Azjatycka piękność
Koreanki i Japonki mają przepiękne cery. Nie dziwi więc, że ich kosmetyki robią furorę. Kiedyś kupowane wyłącznie w sieci, dziś trafiają do drogerii.
Jak wynika z badań, każda Koreanka stosuje średnio osiemnaście kosmetyków do twarzy, podczas gdy Europejka tylko cztery. Azjatki stawiają jednak na pielęgnację (80 proc. rynku to preparaty pielęgnacyjne!), my zaś na tuszowanie niedoskonałości.
Azjaci czerpią z przyrody - ich kosmetyki są pełne naturalnych ekstraktów, które nas często szokują (np. śluz ślimaka czy ekstrakt z jadu węża albo z gniazd jaskółczych). Najbardziej naturalne są kosmetyki koreańskie i japońskie.
Ich producenci skupiają się na składnikach aktywnych, rezygnując często z tzw. upiększaczy (np. esencji zapachowych czy parabenów). To dlatego azjatyckie kosmetyki często nie mają żadnego zapachu i nie wyglądają szczególnie pięknie. We wszystkich zaś są wysokie filtry przeciwsłoneczne (minimum 30), bo dla kobiet z Azji ideałem jest jasna cera.
Jad pszczeli stymuluje produkcję kolagenu i elastyny. Przyspiesza odnowę komórek.
Śluz ślimaka błyskawicznie regeneruje skórę i utrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia.
Wśród azjatyckich kosmetyków przeważają kremy przeciwzmarszczkowe o wysokim stężeniu składników aktywnych i skoncentrowane sera do twarzy. Są też pudry myjące do twarzy (niewielką ilość rozpuszcza się w wodzie i mieszanką myje twarz), balsamy w kostce i maseczki na bawełnianej płachcie (tzw. mask sheet, czyli wykrój z powycinanymi otworami na oczy, usta i nos, nasączony odżywczą esencją).
Furorę robią tasiemki... na powieki, które przyklejone do skóry zapobiegają opadaniu powiek. Są niewidoczne, więc nie trzeba robić makijażu. Kosmetyki z Azji można kupić już za kilkanaście złotych.
Ze względu na naturalny skład, azjatyckie preparaty bardzo często mają krótki termin przydatności. Niech cię też nie zwiedzie konstystencja kosmetyków: Azjatki stosują wiele kremów na raz, dlatego są one z reguły lekkie.