Reklama

Meghan i Harry tuż przed porodem mają poważne kłopoty

Kilka dni przed porodem książęca para musi stawić czoła poważnym oskarżeniom. Chodzi o kradzież.

To miał być gest w kierunku fanów książęcej pary. Konto na Instagramie, założone zaledwie tydzień temu, już budzi kontrowersje. Okazało się bowiem, że nazwa wykorzystana przez księżną Meghan i księcia Harrego, funkcjonowała wcześniej w sieci. Jak to możliwe? 

Trzy lata temu angielski instruktor jazdy założył profil na Instagramie. Kevin Keiley, jako kibic Reading FC (potocznie Royals) i mieszkaniec West Sussex, swój profil w mediach społecznościowych nazwał @sussexroyal.

Teraz Keiley ma problem. Okazało się bowiem, że książęca para postanowiła wykorzystać tę nazwę, promując swoje życie na Instagramie. Trzeba przyznać, że był to strzał w dziesiątkę, bowiem konto Meghan Markle i księcia Harry’ego w ciągu ostatniego tygodnia pobiło rekord oglądalności w mediach społecznościowych. 

Reklama

Wystarczyło kilka godzin, aby profil książęcej pary na Instagramie polubiło ponad cztery miliony fanów. Eksperci podkreślają, że to rekordowy wynik.

Jednak sukces może zamieć się w skandal. Bowiem 55-letni internauta z West Sussex jest zirytowany zachowaniem książęcej pary. Nikt nie zapytał go o pozwolenie na użycie nazwy @sussexroyal, nie poinformował o zabraniu dostępu do stworzonego przed laty konta, które nagle wygasło. O całej sprawie Kevin Keiley dowiedział się od syna.

>>>Jak doszło do tej sytuacji? Dowiesz się na kolejnej stronie<<<

Nazwa profilu na Instagramie została zmieniona bez zgody użytkownika z @sussexroyal na @_sussexroyal.

Zarządzający Instagramem poinformowali, że wszystkie działania odbyły się zgodnie z polityką firmy. Jeżeli konto w mediach społecznościowych nie jest aktywne przez dłuższy czas, można dokonać zmiany nazwy.

Kevin przyznaje, że konto służyło mu głównie do obserwowania innych i śledzenia postów, które były w kręgu jego zainteresowań. Co nie zmienia faktu, że czuje się rozgoryczony zaistniałą sytuacją. Tym bardziej, że nikt z rodziny królewskiej nie kontaktował się z nim w tej sprawie i nie próbował tego wyjaśnić.

Co ciekawe, taką samą nazwą Kevin Keiley posługuje się na Twitterze i już widzi, że przybywa mu obserwatorów. Jednak jest pełen obaw, czy wkrótce i to konto nie zostanie mu odebrane bez jego wiedzy i zgody. Dlatego już dziś w wywiadach, których udzielił m.in. stacji BBC, stawia pytanie otwarte dedykowane książęcej parze: "Harry i Meghan. Jeśli chcecie mieć moje konto na Twitterze, czy możecie wykazać się szacunkiem i porozmawiać ze mną na ten temat?"

Póki co rzecznik prasowy książęcego dworu nie komentuje zaistniałej sytuacji, a pokrzywdzony internauta musi pogodzić się z utratą założonego przed laty profilu. Jak sam podkreśla, może kiedyś powróci na Instagram, ale nie będzie obserwował poczynań książęcej rodziny. 

Zobacz także: 

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Meghan Markle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy