Reklama

Ben Stiller: Odpoczynek był mi potrzebny

W branży to ktoś więcej niż wesołek. ​Gdy słyszy komplementy pod swoim adresem, gwałtownie protestuje.

Ben Stiller (48) jest rozczulający, gdy domaga się równego podziału zasług. On tylko zagrał, a to, że się podobało, to bardziej zasługa reżysera, scenarzysty, operatora, kostiumografa, kolegów aktorów... W Stanach uważany jest za jednego z najważniejszych aktorów komediowych. Ale jest kimś więcej - scenarzystą, reżyserem, producentem, pisarzem.

Zrewanżował się rodzicom po latach

Benn Stiller urodził się w Nowym Jorku. Trudno o lepsze miasto dla kogoś, kto chce swoje życie związać ze sceną. Nie mówiąc o tym, że rodzice: Jerry Stiller (86) - pamiętny Arthur Spooner z serialu "Diabli nadali" (1998-2007) i Anne Meara (84) byli aktorami. Regularnie zabierali syna na swoje występy. Po latach odwdzięczył się z nawiązką. Gdy reżyserował, proponował im role. - Malutkie, nie chciał narażać się na posądzenie o nepotyzm - żartują. Gdy Ben miał 6 lat, był już "starym wyjadaczem" - występował w talk-show "The Mike Douglas Show". Przyszłość została przesądzona. W filmie zadebiutował z górnego C - w "Imperium słońca" Stevena Spielberga. Ostatnio w "While We’re Young". Od 1987 roku do dziś wystąpił w 65 filmach! W którymś momencie poczuł się zmęczony. Zrobił sobie przerwę. - Było mi to potrzebne - mówi. - Musiałem ochłonąć. Od 14 lat jest szczęśliwym mężem Christine Taylor ("Szkoła czarownic","Licencja na miłość") i ojcem córki Elli (12) i syna Quinlina (8).  

Reklama

Życie na gorąco 19/2014

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama