Reklama

Flirt z filtrem

Ostre słońce rozgrzewa ciało, rozpala zmysły i… przysparza nam zmarszczek. Mimo że większość z nas smaruje się kremami z filtrem, jedynie trzy kobiety na dziesięć robią to prawidłowo. To wynik najnowszych badań.

Bądźmy sprawiedliwi. Promienie słoneczne mają swoje dobre strony. Podnoszą poziom endorfin, hormonów, które wywołują uczucie przyjemności. Zmniejszają apetyt, zwłaszcza na słodycze, po które odruchowo sięgamy, by poprawić sobie nastrój – dlatego latem najłatwiej się odchudzać!

– Rozsądna dawka opalania wzmacnia też kości. Wystarczy piętnastominutowy spacer po plaży, żeby twój organizm wytworzył niezbędną dla zdrowia porcję witaminy D3. Potrzebujemy jej nie tylko w okresie niemowlęcym, ale też po 50. urodzinach – mówi dr Ivana Stanković z warszawskiego Gabinetu Dermatologii Ogólnej i Estetycznej Dermea. Czym grozi niekontrolowane opalanie, przypominamy co roku. Na krótką metę możemy spodziewać się poparzeń skóry, na dłuższą – przedwczesnych zmarszczek, przebarwień, znamion potocznie zwanych pieprzykami, a w skrajnych przypadkach nowotworów skóry. Co gorsza, konsekwencje kąpieli słonecznej mogą ujawnić się dopiero za kilka, a nawet kilkanaście lat. Ale kto wtedy będzie pamiętał o wakacyjnych grzechach?

Reklama

Niewidzialni strażnicy

W krajach azjatyckich aż 78 proc. kobiet używa na co dzień kosmetyków z filtrem, podczas gdy w krajach europejskich jedynie 15 proc., wynika z danych opublikowanych na 22. Światowym Kongresie Dermatologicznym, który odbył się w maju tego roku w Seulu. Jak widać, w naszej części świata wciąż uważamy, że opalona skóra dodaje nam seksapilu. Na szczęście dzięki najnowszym preparatom ochronnym możemy połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli złocisty kolor skóry ze skuteczną ochroną.

Już drugi sezon oprócz kremów i emulsji mamy także olejki z bardzo wysokim faktorem (Vichy – Capital Soleil SPF 40, Ambre Solaire SPF 20), które nie tylko unieszkodliwiają promienie UV, ale i nabłyszczają ciało. Inny patent to serum przyspieszające opalanie, np. Terracotta, Guerlain, które nakładamy pod krem z fi ltrem. Gwarancję delikatnej opalenizny dają nam też kosmetyki Sun Care, Lancaster, ze specjalnym aktywatorem opalania o nazwie TAC oraz te z linii Dior Bronze z rozświetlającym skórę i utrwalającym opaleniznę kompleksem Tan-Protect. Te ostatnie mają perfekcyjną konsystencję. Nie są tłuste, nie kleją się i dają uczucie nawilżenia.

A jeśli przeszkadza ci, że krem z filtrem dostaje się do oczu i szczypie, wybierz Anthelios, La Roche-Posay, który nie spływa po twarzy z potem czy wodą. Wszystkie te udogodnienia stworzono po to, abyśmy jak najczęściej sięgały po filtry. Pod względem zużycia kosmetyków ochronnych Polki są, niestety, w tyle za krajami Europy Zachodniej. O ile Francuzki czy Hiszpanki w ciągu wakacji zużywają średnio 2,5 tubki kremu, my zadowalamy się zaledwie jej połową, wynika z danych marki Avene .

Pod specjalną ochroną

Jeśli masz problem z wyborem kremu ochronnego, zacznij od analizy rodzaju cery. I tak, jeżeli masz skłonność do podrażnień i alergii, specjalnie dla ciebie stworzono gamy, w których znajdują się wyłącznie filtry mineralne (np. „biała” linia Avene czy Ecran Mineral, SVR) lub zmniejszona dawka filtrów chemicznych (Anthelios, La Roche-Posay), a przy tym zwiększona ochrona przed UVA, (głównym winowajcą alergii słonecznych). We wszystkich tych preparatach nie znajdziemy parabenów ani substancji zapachowych. Oddzielne kosmetyki z filtrem SPF 50 opracowano również dla skóry trądzikowej (Lysalpha, SVR), naczynkowej (Rubialine, SVR) i skłonnej do przebarwień (Clairial, SVR).

Wyższa szkoła smarowania

Nie wystarczy zainwestować w dobry krem ochronny, trzeba jeszcze wiedzieć, jak go używać. Wbrew pozorom to nie takie proste. By filtr działał tak, jak obiecuje jego producent, na każdym centymetrze kwadratowym skóry powinny być dwa miligramy kremu, co równe jest sześciu łyżeczkom specyfiku na wszystkich odkrytych partiach ciała. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi w Holandii dla „British Journal of Dermatology” zużycie o połowę mniejszej od zalecanej dawki kremu SPF 50 nie daje ochrony równej SPF 25, ale zaledwie 6.

Drugi zasadniczy błąd popełniany najczęściej to nierównomierne rozprowadzanie preparatu. Miejsca z reguły przez nas zaniedbywane to nasada włosów, uszy, zagłębienie pod szyją, wierzchnia strona dłoni i stóp, wewnętrzna kolan oraz okolice ciała tuż przy kostiumie kąpielowym. I jeszcze jedno. Filtry chemiczne nie działają od razu po posmarowaniu, potrzebują około kwadransa. Zanim ten czas upłynie, lepiej chować się w cieniu.

W słońcu malowane

Wakacyjne przyjemności nie kończą się na plażowaniu. – By ogorzała od słońca twarz dobrze prezentowała się podczas wieczornego party, do wakacyjnej walizki oprócz preparatu z filtrem spakuj krem tonujący, który nawilży i wyrówna koloryt cery – radzi Beata Milczarek, makijażystka Sisley. – Do tego sypki puder, jeśli masz tendencję do świecenia, i oczywiście bronzer. Na początku urlopu podkreślaj nim tylko policzki i grzbiet nosa, w miarę opalania – czoło i brodę.

Jeśli myślisz, że tegoroczne lato będzie należeć do złota, miedzi i brązu, jesteś w błędzie. Tym razem stawiamy na intensywne barwy: turkus, bananową żółć, nawet róż. Największym hitem są kolorowe (najlepiej w odcieniu morskiej laguny) mascary. W połączeniu z muśniętą bronzerem cerą wystarczą za cały makijaż oczu.

W upalny dzień lepiej sprawdzają się kosmetyki o kremowych konsystencjach – są odporniejsze na ścieranie i spływanie. Gdy chcesz utrwalić makijaż, spryskaj wcześniej twarz wodą termalną. Powtórz cały zabieg, gdy się umalujesz, i poczekaj, aż skóra wyschnie (nie dotykaj jej!). Tym samym twój wakacyjny make-up przetrwa długie godziny.

Joanna Hryniewska

Pani 7/2011

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: kremy z filtrem | pielęgnacja | opalanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy