Reklama

Julio Iglesias: O jego miłosnych podbojach krążyły legendy

​Julio Iglesias w całej karierze zdobył ponad 2600 złotych i platynowych płyt, a jeszcze więcej miał ponoć kochanek. Do tego tematu podchodzi z humorem: - A to rachunki do 1976 r.! Do 2014 r. musiało być ich już jakieś 20 tysięcy - twierdzi. Nie prowadzi rejestru swoich podbojów, bo, jak mówi, wcale nie było ich tak wiele.

W pogoni za karierą...


W dzieciństwie nie myślał o muzycznej karierze, nie przyjęto go nawet do szkolnego chóru. - Będzie lepiej, jeśli zajmiesz się piłką nożną - usłyszał. Połączył więc studia prawnicze z grą w rezerwie Realu Madryt. Marzył o hiszpańskiej pierwszej lidze, a gdyby to nie wyszło, o karierze w dyplomacji. Wszystko zmieniło się pewnej feralnej nocy 1963 r., gdy wsiadł ze znajomymi do samochodu. Obudził się po wypadku w szpitalu, sparaliżowany od pasa w dół, z częściowo zmiażdżonym kręgosłupem.

- Jednego dnia byłem facetem pełnym sił, następnego nikt nie dawał mi szans, że kiedykolwiek będę samodzielnie chodził. Nauczyłem się kontrolować ból, każdego dnia godzinami rozkazywałem mózgowi: rusz palcem, rusz ręką albo stopą - opowiadał po latach. Pielęgniarz przyniósł mu gitarę, by pracował nad rehabilitacją dłoni. Smutek i inne trudne emocje zaczął przelewać na papier, powstały pierwsze piosenki. Szpitalny telewizor pokazywał akurat transmisję z festiwalu piosenki w Benidorm.

Reklama

- Powiedziałem sobie, że za dwa lata będę tam występować. Nie udało się, był tam dopiero po pięciu latach. Ponad dwa zajęła intensywna rehabilitacja. Zdołał pojechać do Anglii na naukę języka, po zajęciach grał dla publiczności w pubach, zakochał się w pięknej Gwendolinie, którą opisał w piosence. Poruszał się coraz lepiej, a niedługo miał już tańczyć na scenie - w Benidorm wygrał Złotą Syrenę, najważniejszą nagrodę festiwalu. Zwycięska piosenka nosiła tytuł "La vida sigue igual", czyli "Życie toczy się jak zwykle".

Od tego momentu jego życie ze zwykłością nie miało już nic wspólnego. Następna była Eurowizja w 1970 r. Zajął czwarte miejsce, a jego "Gwendolyne" została nagrana w czterech językach, była numerem 1 na listach w Hiszpanii i całej Ameryce Łacińskiej. - Eurowizja była dla mnie pierwszą lekcją międzynarodowego współzawodnictwa, wiele się dzięki niej nauczyłem. W tym samym roku na jednej z imprez poznał Marię Isabel Preysler Arrastię, dziennikarkę i prezenterkę telewizyjną z arystokratycznej rodziny. Po kilku miesiącach została jego żoną, gdy brali ślub w styczniu 1971 r., była już w ciąży. We wrześniu na świat przyszła córka Chabeli, w 1973 r. rodzi się Julio Iglesias Junior, dwa lata później Enrique.

Para nie schodzi z okładek magazynów, w wywiadach opisuje swoje szczęście, ale nie potrwa ono długo. Gdy rozwodzili się w 1979 r., Julio miał już na koncie niemal 40 mln sprzedanych krążków i to chyba właśnie jego sława zabiła ich miłość. Maria siedziała w domu z dziećmi, on był wiecznie nieobecny, w rozjazdach. Prasa łączyła go z amerykańskimi megagwiazdami: Dianą Ross, Priscillą Presley i Bianką Jagger, a on nie zaprzeczał. W wywiadach mówił tylko: - Uwielbiam sypiać w hotelach, bo kiedy budzę się rano, mogę wyjść na spacer, a kiedy wracam, wszystko jest świeżo posprzątane, czyste i nowe, nawet mydło. Najwyraźniej domu nie uważał za równie przyjemne miejsce. Tuż przed rozwodem kupił za 650 tys. dolarów luksusową rezydencję w Miami.

Dziś wycenia się ją na 28 mln, trafiła na listę dziesięciu najdroższych domów południa USA, a piosenkarz od 1997 r. ma w Miami nawet swoje oficjalne święto - 8 września to "Dzień Julio Iglesiasa". Choć do dziś nie mówi perfekcyjnie po angielsku, na początku lat 80. podpisał lukratywny kontrakt płytowy z wytwórnią CBS. Przebój "To All the Girls I’ve Loved Before" ("Do wszystkich dziewczyn, które wcześniej kochałem") stał się hitem, a jego wymowny tytuł na całym świecie określił wizerunek Iglesiasa jako wcielenie latynoskiego kochanka.

Łączono z nim królowe piękności: Miss Universe Karen Baldwin, Miss Hiszpanii i Europy Noelię Alfonso, znaną z gigantycznego biustu Wenezuelkę Virginię Sipl, niemiecką modelkę Pitt Kippenhahn, aktorkę Marię Conchita Alonso... Na kilka lat związał się z amerykańską aktorką Vaitiare Banderą, która później w swoich wspomnieniach pisała: - Każdej nocy w naszym łóżku pojawia się inna kobieta - jedna z takich, które on uwielbia, z wielkimi piersiami. On sam w wywiadach mówił: - Co mogę poradzić? Kocham dziewczyny jak szalony, odkąd skończyłem 4. rok życia.

Tylko jedna rzecz zdołała zakłócić w tamtym czasie rajskie życie Iglesiasa - porwanie jego ukochanego ojca. Porywacze domagali się miliona dolarów, ofiarę przetrzymywali z malutkim pokoju bez okien, codziennie mówiąc jej, że nazajutrz zginie. Na szczęście policji w brawurowej akcji udało się odbić porwanego. Julio odetchnął - był silnie związany z rodzicami, to oni pielęgnowali go po wypadku, namawiali, by pisał wiersze, zachwycali się jego piosenkami. - Ojciec kupił połowę nakładu moich płyt - śmieje się gwiazdor, który sprzedał ich 300 mln. - Był moim przyjacielem, moim największym autorytetem.

...i za szczęściem


Wbrew sławie uwodziciela Julio zawsze marzył o wielkiej miłości i rodzinie - takiej, w jakiej sam się wychował. Drugą szansę los zesłał mu na lotnisku w Dżakarcie w Indonezji, gdy 5 grudnia 1990 r. spotkał 23-letnią holenderską modelkę Mirandę Rijnsburger. Zdobył jej adres, wysłał kwiaty, w bileciku było zaproszenie do Miami. Chociaż miała w Amsterdamie chłopaka, przyleciała do Julia kilka dni po świętach. Od tamtej chwili są nierozłączni. Oczywiście, była onieśmielona jego reputacją kobieciarza.

- Kto by nie był? Ale szaleńczo się w nim zakochałam, i myślę, że on we mnie też. W 2010 r. w Nostalgia 55 kameralnym kościele w Hiszpanii w końcu wzięli ślub - aby uhonorować 20-lecie ich miłości, jak sami się śmieją. To ona zwlekała, on już nawet nie liczy, ile razy ukochana odrzuciła jego oświadczyny. - Czekam, aż nasze bliźniaczki będą na tyle duże, żeby mogły zostać druhnami - droczyła się.

Zamieszkali w rezydencji na Dominikanie, gdzie Iglesias jest właścicielem kilku hoteli i współwłaścicielem lotniska, w 2005 r. dostał nawet obywatelstwo tego kraju, ale wciąż wraz z rodziną krąży między Hiszpanią i USA. Towarzystwo jest spore, bo z Mirandą dorobili się pięciorga dzieci: bliźniaczek Cristiny i Vitorii i synów Miguela, Rodrigo i Guillermo, który urodził się jako ostatni w 2007 r., gdy Julio miał już 64 lata. Na ślubie brakowało dzieci Julia z pierwszego małżeństwa - choć utrzymuje z nimi regularny kontakt, to, jak twierdzi, dopiero teraz dojrzał do ojcostwa. Zawsze starał się być z nimi, wspierać je finansowo, ale zabrakło bliskości, uwagi.

- Na pewno poświęcam więcej czasu moim dzieciom z Mirandą. Ale wszystkie ośmioro kocham dokładnie tak samo - zwierza się. - Rozmawiałem z Julio Juniorem wczoraj, z Enrique cztery miesiące temu. Czasami tak wypada, że nasze samoloty lądują na tym samym lotnisku. Gdy mój ląduje pierwszy, zawsze na niego czekam, gdy jego - on na mnie nigdy. Jestem dumny z jego sukcesu, ale widujemy się dwa razy do roku. Julio nigdy nie poznał dziewczyny syna, Anny Kurnikowej, choć ich burzliwy związek trwa od lat. Gwiazdor nie jest już młody, ale nadal kipi energią i radością życia. I koncertuje tyle samo, co kiedyś. - Kocham być Julio Iglesiasem. I kocham być kochanym - podsumowuje.

AGAD

Zobacz także:


Nostalgia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy