów (kilka minut dłużej przed lustrem procentuje!), a w ciągu dnia wielokrotnie nawilżają twarz specjalnymi mgiełkami. Uważają, że zamiast walczyć z istniejącymi już zmarszczkami, lepiej zapobiegać ich powstawaniu. Charlotte Cho wyjaśnia też, że duża ilość kosmetycznych patentów na urodę i innowacyjnych kosmetyków wynika z tego, że Koreanki są wybredne. Rzadko przywiązują się do jednego preparatu i chętnie testują wszystkie nowinki, dlatego firmy kosmetyczne cały czas muszą się starać, by sprostać ich wymaganiom. Koreańskie marki próbują wyprzedzać oczekiwania kobiet i są w stanie wymyślić, wyprodukować i umieścić w drogerii nowy produkt w ciągu pół roku. On z kolei stanowi inspirację dla europejskich producentów.

Japońska szkoła

Dla kobiet z Dalekiego Wschodu wzorcem jest piękna jasna cera (stare japońskie przysłowie głosi: biała twarz kobiety zakrywa wiele defektów) i dlatego obsesyjnie unikają słońca. Parasolki przeciwsłoneczne nie są tam ekstrawagancją, a ubrania z filtrem noszą nie tylko dzieci na plaży. Z tego powodu większość kremów ma bardzo wysoką ochronę przeciwsłoneczną (50 SPF to standard). Choć przy takim zabezpieczeniu trudno się opalić, to i tak największą popularnością cieszą się w Japonii kremy wybielające. Japonki do perfekcji mają też opanowane sposoby oczyszczania skóry - stąd właśnie wywodzi się metoda OCM (oil cleansingmethod), zgodnie z którą olej rozpuszcza olej. Oddzielne olejki do mycia twarzy przeznaczone są do cery suchej, normalnej i tłustej. Japonki wykonują także regularnie masaż twarzy. Głaskanie, oklepywanie i podszczypywanie skóry poprawia jej owal, rozluźnia mięśnie i przeciwdziała zmarszczkom. Świetnym sposobem na lifting, poprawę napięcia i wygładzenie zmarszczek jest masaż tsuboki, podczas którego uciskane są wybrane punkty na twarzy, szyi i głowie. 

Do najważniejszych rytuałów pielęgnacyjnych należy jednak mycie. Namydlone ciało przeciera się szorstkimi rękawiczkami, które delikatnie ścierają martwy naskórek i poprawiają mikrokrążenie. Dużą popularnością cieszą się w Japonii gorące źródła, czyli onseny. Kąpiel w gorącej wodzie pełnej oligoelementów nie tylko relaksuje, ale też poprawia wygląd skóry. Obsesją Japonek jest odchudzanie i zdrowa dieta. Wierzą, że działa ona również przeciwstarzeniowo. Jak podają Naomi Moriyama i William Doyle, autorzy książki "Japonki nie tyją i się nie starzeją", wskaźnik otyłości jest tam najniższy wśród krajów rozwiniętych, a kobiety wyglądają średnio o dziesięć lat młodziej, niż wskazuje ich metrykalny wiek.

Egzotyka w słoiku

Aby osiągnąć efekt jasnej, gładkiej i młodej skóry, Azjatki korzystają zarówno z zabiegów gabinetowych (np. laserowych), jak i preparatów z technologicznie zaawansowanymi cząsteczkami oraz z tradycyjnymi składnikami roślinnymi. Dużą słabość mają do jaśminu, który łagodzi podrażnienia i uzupełnia niedobór lipidów, olejku tsubaki, czyli tłoczonego na zimno oleju z nasion kamelii, niwelującego przebarwienia i silnie odżywiającego. W recepturach kosmetyków znajdziemy też ekstrakt z korzenia imbiru, żeń-szenia, z kwiatu wiśni, kiełków ryżu, bambusa czy zielonej herbaty. Ostatnio dużą popularnością cieszą się kosmetyki ze śluzem ślimaka. Błyskawicznie poprawia on kondycję zniszczonej skóry, radzi sobie z trądzikiem, zaskórnikami i rozszerzonymi porami, niweluje przebarwienia i blizny. Ten pielęgnacyjny hit trafił również do Polski. Firma Vis Plantis w linii Helix Vital Care proponuje krem z filtratem ze śluzu ślimaka. 

Od razu też należy wyjaśnić, że przy zdobywaniu tego składnika nie ginie żaden ślimak. Pozyskiwanie śluzu odbywa się okresowo, a stosowane metody nie przynoszą zwierzętom cierpienia (jest to na przykład gilgotanie, podczas którego zwiększa się produkcja śluzu). W recepturach kremów europejskich marek znajdujemy coraz więcej azjatyckich składników. W perłowym żelu pod prysznic Lirene jest ekstrakt z kwiatu lotosu oraz wyciąg z bawełny. Za ich pomocą możemy wykreować we własnej łazience atmosferę japońskiego rytuału kąpielowego. Jak? Wzorem Azjatek najpierw weźmy kilkuminutowy ujędrniający prysznic, a potem relaksującą kąpiel w wannie z olejkami lub - zgodnie ze wschodnią tradycją - małą czarką sake.

Jak pachnie Azja?

Chcesz ofiarować Japonce lub Koreance perfumy w prezencie? Przemyśl to, bo zgodnie z tamtejszym savoir-vivre’em to duży nietakt. Również obfite spryskiwanie się pachnidłem jest niemile widziane. Zapach powinien być dyskretny albo... może go w ogóle nie być. Tak nakazuje tradycja, choć nie oznacza to, że nie istnieją tam perfumerie. Jednak Japończycy najchętniej wybierają kompozycje lekkie i dyskretne. Za to w Europie nie brakuje perfum inspirowanych Azją. Znajdziemy w nich woń kwiatów, przypraw (goździków, imbiru czy trawy cytrynowej), sandałowca i kadzidła. I z reguły nie należą one do najlżejszych...

11/2016 PANI

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy