Reklama

"Inferno": Droga do piekieł

"Przeze mnie droga w miasto utrapienia,/Przeze mnie droga w wiekuiste męki,/Przeze mnie droga w naród zatracenia. /(...)Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją." - głosi napis na bramie wiodącej do piekła w "Boskiej Komedii" Dantego. Ta przestroga to także myśl przewodnia filmu Rona Howarda "Inferno".

XIV-wieczny poemat Dantego staje się mapą dla Roberta Langdona, w którego postać po raz kolejny już wcielił się Tom Hanks. Mapą, która prowadzi go do piekła XXI wieku.

"Inferno" to ekranizacja bestsellerowej powieści Dana Browna pod tym samym tytułem. Bohaterem bijącej rekordy popularności serii jest znawca symboli profesor Robert Langdon. Dotychczas zekranizowane zostały dwie powieści Browna "Kod Da Vinci" oraz "Anioły i demony". W pierwszej z nich Langdon mierzy się z zagadkowym tajnym bractwem Zakon Syjonu, w drugiej z zagadką zakonu Iluminatów wiodącą aż do Watykanu.

Reklama

Tym razem Robert Langdon staje przed wyzwaniem zgoła odległym, jak mogłoby się wydawać, od jego akademickich zainteresowań. Kto zaangażowałby bowiem znawcę Dantego do misji ratowania świata przed biologicznym niebezpieczeństwem? Oczywiście, Dan Brown.

Inferno znaczy piekło

Samobójstwo naukowca, który - jak dowiadujemy się niebawem - jest autorem wirusa, który wkrótce ma zmienić oblicze ludzkości.

Rzeka krwi, okaleczone i zniekształcone cierpieniem ludzkie twarze - ucieleśnienie piekła Dantego. Tak zaczyna się "Inferno".

Profesor Langdon budzi się we florenckim szpitalu z urazem głowy i zanikiem pamięci. W marynarce znajduje dziwny przedmiot, którego przeznaczenie i pochodzenie są mu nieznane. Jednak Langdon - znakomity znawca tematyki symboli jednego z najlepszych uniwersytetów świata - nie byłby sobą, gdyby nawet podczas chwilowej amnezji nie kojarzył niecodziennego przedmiotu. Co innego codzienność, można przecież zapomnieć nazwę tego brązowego płynu, który ludzie piją rano, żeby doda sobie energii.

Wkrótce okazuje się, że Langdon nie jest bezpieczny - i, prawdopodobnie ze względu na ów dziwny przedmiot, jest poszukiwany i ścigany.

Z pomocą młodej lekarki Sienny Brooks, która opiekowała się harvardzkim profesorem w szpitalu, Langdon ucieka, ukrywa się i powoli odzyskuje pamięć. Znawca symboli odkrywa przeznaczenie przedmiotu i przerażającą prawdę. Od tej chwili czas jest jego największym wrogiem. Robert Langdon musi bowiem zdążyć z rozwiązaniem zagadki, zanim na ziemi zaczną się odgrywać dantejskie sceny. Życie ludzi jest zagrożone.

Warto czytać Dantego

Robert Langdon to taki oczytany James Bond - zamiast supernowoczesnych gadżetów, ma do dyspozycji wiedzę i to humanistyczną. Zdziwicie się, ale to dzięki niej ratuje świat już po raz kolejny.

Podobnie jak agentowi Jej Królewskiej Mości, uniwersyteckiemu profesorowi partneruje piękna kobieta - tym razem jest to Felicyty Jones wcielająca się w rolę doktor Sienny Brooks.

Po raz kolejny Ron Howard zmierzył się z bestsellerem, co nie jest łatwą sztuką, bo czytelnicy zawsze mają swoje wyobrażenia. W poprzednich filmach o Robercie Langdonie reżyser stanął na wysokości zadania, podobnie jest i tym razem. Z oczywistych przyczyn, wiele wątków książki zostało spłyconych lub pominiętych - warto przeczytać książkę, nawet, kiedy zna się już filmowe zakończenie. "Inferno" to sprawnie nakręcony thriller, dobra obsada i dobry scenariusz.

"Inferno", podobnie jak poprzednie zekranizowane powieści Dana Browna, rozgrywa się w zabytkowych sceneriach - Florencji, Wenecji i Stambułu. Dan Brown, oprócz sprawnej intrygi, snuje historyczną opowieść o miejscach i wielkich postaciach przeszłości. Wątpię, czy po obejrzeniu "Inferno" z miejskich bibliotek znikną egzemplarze "Boskiej komedii", ale z pewnością hasło "Dante" zanotuje w wyszukiwarkach wzrost. Dobre i tyle.

Wygodny fotel w Cinema City, Tom Hanks ratujący świat - "Inferno" to dobry pomysł na jesienny wieczór.

"Inferno"

reż. Ron Howard

USA 2016, dystrybutor: UIP

Premiera kinowa: 14 października 2016


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy