Reklama

Autor Buddy z przedmieścia w Polsce

Hanif Kureishi, autor powieści (w tym bestsellerowego Buddy z przedmieścia), opowiadań, sztuk i scenariuszy filmowych odwiedzi Polskę w ramach festiwalu Big Book. 14 czerwca warto się z nim spotkać!

Hanif Kureishi (ur. 1954) - jeden z najciekawszych współczesnych głosów literatury, angielski autor powieści, opowiadań i esejów, a także dramaturg, scenarzysta i reżyser filmowy. Poruszane przez niego tematy to: seksualność, imigracja, rasa i tożsamość.

W Polsce ukazały się jego cztery książki. Piąta - Ostatnie słowo - będzie miała premierę 4 czerwca 2015 r. Mistrz kąśliwego języka powraca w zabawnej opowieści o władzy i manipulacji, seksie, sztuce i próbie wykreowania siebie.

Z madraskiego pałacu na przedmieścia Londynu

Kureishi urodził się w Bromley w Londynie Południowym, wie więc, jak wygląda życie na przedmieściach. Jako syn Hindusa i Angielki nigdy nie miał łatwego życia. Nie był prawdziwym Hindusem, bo jako dziecko na oczy nie widział Indii, daleko mu też było do stuprocentowego Anglika.

Reklama

Od dzieciństwa stykał się także z uprzedzeniami rasowymi i dyskryminacją. W klasie był jedynym pakistańskim uczniem, co nie uszło uwadze rówieśników. A przecież jeszcze tak niedawno jego rodzina wydawała rozkazy służbie w Indiach.

Dziadek Kureishiego wywodził się z zamożnej madraskiej rodziny. Jak wspomina autor: "Mój dziadek, lekarz wojskowy, był pułkownikiem w indyjskiej armii. Wielka rodzina. Służący. Kort tenisowy. Krykiet. Wszystko. (...) Był przerażający. Miał problemy z życiem, miał problemy z piciem, a do tego był hazardzistą. Kobieciarzem. Wokół niego odgrywano Ojca chrzestnego. Wszyscy pijani, plotkujący po kątach. Kobiety pojawiały się i znikały".

Nic dziwnego, że postać o tak barwnej osobowości wywarła tak przemożny wpływ na autora, że uczynił z niej materiał na bohatera powieści - władczego Mamoona z Ostatniego słowa.

Ojciec pisarza chodził do Cathedral School, tej samej szkoły, do której uczęszczał Salman Rushdie. Gdy po rozpadzie imperium brytyjskiego na tych terenach w 1947 roku wyłoniły się niepodległe Indie i Pakistan, rodzina przeniosła się do islamskiego Pakistanu.

W 1950 roku jego ojciec Rafiushan przyjechał do Wielkiej Brytanii, by studiować prawo. Szybko jednak skończyły mu się pieniądze, rozpoczął więc pracę w ambasadzie pakistańskiej. Tu poznał swoją przyszłą żonę, Angielkę Buss. Młodzi zakochali się w sobie, wzięli ślub i zamieszkali na londyńskich przedmieściach.

Niespełniony ojciec

Ojciec do końca życia grzał posadę urzędnika, choć w głębi duszy był niespełnionym pisarzem. Kureishi mówi o nim: "Chciał być pisarzem i artystą, lecz nie udało mu się tego osiągnąć". Jego ambicje spełni dopiero Hanif, choć i na linii ojciec-syn także nie obejdzie się bez spięć. Sprawy nie ułatwi sprawiający trudności młodzieniec. Zanim stanie się pierwszym z wielu "kolorowych pisarzy", czeka go dorastanie na przedmieściach. Jak sam mówi: "W wieku 14 lat jestem pakistańskim dzieciakiem, który lubi Jimiego Hendrixa, bierze narkotyki i marzy tylko o seksie".

Później Kureishi uczył się w college’u w Bromley, gdzie obrano go przewodniczącym samorządu. Niektóre z poznanych wówczas osób trafiły później do na wpół autobiograficznej książki Budda z przedmieścia. Możemy się więc domyślać, że Kureishi raczej nie był kujonem z pierwszej ławki. Młody pisarz tak pochłonięty był uciechami młodości i szalonych lat siedemdziesiątych, że zaledwie po roku wyrzucono go z Lancaster University. Dopiero później ukończy King’s College London i uzyska magisterium z filozofii.

Ojciec, swego czasu ścigany przez skinheadów w drodze z pracy do domu, radził synowi, by zmienił tożsamość. Ale Kureishi mówił: "Lubiłem swoje nazwisko. Nie mogłem stać się nagle Pete’em Brownem".

Gdy opublikował Buddę..., rodzina odwróciła się od niego. Siostra Yasmin w liście do "The Guardian" oskarżyła go o zaprzedanie rodzinnej historii. Stwierdziła, że opis jej rodziny wywodzącej się z klasy robotniczej jest zmyślony. Jej dziadek nie był "robotnikiem w płóciennej czapce", matka nigdy nie pracowała w fabryce obuwniczej, a ojciec nie był starym, zgorzkniałym człowiekiem.

Yasmin wyznała: "Mój ojciec się wściekł, gdy wydano Buddę z przedmieścia, czuł, że Hanif pozbawił go godności, nie rozmawiał z Hanifem przez rok".

50 twarzy Kureishiego

Swoją karierę literacką Kureishi zaczął jako... pisarz porno. Tworzył pod pseudonimem Antonia French. Nie stronił jednak od sztuki wyższej. Pisał sztuki teatralne, jeszcze przed ukończeniem 18. roku życia trafił do Royal Court Theatre.

Od początku swojej kariery umiejętnie łączył kulturę rozrywkową z rozrywką intelektualną, radośnie wskoczył więc do mainstreamu popkultury. Po głośnym debiucie literackim zainteresował się kinem. To był nie tylko przelotny flirt, ale wręcz płomienny romans, który okazał się owocny. Na podstawie scenariuszy Kureishiego powstało wiele filmów.

Skandal wywołała adaptacja filmowa jego powieści Intymność, nagrodzona Złotym i Srebrnym Globem.

Budda z przedmieścia to debiut spektakularny. Dzięki niemu Kureishi z przytupem wszedł na salony literatury światowej. Taki start bywa jednak kłopotliwy, wywiera presję na pisarza, by każdym swoim kolejnym dziełem udowadniał, że nie obniża lotów.

Autor popadł w twórczy impas. Znany z liberalnego światopoglądu zwolennik rewolucji obyczajowej zajął się czerpaniem z życia pełnymi garściami. Dopiero gdy został ojcem bliźniaków, w końcu dorósł. Wspomina: "Byłem dzieciakiem z długimi włosami, kręciłem się po Londynie, brałem narkotyki i uprawiałem seks z dziewczynami. Nagle zacząłem wstawać o siódmej rano i zabierać moje dzieciaki do parku. Moje życie się zmieniło. Byłem dorosły. Dzieci podziwiały mnie jako ojca, stałem się odpowiedzialny. Nie mogłem dalej pisać książek z punktu widzenia siedemnastolatka".

Rodzinna Intymność odarta z tajemnic

Wątki autobiograficzne ujawniają się także w powieści Intymność. Autor, tak jak i narrator w książce, podjął trudną decyzję o odejściu od swojej wieloletniej partnerki i ich dwóch synów. Ciężar tego wyboru był tak duży, że na stronach książki Kureishi dokonuje swoistego rachunku sumienia.

Kryzys w jego życiu prywatnym pociągnie za sobą także zastój w życiu twórczym. Powracające poczucie winy Kureishi leczyć będzie później na kozetce. W Ostatnim słowie pada wyznanie: "Pisarze są uwielbiani przez obcych i znienawidzeni przez własne rodziny" - być może wypowiedziane na podstawie własnych doświadczeń.

Kureishiego można odnaleźć także między stronicami Ostatniego słowa. Harry i Mamoon to tak naprawdę jedna osoba... autor w dwóch różnych momentach swojego życia. Harry przypomina młodego Kureishiego, niespokojnego, przebierającego w kobietach, obawiającego się monotonii zwyczajnego życia, a Mamoon to Kureishi dojrzały, świadomy swoich zalet, ale też słabości, które zresztą bezlitośnie wyśmiewa.

Mamoon poucza Harry’ego o priorytetach w życiu: "Harry, mój zegar się zatrzymał. Balsamista zakasuje już rękawy. Gdy tak rozmawiamy, siedemdziesiąt dwie dziewice przebierają się dla mnie w szkolne mundurki. Musisz żyć i potwierdzam: zawsze stawiaj penisa na pierwszym miejscu".

Do tego w powieściach Kureishiego wszystko zdaje się kręcić wokół seksu, to nim zdobywa się władzę. Lecz w tle pojawia się bohater trzeciego planu - pieniądze. Trzydziestoletni Harry zbiera na dom z ogródkiem, bo jego narzeczona jest w ciąży. Mamoon zleca mu napisanie swojej biografii, bo brakuje mu grosza na zakupowe zachcianki żony.

W końcu Mamoon wpada na pomysł sprzedania swoich pism Bibliotece Brytyjskiej. Kureishi puszcza do czytelnika oko, bo sam w 2014 roku sprzedał do archiwum tejże biblioteki dokumenty - dzienniki, notatniki i szkice - z całych 40 lat jego pisarskiego życia. Być może zmusiła go do tego strata 120 tys. funtów, które Kureishi zainwestował w 2013 roku, a potem utracił w domniemanym oszustwie.

Wyznał, że "nie zna się za bardzo na złożonych operacjach finansowych". Pieniądze przeznaczone były na finansowanie "wzlotów i upadków pisarza". Zapewne to nie przypadek, że gdy bankructwo zajrzało Kureishiemu w oczy, ten chwycił za pióro i zafundował nam swoje Ostatnie słowo.

Kąśliwy komentator rzeczywistości

Dziś autor ma 60 lat, daleko mu do tamtego nieopierzonego, zbuntowanego chłopaka. Lecz dopiero teraz doczekaliśmy się książki na miarę jego debiutu, a może nawet go przerastającej. Pisarz nie traci swojej kąśliwości i świeżości, za to dzięki dojrzałości staje się niezwykle wnikliwym obserwatorem i mistrzem intrygi.

Kąśliwie komentuje całą otaczającą go rzeczywistość, nie pomijając siebie. Drwi ze swojego rozdmuchanego ego, spuszczonej ze smyczy chuci i szaleństw młodości. Wraz z wiekiem autor zyskał autoironię, lecz nie stracił młodzieńczej zapalczywości.

W 2013 roku Kureishi zaczął uczyć kreatywnego pisania na wydziale Kingston University w Londynie. Jednak potem publicznie stwierdził, że takie kursy to "strata czasu". Nie powstrzymał się też od komentarza, że 99,9 procent jego studentów to beztalencia...

Nie bez powodu Harry, bohater Ostatniego słowa, młody pisarz, mający stworzyć biografię Mamoona, trzęsie się ze strachu, że jeśli mu się to nie uda, skończy w jakieś beznadziejnej szkółce, wykładając tajniki kreatywnego pisania...

Inspiracja Zadie Smith

Gdyby nie Budda z przedmieścia, nie byłoby Białych zębów i innych rewolucyjnych książek Zadie Smith. Gdy Kureishi wydał swój debiut, zbuntowana Zadie siedziała jeszcze w szkolnej ławce. Wspomina to tak: "Po naszej szkole krążyła kontrabanda wszelkiej maści: papierosy, narkotyki, pisemka dla panów, nieprzyzwoite filmy wideo, od czasu do czasu pamiętnik jakiegoś bidulka - książki jednak nie należały do towarów rozchwytywanych. Wszystko zmienił Budda z przedmieścia. Podawaliśmy go sobie ukradkiem podczas lekcji historii, z jedną zagiętą stroną, zatem każdy, kto miał ochotę, mógł przeczytać następujący fragment: - Karimie, chcę, żebyś włożył mi kawałek lodu do ci*ki. Czy mógłbyś przynieść go z lodówki?".

Pisarka przyznaje, że to właśnie przez owe "niegrzeczne" momenty książki skierowała swoje kroki ku najbliższej księgarni. "Chodziły słuchy, że w książce znajduje się pożyteczny ustęp masturbacyjny z opisem orgii, gdzieś w okolicach strony 200 (śmiało, proszę sobie sprawdzić, ja poczekam), i przyznaję się bez bicia, że pognałam do najbliższej księgarni WH Smith głównie z tego powodu".

Zadie Smith planowała jedynie sprawdzić krążące plotki i co najwyżej przekartkować książkę. Nie mogła się oderwać. Kupiła Buddę..., przysiadła na murku szkolnego boiska, opuściła wszystkie lekcje, ale nie wstała, dopóki nie przeczytała książki do końca, z wypiekami na twarzy - oczywiście.

Znała rzeczywistość portretowaną przez Kureishiego od podszewki. Wspomina: "Nazwisko Kureishi również brzmiało znajomo, mieliśmy nawet jednego w klasie (pisanego przez Q), i wydawało nam się, że rozpoznajemy świat tej powieści".

Jej nastoletni koledzy: "Byli tacy jak Karim: bezczelni, zwariowani, charyzmatyczni, cwani, zuchwali, często przezabawni. Pomimo stosunkowo niskiej pozycji w brytyjskiej hierarchii społecznej podejrzewali, że są cool, i wiedzieli, że mają talent i rozum. Czuli się wyjątkowi, nawet jeśli reszta świata uważała ich za postaci drugoplanowe. ‘Choć nie znosiłem nierówności - wyjaśnia Karim - nie znaczyło to, że chciałem być traktowany tak jak wszyscy inni’. No właśnie, tak. Ale skąd on tyle o nas wiedział, ten cały Kureishi, urodzony w Londynie Południowym, dwadzieścia lat wcześniej?".

Również dwadzieścia lat później Kureishi smakuje Zadie Smith tak samo. "’Największym okrucieństwem wobec Kerouaca - Eva informuje pewnego wieczoru Karima - jest przeczytać go ponownie, gdy ma się trzydzieści osiem lat’. Czytając Kureishiego na nowo, dokładnie w tym samym wieku, dochodzę do wprost przeciwnego wniosku". Sama autorka zawdzięcza mu wiele. Jak przyznaje: "Kureishi okazał się pewnego rodzaju prorokiem. I wywarł ogromny wpływ na całe pokolenie pisarzy, łącznie ze mną, rzecz jasna".

Tak jak teraz na Zadie Smith pada cień, a raczej promień Hanifa Kureishiego.

I Hanif Kureishi, i Zadie Smith będą gośćmi Big Book Festival w Warszawie: www.bigbookfestival.pl

 

Styl.pl/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy