Reklama

Grażyna Torbicka: Bardziej niż kino kocham życie

Grażyna Torbicka jako jedyna Polka znajduje się w elitarnym gronie światowych ambasadorek marki L’Oréal Paris. Reprezentuje również Polskę na czerwonym dywanie Festiwalu Filmowego w Cannes.

Firma L’Oreal Paris od 22 lat ściśle współpracuje z Festiwalem Filmowym w Cannes jako Oficjalny Kreator Makijażu. Kobieta w roli głównej - takie hasło przyświeca tegorocznemu partnerstwu. 16 kwietnia w Warszawie, podczas spotkania z dziennikarzami ambasadorka marki Grażyna Torbicka opowiadała nie tylko o wartych obejrzenia filmach, ale także graniu głównej roli - na scenie i poza nią.

Katarzyna Drelich, Styl.pl: Kilka dni temu zaprezentowano plakat promujący 72. edycję festiwalu w Cannes. Możemy na nim zobaczyć francuską reżyserkę Agnès Vardę, która, stojąc na barkach mężczyzny, patrzy w kamerę. Taka współpraca kojarzy mi się z udanym związkiem.

Reklama

Grażyna Torbicka: - Plakat rzeczywiście pokazuje coś, co jest najważniejsze w każdej relacji, czyli harmonię i partnerstwo. W wielu związkach to właśnie one są gwarancją wzajemnej fascynacji i trwałości. Jednak co sprawia, że po wielu latach ludzie się sobą nie nudzą? Na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

- Wracając do plakatu, Francuzi opisują go tak, że Agnès stoi na ramionach niewzruszonego mężczyzny. Sądzę, że równie dobrze role mogłyby się odwrócić, i to silna kobieta może pomóc mężczyźnie wspiąć się wyżej. Partnerstwo - właśnie z tym kojarzy mi się zeszłoroczna edycja festiwalu - z protestem kobiet związanych z filmem, które walczą z nierównym traktowaniem.

Czy protest spowodował widoczne zmiany?

- Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, bo tegoroczny festiwal ciągle przed nami. Wiemy już jednak, że Nadine Labaki, która zaprezentowała swój film z konkursie głównym (mowa o filmie "Kafarnaum" - przyp. red.) została zaproszona do pełnienia funkcji przewodniczącej jury bardzo ważnej sekcji "Un Certain Regard". Sekcji krótkiego metrażu również będzie przewodzić kobieta, francuska reżyserka Claire Denis. To pokazuje, że hasło Cannes, czyli: "Zapraszamy kobiety, zwracamy na nie uwagę" jest prawdziwe.

- Nie bez powodu mówi się, że Cannes jest kobietą, choć nie zawsze tak oczywiście było. Zmiana to zasługa samych kobiet, które zrozumiały, że ich siłą może być solidarność. Pokazały to właśnie podczas zeszłorocznego manifestu na czerwonych schodach w Cannes (w 2018 roku 82 kobiety związane z przemysłem filmowym, stanęły na schodach przed Palais des Festivals et des Congrès. Ich liczba symbolizowała liczbę reżyserek, które od początku trwania festiwalu, czyli od 1946 roku, zaprezentowały swoje filmy. W tym samym czasie swoje dzieła zaprezentowało blisko 1900 reżyserów - mężczyzn - przyp. red.). W polskim kinie również są postaci, które mogą wzmocnić i wzmacniają pozycję kobiet w świecie filmu, mam tu na myśli m.in. Agnieszkę Holland, Małgorzatę Szumowską, Olgę Chajdas, Agnieszkę Smoczyńską, Agnieszkę Żulewską czy Julię Kijowską.

Odnoszę wrażenie, że dla dobra ogółu, my - kobiety, rzeczywiście potrafimy się zjednoczyć, ale w życiu prywatnym często rzucamy sobie kłody pod nogi.

- Jesteśmy tylko ludźmi, wszyscy mamy chwile słabości. Nie zawsze potrafimy się wznieść ponad własny interes. To ważne, żeby mówić o tym głośno i sobie to uświadomić. Kobiety niewątpliwie powinny się wspierać, bo myślę, że tej kobiecej solidarności jest nadal zbyt mało. I to dotyczy różnych środowisk.

Na konferencji inaugurującej tegoroczne partnerstwo L’Oreal Paris z festiwalem canneńskim mówiła pani o znanym stereotypie, który głosi, że: "im kobieta piękniejsza, tym głupsza".

- Tak, wspomniałam o nim w kontekście festiwalu w Cannes i moich spostrzeżeń z pobytów we Francji. Francuzki kojarzą mi się z kobietami zadbanymi, które zawsze wiedzą, jak się dobrze ubrać, dopasowują swój wygląd do osobowości. Nie boją się, że w z związku z tym, iż przywiązują wagę do dbania o wygląd, będą deprecjonowane czy odbierane jako próżne. Natomiast w Polsce takie stereotypowe myślenie nadal jest zauważalne. Są ludzie, którzy widząc zadbaną kobietę, umalowaną, ładnie ubraną, pomyślą, że nie reprezentuje sobą nic więcej. A czasy się zmieniły i powinnyśmy pamiętać, że wygląd też jest ważny i że powinniśmy go dopasowywać do swojej osobowości. Nie powinnyśmy naśladować innych, kreować się na kogoś, kim nie jesteśmy.

- Warto sięgać po stroje i kolory, w których czujemy się dobrze, które odbijają nasze wnętrze, a nie podążać ślepo za trendami. Na przykład firma L’Oreal ogłosiła, że tegorocznym kolorem szminki, który ma być hitem na festiwalu, jest mocna czerwień. Jednak ja wiem, że moja twarz wygląda w tym odcieniu niekorzystnie, więc spośród całej gamy czerwonych odcieni proponowanych przez L’Oreal mogę wybrać ten, który do mnie najbardziej pasuje. Świat mody i kosmetyków proponuje nam rozmaite trendy, ale to my decydujemy, jak będziemy się malować, co nosić. Bądźmy sobą, bo właśnie wtedy jesteśmy silne.

Powiedziała pani, że kobieta piękna to kobieta zadbana. Jakim rytuałom pielęgnacyjnym jest pani wierna mimo zapracowania?

- Takim rytuałem są spacery. Mam wtedy czas dla siebie, mogę się wyciszyć i poukładać myśli. Lubię także mieć poczucie, że w moim domu panuje ład. Ta świadomość jest dla mnie lepsza, niż wizyta u kosmetyczki. Kiedy jestem spokojna i zadowolona, mogę iść do przodu. Natomiast kiedy widzę, że prowadzenie domu wymyka mi się spod kontroli, wiem, że wzięłam na siebie za dużo obowiązków i powinnam zweryfikować plan pracy.

Czy jest coś, co kocha pani bardziej niż kino?

- Bardziej niż kino kocham życie. Ono pisze zdecydowanie najciekawsze scenariusze.

Można powiedzieć, że życie jest naszym scenarzystą, ale to my je reżyserujemy, my gramy w nim główną rolę. Jak robić to dobrze?

- Żyjąc świadomie. Każda kobieta ma inne potrzeby, dla każdej z nas ważne jest co innego. Ja jestem dojrzałą kobietą, zdążyłam już dobrze siebie poznać, choć zajęło mi to trochę czasu. To momentami było dla mnie prawdziwym utrapieniem, bo analizowałam rozmaite sytuacje, w których czułam się niekomfortowo, swoje błędy, porażki, także sukcesy. Robiłam to, bo wiedziałam, że to dobry sposób by lepiej poznać swoje mocne i słabe strony. Świadomie korzystałam z tego, co oferowało mi życie, w porę dostrzegałam jednak, gdzie tracę czas, którą drogą iść nie warto. Z czasem jednak przyszła refleksja: "dlaczego nie warto?". To także było pewne doświadczenie. Czasem trzeba się z czegoś wycofać, zrobić krok wstecz. Ale nie warto się tego bać, podobnie jak niespodzianek, które przynosi nam życie.

Rozmawiała: Katarzyna Drelich


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy