Reklama

Elżbieta i Krzysztof Pendereccy. Historia wielkiej miłości

Elżbieta i Krzysztof Pendereccy byli małżeństwem przez ponad pół wieku /Wojciech Olkuśnik /East News

W niedzielę 29 marca, w wieku 86 lat odszedł Krzysztof Penderecki. Był profesorem i rektorem Akademii Muzycznej w Krakowie, czterokrotnym zdobywcą prestiżowej nagrody Grammy, jednym z najwybitniejszych polskich kompozytorów. Przez 55 lat był mężem Elżbiety - jego muzy, opiekunki, impresario i strażniczki artystycznego dorobku.

Krzysztof Penderecki urodził się w Dębicy, w rodzinie z tradycjami muzycznymi. Jako dziecko uczył się gry na fortepianie, później na skrzypcach. Swoje pierwsze kompozycje zaczął pisać już jako ośmioletni chłopiec. W 1958 roku ukończył wydział kompozycji w obecnej Akademii Muzycznej w Krakowie, a rok później dostał trzy pierwsze nagrody w konkursie Związku Kompozytorów Polskich za Strofy, Emanacje oraz Psalmy Dawida.

Światowy rozgłos przyniosły mu kompozycje wykorzystujące oryginalną kolorystykę dźwiękową i sonoryzm (skrobanie, skrzypienie i bębnienie po pudle instrumentów smyczkowych, wydobywanie dźwięku bezpośrednio ze strun lub z korpusu fortepianu). Był czas, kiedy orkiestry odmawiały grania jego utworów. Awangardzista, niezrozumiany wówczas pionier. Jednak u jego boku był ktoś, kto zawsze w niego wierzył i od przeszło pół wieku był jego ogromną podporą.

Reklama

Kompozytor zaślepiony urodą młodej Elżbiety

Krzysztof Penderecki po raz pierwszy ożenił się w wieku 21 lat z koleżanką ze szkoły średniej, Barbarą Gracą. Początki były trudne, małżeństwo bowiem po ślubie mieszkało w ciasnym, krakowskim mieszkaniu z matką Barbary, fortepianem i psem. Dopiero później dostali mieszkanie na Kazimierzu, w domu, w którym mieszkali artyści. Barbara była pianistką i udzielała prywatnych lekcji. To właśnie do niej - ośmioletnia wówczas - Elżbieta Solecka przychodziła, by uczyć się gry na fortepianie i to właśnie tam Krzysztof Penderecki, wówczas 22-latek, poznał swoją przyszłą, drugą żonę. Ich ponowne spotkanie nastąpiło kilka lat później.

"Zakochałem się bez pamięci. Moja pierwsza żona zorientowała się, że tym razem sprawa jest poważna. Życzliwi donieśli jej, co się święci. Barbara szybko zgodziła się na rozwód"- zdradził kompozytor w książce "Pendereccy. Saga rodzinna". Ojciec wtedy 16-letniej Elżbiety zabrał ją do Filharmonii Krakowskiej, gdzie między dwojgiem przyszłych małżonków zaiskrzyło - Krzysztof był pod wrażeniem urody Elżbiety i podobno wtedy już wiedział, że będzie dla niego idealną żoną.

"Dostałam bukiet kwiatów od Krzysztofa w czasach, kiedy mąż się mną zainteresował. Ja miałam 16 lat i nie wykazywałam żadnego zainteresowania. Przysłał kosz, ale nie zostawił wizytówki. Domyślałam się, od kogo były i chciałam je wyrzucić" - wspomniała Elżbieta Penderecka kilka lat temu podczas rozmowy z magazynem "Twój Styl".  Bardzo o nią zabiegał, a podczas jednego ze spacerów wyznał Elżbiecie, że się z nią ożeni. W 1965 roku w Dębicy wzięli ślub, jednak w tajemnicy przed rodzicami panny młodej, byli oni bowiem przeciwni małżeństwu swojej jedynej córki w tak młodym wieku. Pierwsza żona kompozytora, Barbara nie wyszła drugi raz za mąż.

Niektórzy mówili o Krzysztofie żartobliwie "mąż Elżbiety Pendereckiej"

Już podczas egzotycznej podróży poślubnej zaczęli razem pracować, jak się okazało - do końca życia Krzysztofa. Elżbieta od 1965 roku prowadziła bowiem jego sekretariat. Swoje życie poświęciła mężowi, prowadząc jego kalendarz, przygotowując go do podróży i towarzysząc mu. Nie znaczy to jednak, że jej kariera zeszła na dalszy plan. Mimo że dla małżeństwa przerwała studia z fizyki, to ona zarządzała stroną organizacyjną kariery męża, była jego impresario.

W 1990 założyła pierwszą prywatną agencję kulturalną Heritage Promotion of Music and Art, którą prowadziła przez pięć lat. Jest również współzałożycielką Europejskiej Fundacji Mozartowskiej, a także przyczyniła się do powstania orkiestry kameralnej Sinfonietta Cracovia, stanowiącą oficjalną orkiestrą miasta Krakowa.  W 1997 zorganizowała pierwszy wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena, który przez pierwsze siedem lat odbywał się w Krakowie, a w 2004 został przeniesiony do Warszawy. W 2003 roku została prezesem Stowarzyszenia im. Ludwika van Beethovena.

Początki nie były łatwe. Krótko po ślubie mieszkali w Dębicy, w małym, 34-metrowym mieszkaniu. Później przeprowadzili się do Essen w Niemczech, gdzie Krzysztof wykładał kompozycję. "Miałam wtedy jeden płaszczyk i dwie spódniczki, naprawdę było nam bardzo ciężko. Szkoła muzyczna, w której wykładał Krzysztof, nie znajdowała się w samym Essen, tylko w Essen-Werden. Krzysztof dojeżdżał tam autobusem i miał tego dość" - wspominała Elżbieta w rozmowie z Katarzyną Janowską i Piotrem Mucharskim. Jednak to właśnie podróż na Zachód otworzyła drzwi przed kompozytorem. W latach 1963-66, na zamówienie niemieckiej stacji Westdeutscher Rundfunk napisał Pasję według św. Łukasza, po której jego kariera rozwijała się bardzo szybko, a Niemcy uwielbiali jego muzykę.

Elżbieta nie uważała, że żyła życiem męża. Mówiła, że to ich wspólne życie, ponieważ spędzali dużo czasu razem, a Krzysztof cały czas zapraszał interesujących przyjaciół do domu. Przywykła do ciągłych podróży, a muzyczne życie nie było dla niej czymś nowym, nieznanym. Najpierw Wiedeń, później Stany Zjednoczone, gdzie prowadziła słynny w New Haven dom otwarty, w którym gościli studentów kompozytora i całą ówczesną śmietankę towarzyską. "Wszyscy wiedzieli, że do nas można przyjść o każdej porze... W weekendy odbywały się koncerty, po których zapraszałam artystów i przyjaciół na kolacje. To były piękne i długie wieczory" - wspomina Elżbieta Penderecka. To właśnie w Ameryce nauczyła się, jak ważne są relacje z ludźmi i zobaczyła, jak ogromną wagę powinno przywiązywać się do spotkań po koncertach, do podtrzymywania kontaktów oraz że sam talent to nie wszystko. Tę naukę zachowała na resztę życia, będąc przykładem wzorowej dyplomacji w świecie muzyki klasycznej.

Lusławice - świątynia muzyki

"Centrum w Lusławicach to jedno z najwspanialszych miejsc  stworzonych z myślą o muzykach klasycznych. Każdy, kto był tam chociaż raz, pragnie tam powrócić. Aura, która tam panuje, daje niesamowitą możliwość rozwoju na polu artystycznym - wspaniale wyciszone i nowoczesne sale ćwiczeniowe dostępne praktycznie całą dobę; sala koncertowa z jedną z najlepszych akustyk na świecie. To tylko niektóre z wielu udogodnień, jakie daje nam to miejsce stworzone przez maestro Pendereckiego" - tak o Lusławicach mówią muzycy klasyczni.

Krzysztof Penderecki w latach siedemdziesiątych zaczął szukać miejsca, w którym mógłby wyeksponować stare meble i zegary, które zaczął zbierać jeszcze jako student. O dworze w Lusławicach powiedział mu architekt Józef Dutkiewicz, ojciec jego przyjaciela. Tego dnia, gdy pojechali go zobaczyć, na ganku siedział właściciel dworu. Dwór był zdewastowany, a podłogi zniszczone. Kompozytor jednak od razu zakochał się w tym miejscu i postanowił go kupić, a następnie odnowić.

Remont trwał sześć lat i zakończył się w 1980 roku. Zaraz po odnowieniu dworku małżeństwo Pendereckich zaczęło organizować Festiwal Muzyki Kameralnej. Do dziś jest to miejsce spotkań kulturalnych.

Naprzeciwko dworu jest nie tylko sala koncertowa mogąca pomieścić siedemset osób, lecz także dormitoria dla studentów. W Lusławicach bowiem przez cały rok odbywają się kursy muzyczne dla młodych muzyków. W posiadłości kompozytorowi udało się stworzyć ogród o powierzchni ponad 20 hektarów. Od 2013 roku miejsce funkcjonuje jako Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego. W książce "Pendereccy. Saga rodzinna" kompozytor wyznał, że pragnie, aby w przyszłości tym miejscem zajęła się jego wnuczka, Marysia.

Przepiękne krajobrazy rozpościerające się po horyzont, kunsztownie zaprojektowany i stworzony przez maestro ogród, powodują, że muzycy czują się tam się jak raju. Panująca tu atmosfera daje tak wielką inspirację do pracy i tworzenia, że na próżno szukać podobnych miejsc na świecie.

Owoce miłości Pendereckich

Kompozytor mówił, że w kwestii wychowania dzieci stara się nie przeszkadzać żonie, bowiem musiał mieć czas na napisanie wszystkich swoich dzieł. Miał trójkę dzieci: z pierwszego małżeństwa Beatę, która poszła w jego ślady i jest aktualnie związana z Polskim Radiem w Krakowie oraz Łukasza i Dominikę, którzy są owocem jego drugiego małżeństwa.

"Najlepszy kontakt, naprawdę serdeczny, mam z Dominiką, młodszą córką. Ale moim oczkiem w głowie jest wnuczka Marysia, córka Dominiki. Myślę, że mężczyzna dorasta do ojcostwa, kiedy zostaje dziadkiem. Ojcostwo nie było dla mnie tak ważne, jak dziadostwo" - mówił kompozytor Katarzynie Janowskiej i Piotrowi Mucharskiemu. Nie sądził, aby dzieci miały do niego żal o częste bycie nieobecnym.

Wstawał rano i od razu, w pantoflach, brał się do pracy

Był człowiekiem niebywale pracowitym, który wiecznie poszukiwał inspiracji. Skomponował cztery opery, osiem symfonii i szereg innych utworów orkiestrowych, koncertów instrumentalnych, oprawę chóralną głównie tekstów religijnych, a także utwory kameralne i instrumentalne. Czy byłoby to możliwe bez wsparcia żony? Była dla niego podporą, dzięki której mógł w pełni skupić się nad tym, w czym był absolutnie najwybitniejszy - na komponowaniu. Do samego końca trwała przy jego boku, aż do momentu, w którym zmarł po walce z wieloletnią chorobą.

Krzysztof Penderecki spocznie w Panteonie Narodowym w kościele św. Piotra i Pawła przy ul. Grodzkiej w Krakowie. Na uroczystą ceremonię pogrzebu kompozytora trzeba będzie jednak poczekać, odbędzie się ona po zakończeniu przeszkód związanych z pandemią. 

Wszyscy, którzy pragną pożegnać zmarłego kompozytora, mogą wpisać się do księgi kondolencyjnej pod adresem https://penderecki-center.pl/kondolencje

Zobacz również:

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy