Reklama

Jan Wieczorkowski. Ojciec na planie

Dawniej wydawało się, że będzie kolejnym wiecznym chłopcem. Wszystko zmieniło się, kiedy założył rodzinę. Dziś wie, że życie to nie tylko piękne chwile.

Najbardziej stresuje go sytuacja, gdy pisze się o nim "wieczny Piotruś Pan". Bo Jan Wieczorkowski (47) już dawno za takiego się nie uważa, mimo bujnej przeszłości imprezowicza. Ale jeszcze bardziej się denerwuje, gdy telefon z nowymi propozycjami milczy. 

- Czasami istnieje straszna potrzeba zagrania czegoś. Boli, gdy długo nie można jej zrealizować. Wiem, bo miałem dwa lata przerwy - mówił niedawno w "Vivie!" aktor teatralny i filmowy. 

Ten trudny okres przypłacił nie tylko obniżeniem standardu życia, swojego i rodziny, ale też przygnębieniem. W końcu przemógł się i zadzwonił z prośbą do znajomego producenta. Ten akurat miał wakat i, jak mówi Wieczorkowski, "wrócił do boksu". Na szczęście na brak pracy w ostatnim czasie nie może narzekać. Dzięki serialom znów jest w czołówce polskich gwiazd.

Reklama

Kostium? Niekoniecznie

Choć Janek często gra w  serialach współczesnych, a  jego ukochaną rolą jest ta z  serialu "Fala zbrodni", to największą popularność i  rozpoznawalność dały mu produkcje historyczne. Co ciekawe, w czasach szkolnych Wieczorkowski był na bakier z historią. Pewnie dlatego nie do końca lubi seriale kostiumowe. 

- Nie jestem fanem przebierania się w filmie. Wolę skupić się na grze aktorskiej, choć przyznaję, że czasem kostium pomaga zagrać aktorowi rolę- mówił w wywiadzie dla portalu Interia.pl. 

Tymczasem w kostiumie (a zwłaszcza mundurze) jest mu bardzo do twarzy.

Życie miłosne Stacha Winnego

To on gra główną rolę w najchętniej oglądanym serialu tej wiosny, czyli "Stuleciu Winnych". Sukces tej produkcji można tłumaczyć niezłym scenariuszem, rewelacyjną obsadą i... dość odważnymi scenami miłosnymi, do których Wieczorkowski bardzo się przyłożył. 

Gra przystojnego wdowca i ojca niezwykłych bliźniaczek. Stanisław Winny jest porządnym mężczyzną, majętnym fachowcem i nic dziwnego, że uganiają się za nim kobiety. Jednak on w życiu kieruje się przede wszystkim zasadami i nie zawsze ma ochotę na seks bez miłości. To trudna rola nieco despotycznego człowieka z  innego stulecia. Wieczorkowski bardzo się starał, by jego bohater na ekranie wypadł wiarygodnie. 

Aktor na długo zapamięta pracę przy tej produkcji. Nie tylko dlatego, że zdjęcia trwały podczas wszystkich pór roku, a on sam, dzięki charakteryzatorkom zatrudnionym także przy programie "The Story of My Life" musiał postarzeć się o ponad 20 lat. 

W czasie pracy nad serialem Wieczorkowski bardzo przeżywał chorobę starszego syna Janka (10). 

- Leżał miesiąc w szpitalu, czekaliśmy na wyniki badań, nie było wiadomo, czy choroba nie będzie postępować.  Żyłem w stresie i niepewności, a jednocześnie musiałem się skupić, bo wiedziałem, że w serialu robimy coś ważnego i dobrego. Do tego miałem premierę "Czarnej komedii" w teatrze, a więc śmiech i farsa. Nigdy człowiek do końca nie jest przygotowany na takie sytuacje, ale jedno mogę powiedzieć. Można dostosować się do każdej sytuacji. Nawet najcięższej i najgorszej. Tak jesteśmy skonstruowani - mówił w "Vivie!".

I przyklaśnie mu w tych słowach każdy pracujący rodzic, który musiał zarabiać na życie ze świadomością, że jego dziecko przebywa w szpitalu i może cierpieć.

Huczący ojciec

Jan, po tym, gdy na świat przyszli jego synowie, bardzo się zmienił. Dziś priorytetem są potrzeby dzieci, Janka i Vincenta (5). 

- W ogóle nie myślałem, że założę rodzinę. Byłem pewny, że przehulam życie. Rodzina to jest chyba mój największy sukces. Przy chłopakach zrozumiałem, na czym to wszystko polega - mówił w wywiadzie w "Twoim Stylu" Jan Wieczorkowski.

Dlatego zawsze stara się wracać z planu jak najszybciej, by pobyć z rodziną. Aktor potrafi się świetnie zajmować synami, choć przyznaje też szczerze, że nianią na pełen etat nie mógłby być. Także dlatego, że to zawód daje mu największą satysfakcję i  bez niego nie potrafiłby żyć. A poza tym, tatą cierpliwym nie jest i zdarza mu się huknąć na chłopców. 

- Na co dzień trudnych momentów jest wiele, zbyt szybko tracę cierpliwość, nie panuję nad emocjami. Czasem, kiedy synowie rozrabiają, niepotrzebnie robię im awanturę: "Chłopaki, też mam życie, pracę, potrzebuję spokoju" - przyznał Wieczorkowski, dodając, że oczywiście bardzo kocha swych urwisów.

Zobacz także: 


Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy