Reklama

Grażyna Torbicka: To podróże ukształtowały mój styl

Jej wysublimowana elegancja i wdzięk sprawiają, że dla wielu Polek jest wzorem dobrego smaku i ogłady. O swojej fascynacji Francją, o pięknie i kształtowaniu własnego stylu opowiada Grażyna Torbicka.

Styl.pl: Czym jest dla pani piękno?

Grażyna Torbicka: - Piękno jest dla mnie stylem życia.  Sposobem na to, żeby dawać innym coś z siebie i to w różnych formach. Można to robić przez swoje osobiste działanie i pokazywanie, że warto realizować swoje marzenia i pasje, bo to odzwierciedla się później na naszych twarzach. Dzięki temu stajemy się piękniejsi.

Ale można też inspirować innych, by wierzyli w siebie, dbali o siebie. Dla mnie piękno ma bardzo różne znaczenia. I piękno w tym powszechnym znaczeniu, jako piękno zewnętrzne, jest na ostatnim miejscu. Najważniejsze piękno określa to, jacy jesteśmy, jak realizujemy nasze marzenia i co jesteśmy w stanie dać z siebie innym.

Reklama

Jak kształtował się pani styl?

- Lubię minimalizm - to jest bezpieczny styl. Rzadko popełniam  jakieś modowe szaleństwa. Myślę, że mój  styl kształtował się poprzez podróże, poznawanie innych krajów, kultur.  Obserwowałam na przykład sposób ubierania się i zachowania Francuzek i ich styl, prosty i minimalistyczny, zawsze mi się podobał.

Jak to się stało, że Francja zaczęła panią inspirować?

- Moja pierwsza fascynacja Francją była związana właśnie z podróżą. Jeszcze jako dziecko, mając dziesięć czy jedenaście lat,  miałam okazję po raz pierwszy odwiedzić Paryż. Razem z rodzicami mieszkaliśmy na polu namiotowym pod Paryżem. Spędziliśmy tam dwa dni, bo po prostu na tyle było nas stać. Pamiętam, że miałam  wtedy mapę, na której były zaznaczone obrazkami najważniejsze miejsca, jakie  należy odwiedzić będąc w Paryżu.  Razem z tatą codziennie bardzo wcześnie rano wyruszałam na podbój Paryża. A podbój polegał na tym, że na tej mojej obrazkowej mapie wykreślałam kolejne pozycje: odwiedzane monumenty, miejsca, muzea. W ciągu dwóch dni wszystkie najważniejsze rysunki na mapie zostały zakreślone i to chyba wtedy zrozumiałam siłę tego kraju, siłę jego przebogatej kultury. To wtedy po raz pierwszy zobaczyłam wspaniałe malarstwo, może nie wszystko z niego rozumiejąc, ale to była moja pierwsza wizyta w miejscach takich jak Luwr czy Musee d’Orsay.  Jako dziecko fascynowałam się też  oczywiście wieżą Eiffla.

To był ten pierwszy moment, w którym zainteresowałam się Francją.

A drugi?

- Drugi był już związany z moim dorosłym życiem i festiwalem w Cannes. Pojechałam tam po raz pierwszy w 1996 roku, a potem byłam tam przez kolejnych 19 lat. Tam widziałam, jak Francja potrafi z małej nadmorskiej miejscowości , zrobić w miesiącu maju serce światowego kina. 

I jak potrafi utrzymać poziom: niezmiennie wysoki, pełen elegancji. To, że na czerwony dywan w Cannes panowie nie mogą wejść bez muszki , a panie bez eleganckiej kreacji , to nie jest tylko targowisko próżności.  To jest  swego rodzaju styl , sposób wyrażenia  radości z wielkiego święta, jakim jest  festiwal  filmowy, a także wyrażenia szacunku wobec sztuki .

Ale zanim trafiła pani do Cannes, dobrze już pani znała język i kulturę.

Język to najważniejsza sprawa - trudno chłonąć kulturę jakiegoś kraju bez znajomości języka.. Ja zawsze marzyłam, żeby uczyć się francuskiego i  uczyniłam to, idąc do liceum Batorego . Byłam  co prawda w klasie matematyczno- fizycznej , ale mieliśmy fantastyczną panią profesor Wandę Olszewską, która była absolwentką Sorbony i która uczyła nas francuskiego nie poprzez suchą naukę słówek, ale poprzez ciekawe opowieści o francuskiej kulturze historii.

Nie bez wpływu były też moje studia.  Studiowałam teatrologię.  Fascynowała mnie dramaturgia francuska. Przeżywałam  fascynację  Racinem,  fascynację Diderotem, pamiętam  fantastyczne spektakle w Teatrze Dramatycznym . Momentów zrozumienia, że Francja ma nam bardzo wiele do zaoferowania było bardzo wiele.

Pani fascynacja Francją zaczęła się od podróży. Może pani zdradzić naszym czytelnikom swoje ulubione miejsca?

Na pewno gdzieś na Lazurowym Wybrzeżu. Mogę chyba powiedzieć o dwóch ulubionych miejscach. W lecie polecam Juan Les Pins, a zimą Auron.

Z Grażyną Torbicką rozmawiała Izabela Grelowska

  Grażyna Torbicka wspiera French Touch, kampanię, której celem jest promocja francuskiego stylu życia i kultury Francji



***Zobacz materiały o podobnej tematyce*** 


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy