Reklama

​David Bowie: Tak narodził się idol

David Jones (zanim został Davidem Bowie) - 1965 r. /Getty Images

W wieku dziesięciu czy jedenastu lat David miał subtelne, niemal elfickie rysy, nosił grzywkę, był szczupły i średniego wzrostu. Miał w sobie jednak wiele energii i entuzjazmu, które ujmowały George’a Lloyda oraz innych nauczycieli - wtedy zaczął objawiać się jego dar oczarowywania ludzi.

Jak narodziła się kariera Davida Bowiego, muzycznego geniusza, który zmarł 10 stycznia 2016 roku, dwa dni po swoich 69. urodzinach i premierze 25. płyty "Blackstar" - czytaj we fragmencie biografii "David Bowie. Starman. Człowiek, który spadł na Ziemię" autorstwa Paula Trynki:

Był przystojny - co jego koleżanki z klasy zauważyły nieco później. Już jako nastolatek nauczył się używać uroku osobistego "jako oręża" - jak mówi jego późniejszy powiernik, dziennikarz Charles Shaar Murray. "Nawet jeśli przez pewien czas się z nim nie widziałeś, to kiedy znów się spotykaliście, po chwili byłeś już przekonany, że niemal nie mógł funkcjonować przez ten czas, kiedy cię nie widział. W pewnym okresie byłem w nim platonicznie zakochany".

Reklama

Bystry, dość dowcipny, miał bogatą osobowość

To właśnie ten urok, ta umiejętność wcielania się w taką rolę, jakiej oczekiwał rozmówca, tworzyła Davida Bowiego. Tak pojawiały się w jego życiu kolejne przełomy, możliwości, które jego nadaktywny umysł umiał szybko wykorzystać. W dzieciństwie urok ten nie był tak silny i ewidentny. "Należał do tych dzieciaków, które dawały się zauważać - mówi jego koleżanka ze szkolnej ławy Jan Powling. - Był bystry, dość dowcipny, miał bogatą osobowość".

Codziennie ubrany był bardzo schludnie, czym wyróżniał się wśród kolegów: "Zawsze wypucowany, z czystymi paznokciami - mówi Powling - krótko mówiąc, to był taki chłopak, z którego każda mama byłaby dumna".

Dziesięcioletni David Jones, ugrzeczniony czyścioszek, wymarzony synek każdej mamy z przedmieścia, nie uniknął również kolejnego schematu. Zapisano go do lokalnego chóru skautów przy kościele anglikańskim. "Byliśmy tam wmontowani - mówi jeden z kolegów, Geoff MacCormack - ponieważ tak wtedy rodzice wychowywali dzieciaki. Nie robiliśmy wokół tego problemów, po prostu podporządkowywaliśmy się".

Jak Keith Richards, jeden z najmniej spodziewanych mistrzów skautingu, inne dzieciaki uwielbiały harcerskie wyprawy. Cotygodniowe spotkania drużyny oraz służba do mszy stały się bardzo ważnym punktem życia Davida. Podczas tych spotkań poznał Geoffa MacCormacka i George’a Underwooda, którzy stali się jednymi z jego najwierniejszych przyjaciół na całe życie. Cała trójka przywdziewała komże i służyła podczas mszy, często także ślubnych, które stały się pierwszymi płatnymi występami wokalnymi Davida. "Nie tylko płacono nam pięć szylingów, całkiem niezłą sumkę, jak na tamte czasy - mówi MacCormack - ale jeśli ceremonia odbywała się w tygodniu, mieliśmy dzień wolny od szkoły".

Underwoodowie mieszkali po drugiej stronie Bromley, George uczęszczał więc do innej szkoły podstawowej. Był jak na swój wiek wysoki, przystojny i miał zrównoważone, choć żywe usposobienie. Wkrótce stał się jednym z najbliższych przyjaciół Davida. Czasem ich przyjaźń natrafiała na miny, lecz miała ogromny wpływ na ich późniejsze życie. Tym, co spajało ich przyjaźń, był bowiem rock and roll.



Czytaj dalej na następnej stronie >>

Rock and roll - objawienie

Dla większości młodych ludzi z pokolenia Davida i George’a moment eksplozji rock and rolla stał się objawieniem. To była ich ucieczka od szarości. Dla obydwu chłopców chwila ta nadeszła w 1955 roku. Pod koniec roku sensacją w Anglii stał się film Szkolna dżungla. Szerzył ogólne zgorszenie, a politycy ostrzegali przed zgubnym wpływem rockandrollowców, między innymi występującego w filmie Billy’ego Haleya.

Mniej więcej w tym czasie Haywood przyniósł do domu ze Stepney Causeway całą torbę singli, które ktoś mu podarował. Wieczorem David przesłuchał wszystkie płyty: Fats Domino, Chucka Berry’ego, Frankiego Lymona i Th e Teenagers. "Kiedy puściłem sobie Tutti Frutti Little Richarda - powiedział - serce niemal wyskoczyło mi z piersi. Nigdy nie słyszałem niczego, co byłoby do tego podobne. Cały pokój wypełnił się energią, kolorami i aurą prowokacji. Usłyszałem Boga". Little Richard bardziej niż inni stał się kamieniem milowym w historii rock and rolla. Był uosobieniem seksu, blasku i energetycznej muzyki, która naznaczyła przyszłą karierę Davida: "Zawsze chciałem być Little Richardem - był moim idolem".

Urodzony jako Richard Penniman, Little Richard był najbardziej kontrowersyjnym rockandrollowcem swojej epoki i gigantyczną inspiracją dla wielu muzyków. Gros rówieśników Bowiego, w tym Keith Richards z The Rolling Stones, jako swych bohaterów wymienia również Muddy’ego Watersa i Chucka Berry’ego. Byli to reprezentanci prawdziwego bluesa, z samej Delty Missisipi. Little Richard był chłopakiem z miasta: wypracował sobie nazwisko w Nowym Orleanie, zachwycał się przedziwnymi artystami, na przykład Guitar Slimem [Guitar Slim, właśc. Eddie Jones (1926-1959) - gitarzysta bluesowy z Nowego Orleanu, uważany za jednego z prekursorów rock and rolla - przyp. red.] i Esqueritą [Esquerita, właśc. Eskew Reeder Jr (1935-1986) - pianista czerpiący z muzyki gospel, również określany jako jeden z pionierów muzyki rockandrollowej - przyp. red.], bywał w klubach gejowskich, w których odziane w futra transseksualne diwy prześcigały się w najlepszych wcieleniach Diny Washington i Sary Vaughan. Jego płyty odbiegały bardzo od głębokich, uduchowionych piosenek Muddy’ego, pełnych tęsknoty i seksualnej brawury: były minieksplozjami dźwięków, z udziałem najlepszych muzyków sesyjnych w mieście. W dwóch i pół minutach umiał zmieścić tyle emocji, na ile tylko pozwalali operatorzy szaf grających na południu kraju.

Little Richard i Elvis Presley

Richard Penniman nie polegał jedynie na swoim wrodzonym instynkcie muzycznym ani przejmującym głosie: opakowywał swą muzykę w przedziwne aranżacje i jaskrawe ciuchy. Później ujawnił się jako gej, a w końcu odnalazł Boga. Wiele lat później żona Bowiego kupiła swojemu mężowi jedną z marynarek Richarda. Przez wszystkie te lata David Jones swoją pierwszą płytę Little Richarda, którą kupił na Bromley High Street, traktował jako największy skarb.

Innym jego idolem był Elvis Presley - ku swemu zachwytowi David odkrył, że urodził się tego samego dnia, co on. Jednak to Little Richard miał zdecydowanie największy wpływ na kształtowanie się muzycznej identyfikacji Davida.

Prymat Little Richarda został dowiedziony, gdy stał się pierwszą gwiazdą rock and rolla, która pojawiła się na ekranach telewizorów w brytyjskich domach. 16 lutego 1957 roku BBC nadało pamiętny Six-Five Special, telewizyjny show dla nastolatków. Pokazano w nim fragmenty dotyczące muzyki klasycznej, konkurs taneczny oraz krótkie urywki filmu Don’t Knock the Rock, w którym Richard wykonywał Tutti Frutti. Przez kolejne kilka tygodni w programie pokazano więcej muzyki Little Richarda, brytyjskich rockersów, Tommy’ego Steele’a i Adama Faitha, oraz, co znaczące, Lonniego Donegana.

Jak wielu brytyjskich nastolatków, David Jones i George Underwood uwielbiali Little Richarda, ale naśladowali Lonniego Donegana. Dziś jego muzyka jest właściwie zapomniana, ale filozofia "zrób to sam" przetrwała w muzyce brytyjskiej od czasów Beatlesów aż do Sex Pistols. Wersje kawałków wziętych od amerykańskich muzyków, na przykład Lead Belly’ego, w wykonaniu Donegana wydawały się wspaniale naiwne - jego muzyka powstawała na najprostszych instrumentach, a braki techniczne stanowiły część jego uroku. Uczeń musiał latami ćwiczyć, by dorównać Little Richardowi albo Chuckowi Berry’emu, ale w kilka wieczorów mógł już grać skiffle (rodzaj muzyki folk, z wpływami jazzu i bluesa, w której obok banjo czy harmonijki ustnej w roli instrumentów często pojawiają się także przedmioty codziennego użytku - przyp. red.) Lonniego.

Domowy skiffle Donegana przyniósł koniec przestarzałej szkoły tanecznej Wielkiej Brytanii i zainspirował całą generację brytyjskich rockandrollowców, wśród nich jedenastoletniego Jonesa i Underwooda. Dla dzieciaków wychowanych w powojennej, siermiężnej rzeczywistości, był to moment, którego wypatrywali od lat. "Czekaliśmy bardzo długo na jakiś cud - mówi George Underwood - aż w końcu stało się. To był katalizator. Od tego czasu muzyka stanowiła główny temat wszystkich naszych rozmów".

W szkole Burnt Ash było kilkoro dzieciaków, które zostały fanami rock and rolla - Ian Carfrae, później członek New Vaudeville Band, miał kłopoty z dyrektorem, kiedy przyniósł Rock Around the Clock na wspólne słuchanie płyt podczas świąt Bożego Narodzenia w 1955 roku. Ostatecznie David zyskał największą sławę, ale wtedy to George Underwood pierwszy postanowił założyć własny band.

Czytaj dalej na następnej stronie >>

Pierwszy zespół

Kiedy poznał Davida, miał już wielką gitarę akustyczną Hofnera i grał w duecie wraz z przyjacielem rodziny, który miał ukulele i również wielką ochotę na własny zespół. Mniej więcej rok po tym, jak się poznali, czyli latem 1958 roku, David i George pojechali na Osiemnasty Letni Obóz Skautów na Isle of Wight. "Na pace ciężarówki przewieźliśmy tarę do prania, do tego mieliśmy ukulele Davida. Skleciliśmy kilka piosenek, które śpiewaliśmy przy ognisku. To były nasze pierwsze publiczne występy. Nikt z nas nie aspirował do miana wirtuoza - ale chcieliśmy śpiewać".

Te pierwsze próby koncertów, podczas których David brzdąkał, a George śpiewał, stanowiły zapowiedź wydarzeń nadchodzącego roku. Poprzedniej jesieni David przystąpił do decydującego o jego późniejszej edukacji egzaminu. Dzieciaki z Burnt Ash były dobrze przygotowane i pod czujnym okiem szanowanej i siejącej postrach nauczycielki, pani Baldry, David i większość jego przyjaciół zdała. Listę szkół w okolicy otwierała najlepsza Beckenham and Bromley Grammar, a po niej plasowała się Bromley Technical School - otwarta w 1959 roku, by kształcić przyszłych artystów komercyjnych oraz inżynierów. Na końcu była Quernmore Secondary Modern.

Po latach David radził jednemu z przyjaciół, by postąpił odwrotnie niż on w wieku jedenastu lat. Mimo że wyniki kwalifikowały go do gimnazjum, wbrew wszelkim oczekiwaniom postanowił wybrać technikum i namówić rodziców, by poparli jego decyzję.

Dzieci wojny z Bromley Tech

Jedną z inspiracji tego zdecydowanie niepopularnego ruchu był z pewnością wybór George’a Underwooda, który także celował w Bromley Tech. Położenie szkoły obok Bromley College of Art oznaczało również, że chłopcy otrzymaliby dostęp do środowiska uczniów szkoły artystycznej, którzy wkrótce mieli zdefiniować powojenne oblicze Wielkiej Brytanii. Na zajęcia chodzili tam już jego nieco starsi bliscy sąsiedzi, na przykład Keith Richards z Rolling Stones czy Dick Taylor z The Pretty Things - "dzieci wojny", jak opisywał siebie i innych Richards. Koncepcja, że całe pokolenie dzieciaków może zarabiać na życie sztuką, była nowatorska, a powstała przy przebudowie brytyjskiego systemu edukacji w 1944 roku.

System szkół artystycznych stworzył podwaliny pod późniejszą pozycję Wielkiej Brytanii w świecie współczesnej sztuki, reklamy, rynku wydawniczego, filmu i mody. Jak opowiadają ich liczni absolwenci, szkoły artystyczne uczyły ich, że zamiast pracy w fabryce czy biurze można tworzyć swoją przyszłość, bazując na "ideach". Ta wolność oddziaływała tym mocniej, że szła w parze z powojennym etosem pracy. "Wtedy zrozumieliśmy - mówi przyjaciółka Davida, Dorothy Bass - że po dwóch latach w szkole artystycznej trzeba będzie oddać długi".

Bromley Tech przeniosła się rok wcześniej do nowej siedziby przy Bromley College of Art, przestronnego betonowo-szklanego budynku, który sprawiał wrażenie nowoczesnego i otwartego. Jednak jego struktura kopiowała angielskie szkoły publiczne, w których uczniowie organizowali się w bursy, niektórzy nauczyciele nosili togi, a na formalnych zebraniach uniwersyteckie birety. Na spotkania nie zapraszano uczniów wyznania katolickiego i żydowskiego.

Każdego ranka David i jego koledzy śpiewali wiktoriańskie hymny, na przykład Onward Christian Soldiers, i mamrotali "Amen" w odpowiedzi na modlitwy za rodzinę królewską i inne filary establishmentu. Pomimo ceregieli formalnego systemu poziom nauczania w Bromley Tech był różny - z wyjątkiem wydziału sztuki, który mieścił się w specjalnie zaprojektowanych budynkach z oknami wychodzącymi na północ, które zapewniały lepsze oświetlenie.

Owen Frampton, szef wydziału, był bez wątpienia najbardziej lubianym nauczycielem w szkole. Był entuzjastą - David opisuje go jako "wyśmienitego nauczyciela sztuki i inspiratora" - i posiadał posłuch wśród uczniów. Owen, zwany "Ossym", miał nie tylko niezłe oko do sztuki, ale też nosa do wszelkich rozrób. Przekonał się o tym jeden z uczniów, John Edmonds, który rzucił kiedyś śnieżką w nauczyciela, jak mu się wydawało, w sposób niezauważony. Wkrótce został wywołany z klasy. "Nabrałem szacunku dla jego wzroku, a także umiejętności w celnym posługiwaniu się kapciem, jako narzędziem strofowania", wspomina ze smutkiem.

Frampton miał eklektyczną przeszłość i takież gusta: podczas wojny służył w Królewskiej Artylerii, projektował tapety dla firmy Sandersona, potrafił w inspirujący sposób opowiadać zarówno o sztuce klasycznej, jak i nowoczesnej (David twierdził, że to dzięki niemu zainteresował się twórczością Egona Schielego), grał też na gitarze, podobnie zresztą jak jego syn Peter, który zapisał się do Bromley Tech w 1961 roku.

Od pasji do obsesji

Peter, David i George szybko stali się dobrze znani w całej szkole. George i Davis znaleźli na klatce schodowej miejsce, w którym brzmiało naturalne echo, i wykorzystywali je do nieformalnych prób: "Moim wielkim bohaterem był Buddy Holly i chociaż David nie był jego fanem, graliśmy kilka jego kawałków - mówi George. - David tworzył świetne harmonie, pracowaliśmy więc wiele nad brzmieniem, właśnie tam, przy schodach". Peter siadał przy szkolnej bramie z gitarą i pokazywał dzieciakom, jak grać riffy z The Shadows albo Ventures. Przyjął pseudonim Paul Raven.

Podczas zajęć z Owenem David był bardzo pilnym uczniem, szkicował węglem albo po prostu kręcił się po salach zajęć artystycznych, jednak z roku na rok coraz mniej interesował się innymi przedmiotami. Gdy był w trzeciej klasie, w szkolnym raporcie opisano go jako "sympatycznego wałkonia". W wieku czternastu lat miał dwie pasje, które naznaczyły jego przyszłość: muzykę i dziewczyny. Obydwu poświęcał się po szkole.

Znajdujący się przy typowo prowincjonalnej Bromley High Street sklep Medhursta, w wielkim wiktoriańskim budynku z meblami i wyposażeniem domu, chełpił się jednym z najlepszych w Londynie oddziałem z gramofonami. Ów oddział, mieszczący się w długim, wąskim korytarzu, prowadziła cicha gejowska para, Charles i Jim. Chociaż oficjalnie eksponowali tradycyjne przeboje i nuty, byli pasjonatami modern jazzu i specjalizowali się w imporcie płyt z Ameryki. David spędzał u nich wszystkie popołudnia i z zapamiętaniem przesłuchiwał nowe płyty. Jego muzyczna pasja powoli stała się obsesją, a z biegiem czasu jego gusta były coraz bardziej różnorodne - zachęcony przez Terry’ego poszerzył kolekcję płyt o nagrania jazzowe Charliego Parkera i Charlesa Mingusa.

Wkrótce został ich stałym klientem i Jim, młodszy z właścicieli, oraz ich asystentka Jane Green, dawali mu rabaty. Dziewczyna polubiła Davida. "Kiedy wpadałem po szkole, co działo się niemal codziennie, pozwalała mi słuchać płyt w »kabinie dźwiękowej«, czym cieszyłem się aż do zamknięcia sklepu o siedemnastej trzydzieści. Jane często zaglądała do mnie i migdaliliśmy się do dźwięków Raya Charlesa czy Eddiego Cochrana. To było ekscytujące, miałem wtedy trzynaście czy czternaście lat, a ona była siedemnastolatką. To była moja pierwsza starsza kobieta".

Kabina w Medhurst szybko stała się celem wycieczek nastolatków szukających czegoś ekscytującego na Bromley High Street. W tym małym świecie pojawienie się na początku lat sześćdziesiątych knajpy z indyjskim curry miało znaczenie wybuchu sejsmicznego, podobnie jak otwarcie dwóch kawiarenek Wimpy, jednej w północnej, drugiej w południowej części ulicy. Nastolatki włóczyły się po ogrodach biblioteki, na południe od targu, i starały się wyglądać stylowo w swoich wyświechtanych ciuchach: dziewczyny nosiły czarne swetry z Marks and Spencer - tak było najbliżej do paryskiego bitnikowskiego stylu - a David wybierał się do miasta w poszukiwaniu "włoskich spodni".

Buntownicy z powodem

Oprócz niego do tych "buntowników z powodem" zaliczał się George Underwood i Geoff MacCormack. Przez towarzystwo przewijał się też handlarz-marynarz Richard Dendy, który przywoził dziwne płyty z Nowego Jorku, oraz Dorothy Bass, przez pewien czas sympatia George’a. Połączyła ich miłość do muzyki. George, jak wspomina Dorothy, był czarujący i przystojny, a także dobrze znany w Bromley. Nie był jednak "przebojowy, nie starał się przyciągać uwagi. Podobnie David... naprawdę, on był zakręcony. Stanowił żywy dowód na to, jak ogromna jest różnica między kimś, kto jest w czymś zaledwie dobry, a tym, który całe życie poświęca swojej pasji".

Niemal wszyscy uczniowie Bromley Tech z tamtych lat pamiętają Davida i George’a jako tandem. Bardziej utkwił im w pamięci George. Był żywiołowy, miły i ekstrawertyczny. David zaś był cool - ludzie bardziej zwracali uwagę na jego fryzurę, strój czy gadżety, niż na niego samego. W późniejszych latach, kiedy ich pierwszy zespół zaczął być znany w szkole, był miły dla młodszych kolegów, ale kilku jego rówieśników podziela opinię Lena Routledge’a: "Zazdrościłem mu, byłem trochę zawistny, jak to dzieciak. Jemu żyło się lepiej niż nam, jego ojciec zawsze dawał mu rzeczy, o których my nie mogliśmy nawet marzyć: cały zestaw do futbolu amerykańskiego, saksofon i tak dalej. Podziwiałem jego gadżety... Luksus, którym się otaczał, ostro kontrastował z tym, czym mogłem poszczycić się ja czy wielu innych chłopców".

Kontrast między obecnym a dawnym, skromnym stylem życia Jonesów był wyraźny. Kiedy kariera Haywooda rozwijała się w Barnardo’s, jedyną osobą, która na tym bez umiaru korzystała, był David. Paru przyjaciół podziela opinię Routledge’a i wspomina, jak kupił sobie nowy sprzęt do futbolu amerykańskiego, a jeszcze więcej zauważyło, jak przechadzał się po szkole z saksofonem. Chciał mieć saksofon barytonowy, ale musiał zgodzić się na tańszy, altowy, Graftona, który był jednak równie efektowny. Zrobiony był z kremowego plastiku, ojciec kupił mu go w 1960 roku. Na krótki czas David załatwił sobie nawet lekcje z grającym na barytonowym saksofonie Ronniem Rossem, który grał z Tedem Heathem i innymi wielkimi zespołami. Mieszkał wówczas w okolicy. Osiem lekcji, które z nim odbył, pozostały bez znaczenia, jednak pomogły Davidowi zdobyć pracę w sobotnie poranki w Furlong, sklepie z płytami i instrumentami w Bromley South.

Ten mały sklep muzyczny prowadzony przez palącego fajkę trębacza i fana jazzu tradycyjnego był mekką małej społeczności muzyków w Bromley. Tamtejsza tablica ogłoszeń stanowiła punkt kontaktowy dla wszystkich zespołów w okolicy. Rola Davida, polegająca na zainteresowaniu klientów "nowymi brzmieniami", zdobyła sklepowi pozycję w muzycznej społeczności i co ciekawe, przyciągała dziewczyny.

Czytaj dalej na następnej stronie >>

Bawidamek

Mimo że rówieśnicy Davida, choćby George Underwood, przyćmiewali go jako muzyka, on wyróżniał się pewnością siebie. Najciekawszym tego przykładem była sytuacja, gdy uczniowie Tech planowali swój pierwszy wypad poza Anglię - szkolną wycieczkę do Hiszpanii w Wielkanoc 1960 roku. Wiele rodzin nie mogło sobie pozwolić na taki wydatek, ale David był jednym z pierwszych i najmłodszych, którzy od razu się zgłosili. Mała grupa popłynęła promem do Dieppe, a następnie ruszyła autokarem do Hiszpanii. Oglądali tam walki byków, gapili się na uzbrojoną po zęby armię Franco i narzekali na ostre jedzenie.

Dzieciaki nawiązywały nowe znajomości, uśmiechając się do nieznajomych, albo grały w piłkę nożną z hiszpańskimi rówieśnikami. Jak wspomina kolega Davida z klasy, Richard Comben, Jones spędzał większość dnia, rozwijając talent "zagadywania dziewczyn". Jego umiejętności zostały docenione i opisane w gazetce szkolnej, w której pisano o "Don Jonesie, kochasiu, którego ostatnio widziano, gdy ścigało go trzynaście señoritas". David wspominał po latach, że w czasie, gdy odkrył, że dziewczyny są "okropne", był niepoprawnym bawidamkiem.

Kobieca populacja Bromley wcale jednak tak go nie odbierała. Zdaniem Jan Powling "był miły, czarujący - absolutnie nie był szpanerem". Znała Davida z Burnt Ash Junior, w trzeciej klasie gimnazjum zaprosił ją na randkę. Jak każe tradycja, zadzwonił do pana Powlinga, by uzyskać jego pozwolenie na dzień czy dwa przed spotkaniem, które zamieniło się w podwójną randkę. Grupka czworga nastolatków pojechała więc autobusem numer 94 do kina Bromley Odeon: moralnym wsparciem dla Davida był Nick, kolega z Bromley Tech, a Jan towarzyszyła Deidre, koleżanka z Burnt Ash Secondary dla dziewcząt. Na nieszczęście Deidre była jedną z najbardziej atrakcyjnych dziewczyn ze swojego rocznika: miała blond włosy upięte w kucyk i modne ciuchy. Pod koniec wieczoru David oddalił się wraz z nią, zostawiając Jan z Nicholasem. "Nie mam pretensji do Davida - mówi wyrozumiale - to była jedna z najładniejszych dziewczyn, które znaliśmy".

Nie wszyscy jednak byli tak pobłażliwi dla koguciego zachowania Davida. Jeden z przykładów jego niestałości stał się słynny w Bromley Tech, a następnie przeszedł do historii rock and rolla. Pozostawił w młodym Jonesie trwały ślad, który stał się symbolem jego "nieziemskiego" wizerunku. George Underwood wplątał się w bójkę, co było dość zaskakujące przy jego łagodnym usposobieniu. Do przemocy zmusił go jednak jawny przekręt ze strony przyjaciela. Wiosną 1962 roku, kiedy chłopcy mieli po piętnaście lat, George miał umówioną randkę z dziewczyną ze szkoły w Bromley, Carol Goldsmith. David przekazał mu wiadomość, że Carol zmieniła zdanie i nie przyjdzie. Wkrótce George odkrył, że David, któremu również podobała się Goldsmith, skłamał - Carol czekała na George’a na próżno i po mniej więcej godzinie poszła do domu, wściekła, że została wystawiona.

Mistyczny wygląd

Plan Davida polegał na tym, by przechwycić porzuconą dziewczynę, ale kiedy Underwood odkrył intrygę, doszło do kłótni. Wściekły George z impetem walnął przyjaciela w twarz, tak nieszczęśliwie, że uszkodził mu gałkę oczną. "To był nieszczęśliwy wypadek. Nie miałem żadnego kastetu ani niczego twardego, nawet pierścienia, choć rzeczywiście czymś musiałem go zahaczyć. Nie mam pojęcia, w jaki sposób udało mi się tak poważnie uszkodzić mu oko... Nie chciałem, żeby tak to się skończyło".

Obrażenia Davida były poważne. Został zabrany do szpitala i koledzy usłyszeli, że może stracić wzrok w lewym oku. Przerażony Underwood dowiedział się, że Haywood i Peggy Jones mieli zamiar oskarżyć go o napaść. David nie pojawiał się w szkole przez kilka tygodni, a George w końcu zebrał się na odwagę, by spotkać się z Haywoodem. "Chciałem mu powiedzieć, że zupełnie nie miałem takich intencji. Na Boga, nie chciałem go przecież okaleczyć!"

Uraz spowodował paraliż mięśni, które odpowiadają za zmniejszanie tęczówki, przez co pozostawała permanentnie rozszerzona i sprawiała wrażenie, jakby różniła się kolorem od drugiej. Zaburzona została też głębia widzenia Davida: "W ten sposób nabyłem dziwnego poczucia perspektywy - opowiadał później. - Kiedy prowadzę samochód, inne pojazdy nie jadą w moją stronę, tylko robią się coraz większe". Po wielu tygodniach David wrócił do szkoły, a z George’em zaczął rozmawiać dopiero po miesiącu. (Haywood również mu w końcu wybaczył, ale na to trzeba było trochę czasu).

Te wydarzenia sprawiły, że Davida ominęło wielkie wydarzenie: przybycie rock and rolla do Bromley Tech w kwietniu 1962 roku. Owen Frampton był jednym z organizatorów konkursu talentów, pilnował świateł i nagłośnienia. Zespół jego syna, The Little Ravens, zagrał w pierwszej połowie, wciśnięty pomiędzy magika i taneczny duet. Kapela Underwooda, George and the Dragons, wystąpiła po przerwie, prezentując o wiele głośniejszy i chropowaty styl niż Frampton junior. Pete Goodchild wspomina: "Na tamte czasy byli bardzo awangardowi". Underwood do dziś się zastanawia, jak brzmiałby ten występ, gdyby na scenie pojawili się również jego koledzy.

Do letniego semestru ich przyjaźń wróciła do normy, chociaż Underwood odczuwał co pewien czas fale wyrzutów sumienia. "Patrzyłem na Davida i myślałem: o Boże, to ja mu to zrobiłem". W końcu David dziękował George’owi za trwałe uszkodzenie oka ("powiedział mi, że dzięki temu zyskał mistyczny wygląd"), choć przez całe dziesięciolecia George irytował się, gdy David mówił, że nie miał pojęcia, dlaczego przyjaciel go uderzył. "Udawał, że nie wie, dlaczego to zrobiłem. A wiedział doskonale".

Rozczarowanie Underwooda tym, że jego przyjaciel nie obejrzał wielkanocnego występu George and the Dragons, trwało równie krótko, co istnienie zespołu. W tym czasie George zaczął grać z The Hillsiders i The Spitfires, a niedługo po Wielkanocy dogadał się z The Kon-Rads, staromodną kapelą taneczną, którą kilka miesięcy wcześniej założył perkusista Dave Crook i gitarzysta Neville Wills. Kiedy George do nich dołączył, zaprosił do współpracy również Davida, prosząc, by grał u nich na saksofonie. Zastrzegł jednak: "Możesz zaśpiewać kilka kawałków, jeśli chcesz, ale to ja jestem wokalistą".

David przynosił na próby swojego graftona. "Wyglądał wtedy trochę jak Joe Brown [Joseph Roger "Joe" Brown (ur. 1941) - brytyjski wokalista i gitarzysta rockandrollowy - przyp. red.], powiedzieliśmy mu więc, że może zaśpiewać A Picture of You i A Night at Daddy’s G’s".

Pierwszy publiczny występ Davida miał miejsce kilka tygodni później, 12 czerwca 1962 roku podczas szkolnego święta Rady Rodziców Bromley Tech. Było to najważniejsze święto w kalendarzu szkoły - Rada Rodziców sprowadziła specjalny sprzęt nagłaśniający, a na imprezie pojawiły się cztery tysiące widzów: rodziców i uczniów. Tego popołudnia nikt nie usłyszał wcielenia Joego Browna w wykonaniu Davida, ponieważ występ The Kon-Rads był wyłącznie instrumentalny.

David, z zalotnym blond loczkiem na czole, stał ze swoim kremowym saksofonem obok George’a Underwooda, który grał riffy The Shadows na gitarze Hofnera. Według szkolnego kolegi, Nicka Brookesa, David "wyglądał stylowo, był dobrze ubrany". To był efektowny debiut, ale wśród publiczności panowała opinia, że karierę zrobi wyższy od Davida i przystojniejszy oraz popularniejszy od niego przyjaciel. "To George był wokalistą, to on naśladował Elvisa - mówi Roger Bevan, który, podobnie jak inni uczniowie, pamięta głównie ciemne, błyszczące włosy Underwooda i jego elvisowski uśmiech. - Wszyscy uznali, że kiedyś będzie wielki".

Fragment biografii "David Bowie. Starman. Człowiek, który spadł na Ziemię" autorstwa Paula Trynki. Wydawnictwo SQN.

 

Styl.pl/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy