Reklama
Niebo i piekło

Modelki mówią: Stop!

Miała 14 lat, gdy przypadkiem wzięła udział w "podejrzanym" konkursie dla modelek. Dzisiaj jest w elicie tego zawodu i wie o nim wszystko. Dlatego Anja Rubik patronuje naszej akcji. I mówi: Nie zrobi się kariery przez bywanie na bankietach. Żaden fotograf nie załatwi okładki w luksusowym piśmie. Modelka ma prawo odmówić rozbieranych zdjęć. Ale też ostrzega: To zajęcie trudne i dla dziewczyn z silnym charakterem.

Przyjaciółka ma córkę, która chce być modelką. Mama się niepokoi, bo słyszała, że w tym świecie zdarzają się różne nadużycia. Co może zrobić, żeby dziewczyny nie spotkało nic złego?

Anja Rubik: - Na początku trzeba znaleźć agencję, która profesjonalnie oceni, czy córka się nadaje. Często mówię młodym modelkom: "Walcz o siebie do końca, nie poddawaj się". Ale prawda jest taka, że jeśli w kilku miejscach dziewczyna słyszy, że nie ma warunków, powinna odpuścić. I na pewno ma mniejsze szanse, jeśli jest za niska, ma poniżej 170 centymetrów wzrostu.

Reklama

Po czym się poznaje dobrą agencję?

- Można zacząć od obejrzenia jej strony w internecie. Sprawdzić, kogo reprezentuje, prześledzić profile modelek. W tym biznesie nie zdarza się, żeby agent pracował tylko z jedną dziewczyną. Jeśli więc pan X przekonuje: "zrobię z ciebie gwiazdę", trzeba być czujnym. Ważne też jest, jak agencja wygląda. Musi mieć profesjonalne biuro, na ścianie powinny wisieć zdjęcia modelek, tzw. kompozyty. Na początku agent robi zdjęcia polaroidem. To standard, więc nie należy się obawiać, gdy poproszą o rozebranie się do bielizny czy włożenie kostiumu. Po prostu chcą wiedzieć, jak dziewczyna jest zbudowana i czy jest fotogeniczna. Jeśli agencja zdecyduje się na współpracę, zorganizuje zdjęcia próbne. Zawsze odbywają się na koszt agencji. Potem są odliczane od zarobków modelki. Jeśli agencja wymaga, żeby dziewczyna za nie płaciła, trzeba poszukać innej.

Pani od razu trafiła pod właściwy adres?

- Nie. Na początku byłam w agencji Elite, która nie cieszyła się najlepszą opinią. Jako 14-latka brałam udział w konkursie Elite Model Look i tam napatrzyłam się na "dziwnych" mężczyzn. Na szczęście byłam dzieckiem, nikt nie składał mi niestosownych propozycji. Potem wysłałam zdjęcia na konkurs organizowany przez Lucynę Szymańską z D’Vision. Spotkaliśmy się z nią, ja i moi rodzice. Widać było, że to osoba, która wie, jak prowadzić ten biznes, jest odpowiedzialna. Zdecydowaliśmy, że będę z nią pracować. Nie miałam jeszcze 18 lat, więc kontrakt w moim imieniu podpisywali rodzice.

Co w nim było?

- Kontrakt ustala obowiązki i prawa agencji i modelki. Agencja reprezentuje dziewczynę w Polsce i za granicą. Organizuje jej zlecenia, a jeśli dziewczyna wyjeżdża w świat, przekazuje ją pod opiekę agencji, z którą współpracuje. Z kolei modelka zobowiązuje się, że nie będzie pracować na własną rękę.

Jak daleko agencja może ingerować w życie dziewczyn. Czy ma prawo wymagać pełnej dyspozycyjności i przerwania szkoły?

- Moim zdaniem nie powinna. Kiedyś było inaczej, bo jeśli modelka myślała o swoim zawodzie poważnie, musiała wyjechać z Polski. Ja miałam 16 lat, gdy wyprowadziłam się do Paryża. Dwa i pół roku, które tam spędziłam, były chyba najtrudniejsze w moim życiu. Nie znałam dobrze francuskiego, nie miałam przyjaciół, czułam się samotna. Uparłam się, że zdam maturę, więc zapisałam się do brytyjskiej szkoły. Ale musiałam zarobić na czesne i się utrzymać. Teraz dziewczyny mogą latać na pokazy czy sesje i wracać do domu A powrót do rodziny, zwłaszcza kiedy jest się młodym, jest ważny. Porządkuje w głowie, ustala priorytety. Ludzie z agencji zrozumieli już, że nie należy wyciskać modelki jak cytryny. Nie może jej być "za dużo", bo się opatrzy. Planują więc karierę: dwa sezony jest aktywna, bierze udział w pokazach, sesjach fotograficznych, potem na sezon znika. Fotografowie i projektanci zatęsknią, a ona skończy szkołę. Poza tym według prawa modelki za granicą mogą zacząć pracować dopiero, kiedy skończą 16 lat. Tak jest we Francji, Włoszech, Anglii i USA.

Do czego zobowiązana jest agencja, wysyłając dziewczynę za granicę?

- Załatwia mieszkanie, za które płaci. Powinno być w dobrym stanie, w dobrej dzielnicy. Jest zasada, że dziewczyny i chłopcy mieszkają osobno. Jeśli są nieletni, powinni być pod opieką osoby dorosłej. Agencja wypłaca modelce cotygodniowe kieszonkowe i opiekuje się nią, bo bierze za nią odpowiedzialność. Zazwyczaj modelka dostaje mailem listę castingów na dany dzień i z książką - to portfolio, w którym znajdują się jej zdjęcia - idzie na spotkania z klientami. Są nimi fotografowie, projektanci, styliści, szefowie castingu.

Czy troskliwa matka może liczyć, że agencja wyśle ją razem z córką?

- Jeśli dziewczyna jest niepełnoletnia, a ma potencjał, by świetnie pracować, to jest taka możliwość.

A co z presją wyglądu. Czy agencja może wymagać, żeby dziewczyna się głodziła, bo musi być szczupła?

- Profesjonaliści tego nie zrobią. Raczej podpowiedzą, co dziewczyna powinna jeść, zachęcą do ćwiczeń. Ale pamiętajmy, że to nie jest praca dla dziewczyn, które mają kłopot z utrzymaniem wagi. Jeśli bycie szczupłą jest dla nich trudne, powinny poszukać innego zajęcia. Ja na samym początku kariery wyjechałam na kontrakt do Japonii. Była tam też dziewczyna z Polski. Miałam dobre wymiary, więc pracowałam. Ona o kilka centymetrów za dużo, więc nie dostawała zleceń i na koniec agencja nie wypłaciła jej honorarium. Powodem było to, że nie wywiązała się z umowy. W Japonii podpisuje się kontrakt, w którym są określone bardzo restrykcyjnie wymiary, jakie musi mieć modelka.

Co to znaczy "dobre wymiary"?

- Ja miałam 90 cm w biodrach - nie mogłam mieć więcej, 60 w pasie i 84 w biuście. Teraz już nie ma takich praktyk, ale pamiętam, że w Paryżu byłam mierzona dwa razy w tygodniu. W biodrach i w pasie. To był stres!

Ile jest prawdy w opinii, że modelki, bojąc się przytyć, łykają waciki nasączone wodą?

- Nie spotkałam się z tym, ale widziałam film dokumentalny, na którym jakaś nieznana modelka to robiła. Dziewczyny powinny wiedzieć, że muszą być zdrowe i sprawne. Jeśli nie jedzą, nie mają siły. Zresztą od razu widać, że któraś ma problem.

Ale wśród modelek jest wiele anorektyczek. Czy agencja, widząc problem, powinna coś zrobić?

- To błędna opinia. Modelki są po prostu bardzo szczupłe. A wiele dziewczyn, szczególnie nastolatek, jest chudych z natury. Nie można ich nazywać anorektyczkami. Odpowiedzialna agencja oczywiście powinna zareagować, jeśli widzi, że modelka ma problem z jedzeniem. Na przykład wstrzymać na jakiś czas jej pracę. Bo jeśli pójdzie na pokaz, wszyscy zobaczą, że jest chorobliwie chuda. Ale dziewczyny wpadają w anoreksję, bulimię także dlatego, że nie wytrzymują presji psychicznej. To nie jest zajęcie dla wrażliwców.

Obtarte do krwi stopy, zero intymności. Anja Rubik zdradza mroczne strony modelingu. Czytaj na następnej stronie!

Dziewczyny myślą, że to praca lekka i przyjemna. A jak jest naprawdę? Na co młoda modelka będzie narażona?

- Na niepowodzenia - ich będzie mnóstwo. Bo np. ma obiecaną dobrą sesję, a w ostatniej chwili fotograf wybiera inną dziewczynę. Na krytykę. Wszyscy jej mówią, jak ma się zachowywać, wyglądać, jaka ma być. Jedno słyszy od fotografa, drugie od agencji, łatwo się pogubić. A ważne jest, żeby na początku dostała wsparcie i dobre wytyczne przygotowujące ją do zawodu. Żeby w tej pracy wytrwać, musi mieć silny charakter i ambicję, pokorę i dużo cierpliwości.

A co z intymnością? Bo przecież modelka rozbiera się przed obcymi, jest ciągle dotykana...

- Na tym polega jej praca. Podczas przymiarek zostanie pokłuta szpilkami. Po pokazie mody jej stopy będą obtarte do krwi od chodzenia w niewygodnych butach. Musi być gotowa, że będzie jej dotykać wiele rąk, bo kiedy wbiega za kulisy, dopada ją chmara ludzi. Ktoś zmienia make-up, inny czesze, przemalowuje paznokcie, wkłada nowy ciuch. Jest mało czasu, więc nie ma mowy o delikatności, intymności. Musi się przebierać w sali, w której przebywa kilkadziesiąt osób, więc to nie jest praca dla wstydliwych. To normalne, że na backstage’u pokazu mody zawsze któraś z modelek płacze. Na przykład ze zmęczenia, bo spała kilka godzin. Rano są przymiarki, potem próby do pokazu, wreszcie sam pokaz, a po nim bankiet, na którym dziewczyna powinna się zjawić, bo jest twarzą jakiejś kampanii reklamowej. Modelki często są przeziębione, za kulisami z reguły jest zimno. Stres i presja są ogromne. I z tym trzeba się pogodzić.

A z czym godzić się nie należy? Gdzie jest granica?

- Dotyczy ona na przykład nagości. Kiedyś widziałam, jak fotograf zaproszony za kulisy pokazu robił zdjęcia przebierającej się dziewczynie. Pokazała go wzrokiem ochroniarzowi i już faceta nie było. Stracił film z aparatu i powiedziano mu, że więcej wstępu na backstage nie ma.

Czy dziewczyna, która nie chce się rozbierać, ma szansę w zawodzie?

- Każda sama sobie wyznacza granice. Dla jednej pokazanie sutka to za dużo, inna bez problemu pozuje toples. Jest zasada, że dziewczyna przed sesją musi znać scenariusz. Jeśli sytuacja staje się niewygodna, może zadzwonić do agencji. Chcę podkreślić ważną rzecz - to agencja pracuje dla modelki, nie odwrotnie. Nie ma więc możliwości, żeby dobry agent przekonywał, że kariera się zawali, jeśli modelka czegoś odmówi. Na świecie odchodzi się od pokazywania młodych dziewczyn nago. W Stanach jest nawet przepis, który zabrania niepełnoletnim pozować bez ubrania.

A jak ma postąpić modelka, której ktoś podczas sesji dla rozluźnienia proponuje drinka?

- To niedopuszczalne, choć słyszałam, że w Polsce się zdarza. Rada jest prosta: telefon do agenta.

Co z życiem towarzyskim? Z mitem, że jeśli dziewczyna na imprezie pozna fotografa, on ułatwi jej karierę.

- Pyta pani, czy można zrobić karierę przez łóżko? Raczej nie. Dziewczyny nie powinny wierzyć, że fotograf załatwi im sesję w znanym magazynie czy kontrakt reklamowy. Świat mody ściśle powiązany jest z biznesem, chodzi o zarabianie pieniędzy. Każda decyzja podejmowana jest przez zespół ludzi. W przypadku magazynu jest to naczelna albo stylistka, która za granicą ma o wiele większe znaczenie niż w Polsce. W przypadku reklamy - klient, który zleca kampanię. Fotograf jest ważny, ale on sam nie zawsze może decydować o wyborze modelki. Sporo do powiedzenia mają tylko ci najwybitniejsi.

Trudno uwierzyć, że nie zdarzają się niemoralne propozycje.

- Niedawno w świecie mody głośna była sprawa Terry’ego Richardsona. Rozbierał się podczas sesji przed modelką. Powinna była przerwać zdjęcia, wyjść, nie pozwolić na taką sytuację, a przede wszystkim natychmiast zadzwonić do agencji. I drugie zdarzenie - po castingu ten sam fotograf wysłał modelce SMS z propozycją seksualną, a ona... podała go do sądu. Nie wiem tylko, po co dawała mu numer telefonu. Tego się nie robi. Jeśli ktoś chce się z dziewczyną skontaktować, czy to po zdjęciach próbnych, czy na ulicy, ona kieruje go do agencji.

Naprawdę można zostać "odkrytym" na ulicy?

- To się zdarza. Agencje zatrudniają tzw. scautów, którzy wyszukują piękne dziewczyny. Niedawno jeden zaczepił mnie w Londynie. Powiedziałam mu, że chyba źle wykonuje swoją pracę, skoro nie wie, kim jestem (śmiech).

Debiutujące modelki nie wiedzą, do jakiego stopnia powinny być miłe, żeby zrobić dobre wrażenie, a kiedy mogą być... źle zrozumiane.

- Jeśli w kontakcie z mężczyznami pozwalamy sobie na flirt, niedomówienie, może się pojawić kontekst seksualny. Ale to dotyczy wszystkich kobiet, nie tylko modelek. Ja nie dopuszczam do takich sytuacji i nigdy nie miałam problemów. Kiedy zaczynałam jako młoda dziewczyna w Mediolanie, pod apartamentami, w których mieszkały modelki, stali "naganiacze" i zapraszali je do klubów. A tam czekali z reguły starsi mężczyźni z grubymi portfelami. Ale trzeba rozwiać mit - nie zrobi się kariery przez bywanie w klubach. Oczywiście modelki znają historię Claudii Schiffer, którą Karl Lagerfeld wypatrzył w dyskotece. Jeśli to prawda, to odosobniona sytuacja. Ja nie chodziłam na imprezy, nawet gdy nie byłam zajęta. Bo ludzie z branży mogli pomyśleć: "Skoro mogę balować w nocy, to znaczy, że w dzień nie mam pracy".

I nie zdarzali się natrętni wielbiciele?

- Znalazłam na to sposób. Gdy ktoś jest wyjątkowo uparty i nie chce się odczepić, daję mu zmyślony numer telefonu. A jeśli podczas kolacji sytuacja staje się niewygodna, czekam, aż przy innym stole zwolni się miejsce, i się tam przesiadam. Raz w Paryżu naprawdę się bałam. Pod moim domem wystawał jakiś facet. Ale powiedziałam o tym w agencji i ona problem rozwiązała.

Naszą rozmową możemy zniechęcić wiele dziewczyn, które chciały zostać modelkami. Proszę więc powiedzieć, co jest fajnego w pani pracy?

- Ona jest fantastyczna! Dziewczyny zwiedzają świat, uczą się języków, samodzielności i niezależności. Poznają ciekawych ludzi i mogą korzystać z ich doświadczenia. Mnie się to przydało, kiedy tworzyłam swój zapach Original by Anja Rubik, a wcześniej moje pismo "Magazyn 25".

Powiedzmy jeszcze o pieniądzach, bo tu też są mity. Na czym w pani zawodzie najlepiej się zarabia?

- Im bardziej znaczący tytuł, projektant, firma, tym... mniej płaci. Stawka za okładkę do włoskiego "Vogue’a" to około... stu euro minus podatek, w kampanii Prady pracuje się prawie za darmo, a na pokazach mody wielkich projektantów często płaci się dziewczynom ciuchami. Ale w takich miejscach pracuje się dla prestiżu. Zarabiamy na kontraktach z firmami kosmetycznymi, z popularnymi albo mało znanymi firmami, które chcą wypromować swoje ubrania. No i jeśli ktoś nas zaprosi na tydzień mody, powiedzmy... do Turcji.

A na jakie pieniądze może liczyć początkująca dziewczyna w Polsce? I jak nie pozwolić się oszukać?

- Zarobki modelek to tajemnica, ale dziewczyny przekazują sobie informacje pocztą pantoflową. Na pewno jednak agencja nie ma prawa brać więcej niż 20 procent zarobków modelki i 20 procent prowizji od klienta. To są standardowe prowizje na całym świecie. Na początku, bo jeśli dziewczyna dobrze pracuje, negocjuje się stały kontrakt i wtedy z reguły modelka dostaje więcej. I jeszcze jedna dobra wiadomość: modeling to chyba jedyny zawód, w którym kobiety zarabiają więcej od mężczyzn.

Wróćmy do mojego pierwszego pytania. Gdyby pani była matką dziewczyny, która marzy, by zostać modelką?

- Myślę, że nie pchałabym jej, jeśliby nie chciała. Ale wspierałabym, gdyby ten zawód wybrała. Świat mody się zmienia, już nie trzeba się go bać. Ale warto pamiętać i mówić o zagrożeniach. Dlatego zgodziłam się poprzeć akcję "Twojego STYLU" i La Strady.

Rozmawiała Magda Jaros

Twój STYL 4/2014



Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy