Reklama

Halina z Gdańska

Swoje pasje odkryłam kilka lat przed ukończeniem 50-tki. Postanowiłam pójść na studia, ja kobieta po zawodówce, bez matury, żona i matka dwójki dzieci. Poszłam do wieczorowej szkoły, zdałam maturę, dostałam się na państwowy uniwersytet.

Przez 5 lat studiów w każdym semestrze miałam stypendium, okazało się, że jestem całkiem niezłym uczniem. Dostałam dyplom magistra i ze łzami w oczach powiedziałam samej sobie: "Nie ma rzeczy niemożliwych".

Na studiach poznałam mnóstwo młodych ludzi, zawarłam nowe znajomości. Jedna z koleżanek wspomniała któregoś razu, że gdańskie hospicjum potrzebuje wolontariuszy. Poszłam więc na kurs, a następnie zaczęłam pojawiać się w samym hospicjum.

Minęło kilka lat, a ja jestem tam w każdym tygodniu. Odkryłam w sobie niezwykłe pokłady pozytywnej energii, którą przekazuję chorym. Wiem, że dobro wraca. Doświadczam tego każdego dnia.

Reklama


.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy