Reklama

Ilona Felicjańska: Sukcesem jest umiejętne bycie tu i teraz

W tym tygodniu w "20m2" Łukasza Jakubiaka po raz drugi gościła Ilona Felicjańska. Znana polska modelka, gwiazda pokazów, autorka wielu książek, m.in tych o alkoholizmie. W kawalerce podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat życia, samoakceptacji, pieniędzy, a także uzależnień. Na początku Łukasz zapytał Ilonę czy wiedząc wcześniej o wszystkich konsekwencjach, które się wydarzą po wypadku, wsiadłaby w samochód, w którym miała odbyć się kolizja czy nie. Wchodzę, nie zmieniam nic.

- Tak to był bardzo smutny czas, zwłaszcza rok 2010-2011, kiedy naprawdę byłam pogubiona, kiedy działy się najgorsze rzeczy, najtrudniejsze sytuacje z byłym już mężem, najtrudniejsze sytuacje z ludźmi, których nazywałam przyjaciółmi. Ja gubiąca się i zastanawiająca "co teraz?", mam dzieci, mam rodzinę, jestem osobą publiczną, jestem społecznikiem, mam pewne obowiązki wobec moich partnerów... to był bardzo ciężki czas, w którym już chciałam się pożegnać. Nie, nie zmieniłabym nic.      

Łukasz wspomniał o tym, jak podczas ich spotkania przy kawie Ilona powiedziała, że kupiła sobie laptopa, a wcześniej takie rzeczy były dla niej niemal niezauważalne.

Reklama

- Tak, był taki czas kiedy naprawdę nie miałam pieniędzy i wtedy zauważyłam, jak działa życie. Wcześniej kupowałam sporo rzeczy zazwyczaj na wyprzedażach, nie jestem rozrzutna, ale te rzeczy były, ja je miałam, więc później, jak nie miałam kompletnie pieniędzy, to miałam całą szafę ubrań po to żeby jednak wyglądać, jednak nie musieć być tak bardzo ubogą choćby w psychice. Pamiętam czas, to było całkiem niedawno, to było niespełna rok temu chyba, gdzie popłakałam się w jednej z sieciówek gdy kupiłam sobie za 170 zł pierwsze jeansy, bez proszenia o rabat, bez proszenia o cokolwiek, po prostu poszłam i wyjęłam to tylko 170 zł - to był bardzo ważny czas dla mnie, żeby zupełnie inaczej patrzeć na pieniądze - tłumaczy Felicjańska.  

Łukasz spytał, który moment doprowadził do przelania się szali.

- Za bardzo zaczęłam wierzyć w słowa innej osoby i dlatego teraz wiem, że to co uważamy za magię, to tak naprawdę są słowa. Bo słowami możemy ludziom dać nadzieję, dać wiarę, wzmocnić ich i to oni zaczną tworzyć swoje piękne życie, ale słowami możemy też zabić. Doprowadziłam do momentu, kiedy zaczęły mnie czyjeś słowa zabijać. Sytuacja dookoła, wszystko, co się działo, hejt, media, plus osoba bliska, która tez nie szczędziła mi nieprzyjemnych słów... stwierdziłam, że ja już nie chcę, że nie dam rady. Mało tego, ja uwierzyłam, że jestem tak beznadziejną osobą, że moja nieobecność mogłaby być lepsza dla moich synów. Byłam w tak silnej depresji i tak złym stanie. No ale znowu, to być może było mi potrzebne, żeby teraz wielokrotnie słysząc "chciałabym popełnić samobójstwo" móc powiedzieć: "Ja też chciałam, ja też chciałam i nawet próbowałam to zrobić. Nie udało mi się, na szczęście" - dodaje.  

Łukasz dopytał czy próbowała leczyć się za pomocą leków.

- Lekami jest najłatwiej. Ale na szczęście mi się nie udało, więc może nie warto próbować, może warto zacząć szukać siebie...   Pisarka sama przyznała się, że oprócz studium psychologicznego oraz treningów trzy razy w tygodniu, bierze też lekcje śpiewu.

- Tak chodzę na lekcje śpiewu (śmieje się). W trzeciej klasie podstawówki jak przyszłam do nowej szkoły ze wsi, gorsza, żyrafa, Pan Graliński od muzyki przy naborach do chóru powiedział na całą klasę: "Ty Felicjańska, już więcej nie śpiewaj, ty czytaj nuty" - klasa w śmiech, ja upokorzona.

- Nie śpiewałam prawie trzydzieści lat, ani żadnej kolędy, nic. W pewnym momencie pomyślałam sobie (..) rób rzeczy których nie lubisz, rób rzeczy których się boisz, bo tylko jak zaczniesz je robić, zrozumiesz że możesz więcej. I poszłam na lekcje śpiewu.  

Na koniec Łukasz zapytał, czy Ilona oficjalnie jest zakochana. Opowiedziała twierdząco.

Styl.pl/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy