Reklama

Kryptonim: żona

Na początku jest miłość, ślub, wspólne plany. Później, nawet po kilku latach, pojawia się cień wątpliwości. Dlaczego on całuje mnie tylko w czoło? Znowu odwrócił się w łóżku plecami! Można tłumaczyć: miał zły dzień, jest zmęczony. Ale to nie to. Co czuje kobieta, gdy odkrywa, że partner kocha inaczej? Opowiadają Justyna i Beata. Ich mężczyźni to homoseksualiści.

Justyna: przerwana lekcja miłości

"Witaj", mówi męski głos. "Dodzwoniłeś się do Borysa i Szymona. Nie ma nas. Ale zostaw fajną wiadomość...". Justyna czuje skurcz żołądka. Wścieka słowo: "nas". "Nie będzie dobrych wiadomości", mówi lodowato. "Czekam na spóźnione alimenty, tatuśku". Trzask.

Minęło 26 miesięcy, odkąd odkryła, że Borys ją zdradzał. "Ta trzecia" okazała się "tym trzecim". Borys odszedł do mężczyzny. - Mógł mnie zamienić na lepszy model, przynajmniej wierzyłabym, że kiedyś to ja byłam najlepsza - mówi. - Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek mnie pragnął.

Reklama

Taka miłość się nie zdarza

- "Żal mi lat, które przeżyłem bez ciebie...", Borys najpiękniej potrafił mówić o uczuciach - mówi Justyna, 36-letnia asystentka w klinice stomatologicznej. Brunetka z piegami, wygląda, jakby właśnie zdała maturę.

Trzynaście lat temu. W centrum handlowym. Justyna: - Mierzyłam balerinki. "Proszę przymierzyć te", mężczyzna wskazał mi szpilki. Elegancki, w czarnym garniturze i czarnej koszuli. Cichy, ale zdecydowany głos. Wyglądał jak milion dolarów. Do domu biegłam z wypiekami na twarzy i nowymi butami - opowiada. - Potem telefon do przyjaciółki: "Totalny facet! Dałam się zaprosić na premierę do teatru. Pisze muzykę do spektakli! Pół życia spędził za granicą! I nie ma obrączki!", wyrzucałam z siebie potok słów. Obie wiedziałyśmy, że byłam zagorzałą singielką. Żaden facet nie był wystarczająco "jakiś". Ten w czarnym garniturze dostał szansę.

Tydzień potem. Borys przedstawia Justynę rodzicom: "Kochani, na tę kobietę czekałem całe życie". Dwa tygodnie później kładzie na stole klucze: "Nie marnujmy czasu, wprowadź się do mnie". - Zamieszkałam w domu pełnym orchidei, pięknych obrazów, muzyki. Żadnego piwa, kolegów na meczach. I przede wszystkim śladu kobiety - wspomina Justyna. - A jeszcze Borys przekonywał: czekałem na ciebie. Patrzyła na niego zakochana. "Jak ta koszulka opina mu się na ramionach! W łóżku po sto razy mówimy sobie dobranoc". Cieszyła się: "On nie ma obsesji na punkcie seksu, bliskość budujemy na rozmowach". Dwadzieścia telefonów dziennie. Niespodzianki: odwiedziny w pracy na szybki pocałunek.

Justyna: - Podobał się koleżankom, kokietowały go. A on nie patrzył na ich usta, pupę, piersi. "Bo tylko mnie kocha", myślałam. Miałam 23 lata. Za sobą dwa nieudane związki z mężczyznami, którzy nie wiedzieli, co to czułość, lojalność, adoracja. Borys był z innej bajki. Nie wiedziałam, że aż z tak innej.

Seksualna bestia

Justyna ma bliznę po operacji serca, którą przeszła w dzieciństwie. Nie nosi dekoltów, bikini. Borys pierwszy, poza lekarzami, widzi ją nago. Justyna nie zapomni, jak całował każdy z kilkunastu szwów. Przestała się wstydzić oszpeconego ciała. W łóżku było dużo seksu oralnego, wymyślnego pettingu. Bo Borys nie zawsze był w formie. Po nieudanym seksie wychodził z domu. "Muszę odreagować", puszczał oko i jechał do pobliskiej stadniny.

- Cieszyłam się, że ma swój męski świat. Nie widziałam w tym nic złego - wspomina Justyna. - Zresztą czułam, że mnie pożąda, bo często pytał: "Pokochamy się?". Robiliśmy "to" nawet w teatrze, gdzie wpadałam do niego na próby. Byliśmy w łóżku dwa, trzy razy w tygodniu. Podręcznikowa średnia. Po roku oświadczyny. Rozczulało mnie, że Borys bardziej niż ja przejmował się detalami ślubu. "Będziesz miała wesele z bajki", obiecywał. Szybko zaszłam w ciążę.

Dopiero wtedy zaczął się ode mnie odsuwać, ale tłumaczył: "Boję się, że seks wam zaszkodzi". Abstynencja stała się normą. Miesiące. Rok. Racjonalizowałam: "Kto ma ochotę na seks przy płaczącym dziecku?". Nie odpuszczałam zupełnie. Chciałam spać z mężem pod jedną kołdrą. "Nie chcę cię budzić, jak będę wstawał do Kuby" i Borys otulał mnie drugą.

Próbowałam: bielizna, alkohol, masaż. "Za późno, za wcześnie, stres", słyszałam. Czy coś mnie niepokoiło? W szufladzie znalazłam kiedyś torbę z kilkoma parami męskich majtek. "Stringi?", dopytywałam z uśmiechem przy kolacji. "To rekwizyt do spektaklu" - Borys uciekł wzrokiem. Uwierzyłam. Czasem w nocy wyciszał telefon albo szeptem rozmawiał. Zwracał się do mężczyzny. Był szorstki, ucinał rozmowę: "To nie kobieta". Justyna oddychała z ulgą.

Kiedy zaczął całować ją w czoło na dobranoc, zapytała jednak: "Masz kogoś?". Zaprzeczył: "Jesteś kobietą mojego życia". Próbowała całować jego zaciśnięte usta. Przytulała się. Zmysłowo ocierała. Kiedy odwracał się plecami, płakała w poduszkę. Sekret truł ich związek. Już nie było szczęśliwego życia, czułości, adoracji. Zaczęli je udawać.

Coming out

Justyna: - Upiłam się, żeby zagłuszyć wstręt do siebie, gdy wygrzebałam w komórce męża kilkanaście esemesów. W każdym słowa: "pragnę", "nie wytrzymam bez ciebie", "jesteś moim...". Wypiłam duszkiem sporo wina. I rzuciłam w niego telefonem. "Szymonek? Szymoniątko? Simon? To gówniarz ze stajni?!", domyśliłam się, że chodzi o instruktora jeździectwa. Borys nie zaprzeczał: "Skończmy tę farsę. Chciałem wygrać z naturą. Próbowałem założyć rodzinę, chciałem mieć dziecko. Adorowałem cię, a denerwowało mnie wszystko, nawet tusz do rzęs. Nie pomoże ci cholerna maskara, bo ja w żadnej kobiecie nie widzę piękna. Teraz chcę żyć. Po swojemu! Nie zdradziłem cię, ale chcę budzić się przy kimś innym. Przy Szymonie", mówił roztrzęsiony.

Justyna: - Zwymiotowałam z nerwów. Ale chciałam walczyć o idealne małżeństwo, którego zazdrościły mi koleżanki. O jedenaście wspólnych lat. O miłość, rodzinę. Nokaut. Słowa Borysa: nie da się walczyć o coś, co nigdy nie istniało. "Sk...n!", krzyczałam. "Odkryłeś swoją tożsamość, tak?! A moją zdeptałeś!". Brzydziłam się go. I siebie. Wyobrażałam sobie, jak uprawia gejowski seks. I czułam się zgwałcona.

Kilka dni później Borys wynosi się z jedną walizką. - "Zostawiam wam wszystko" mówi. Justyna płacze, błaga: "Chodźmy na terapię". "Słyszałaś o lekarstwie na «pedalstwo»?", Borys kręci głową, a ona wie, że mąż już nie odda nowego życia z Szymonem. - Co mnie czekało ? Wolałam nie wiedzieć - wyznaje dziś Justyna. - Miałam 35 lat i czułam się jak emerytka po menopauzie. Bezużyteczna.

To nie matrix, to prawda

Przez pół roku żyje jak automat. Szykuje Kubę do szkoły, potem praca, zakupy, telewizor nastawiony na przypadkowy kanał. Płacze albo się upija. Sięga po papierosy, przestaje spać w nocy. Chudnie dziewięć kilogramów. Rodzinie, przyjaciołom tłumaczy: "Musimy odpocząć od siebie. To przejściowa separacja". Najtrudniej oszukać Kubę. Chłopiec nie bardzo wierzy w wersję: tata wyjechał pomóc przyjacielowi w remoncie. Borys nie potrafi się odnaleźć w nowej sytuacji. Unika syna, czasem dzwoni, chyba po winie, bo zbyt wylewnie zapewnia o ojcowskiej miłości.

Justyna żyje jednak złudzeniami, że mąż wróci. Szuka pomocy na forach internetowych, gdzie spotyka kobiety w sytuacji takiej jak ona. Wszystkie powtarzają: "Sama wystarczająco długo żyłaś w kłamstwie, więc nie oszukuj dziecka". I namawiają: "Psychiatra plus prozac! Daj sobie pomóc ułożyć życie od nowa". Justyna decyduje się na wizytę u psychologa. Słyszy: "Jeśli będzie pani miała przed synem sekrety, użyje tego kiedyś przeciw pani. Może porozmawiacie w trójkę?".

Rozmawiają w czwórkę. To pierwszy i ostatni raz, gdy godzi się na spotkanie z Szymonem. Jadą na kajaki. Justyna podrzuca mężowi angielski artykuł "Jak powiedzieć dziecku o homoseksualizmie". "Porozmawiaj spokojnie, przygotuj się na każdą reakcję, powiedz prawdę...", radzą autorzy. Borys zaczyna nieporadnie: "Synku, pamiętasz, jak oglądaliśmy Matrix? Ludzie żyli w równoległych światach i ja w tym innym miejscu spotkałem Wielkiego Przyjaciela...". Kuba jest zniecierpliwiony: "Tata mojego kolegi odwozi go do szkoły na zmianę z drugim tatą. Ty też jesteś gejem?" pyta. "Bo jeśli tak, to luzik".

- Byłam w szoku, że nasz 10-letni syn jest tak otwarty - mówi Justyna. - Dziś wierzę, że ułoży sobie z ojcem relacje, choć kiedy Borys dzwoni: "Jedziemy na łódki, zabieram Kubę", zaraz wyobrażam sobie stado pedałów, którzy kąpią się nago o zachodzie słońca. Ale Kuba lgnie do ojca: "Chcę z tatą wspinać się na Zawrat. Nurkować". Justyna nawet nie protestuje, gdy syn każdy weekend spędza w stadninie i uczy się jeździć pod okiem Szymona.

Widzi roześmianego Kubę i hamuje złośliwe komentarze, nie dopytuje. Cały czas czujnie przygląda się zachowaniom chłopca. Kiedy syn zaprasza kolegów, z niepokojem podgląda przez szparę, co robią. Odczuwa irracjonalny lęk. Gdy ostatnio znalazła na pulpicie jego komputera linki do stron "nagieaktorki.pl", roześmiała się. Z ulgą.

Przestaję myśleć "my"

Wyrok rozwodowy schowała głęboko. Szczególnie orzeczenie. "Rozpad związku nastąpił z winy męża. Powód: zdrada z koleżanką z pracy". Justyna: - Nie jestem gotowa na jego coming out. Wolę współczucie: "bo on kocha inną", niż prawdę - mówi gorzko. - Nawet rodzice wierzą, że Borys ma kochankę. Tata zawsze powtarzał, że pedałów trzeba zamknąć w psychiatryku, więc po co mu taka prawda? Tylko dwie przyjaciółki wiedzą, co się stało.

Kłamstwo, że mąż jest hetero, ratuje mnie przed zniszczeniem i tak podeptanego poczucia własnej wartości. Ludzie widzą we mnie zranioną kobietę, a nie "przykrywkę" o kryptonimie "żona".

Na terapii Justyna analizuje swoje małżeństwo. Na razie pomaga cynizm: - Z nas dwojga to ja byłam mężem - udaje, że żartuje. - Podejmowałam decyzje: zmieniamy mieszkanie, jedziemy na wakacje. On zgadzał się na moje pomysły. Obsesyjnie wraca też wizja nas w łóżku. To zawsze ja przytulałam go "na łyżeczkę", otaczałam ramionami. Ciekawe, czy teraz Borys jest mężem?

- Powoli przestaję myśleć "my". Próbuję "ja". Moja blizna? - Justyna rozchyla bluzkę. - Przez ostatni rok nie odważyłam się włożyć bluzki z najmniejszym dekoltem. W łazience przykrywam się ręcznikiem. Nie umiem na siebie patrzeć. Czuję się jak kobieta po mastektomii. Wiem, że muszę się zmierzyć z moją skazą. Bez Borysa.

Niedawno Justyna kupiła szafirowy tusz do rzęs. I bordową szminkę. Psycholog podpowiedział: proszę od nowa uczyć się kobiecości. - Czy czuję się kobietą? - zastanawia się. - Na razie tylko w snach. Tam mam odwagę nosić szpilki. I tęsknić za mężczyzną.

Beata: atrapa związku

On jest mężem. Ona żoną. Beata i Mateusz. Na ich ślub w kościele Mariackim przyszło 300 osób. Błogosławił zaprzyjaźniony ksiądz, dla obojga głęboko wierzących małżonków sakrament był przeżyciem. "Pan młody płakał, składając przysięgę" wspomina Zosia, najbliższa przyjaciółka obojga. Do dziś w towarzystwie nie ma tak czułej pary. Wszyscy im zazdroszczą. Po tylu latach wciąż w sobie zakochani. Może receptą na udany związek są rozstania?

Bo Mateusz od pewnego czasu pracuje w Szwajcarii, a gdy wpada na weekend do Polski, zabiera żonę na kolację. Koniecznie najlepszy lokal, przy stole przyjaciele. Ciekawi ludzie, znany francuski reżyser, rzeźbiarz z Londynu, prezes zarządu banku. Elokwencja, elegancja, rozmowy na wysokim poziomie. Beata bryluje. Mateusz jest w nią wpatrzony. Nikt nie wie, że kiedy wsiądą do jednej taksówki, podadzą dwa adresy. Ona wróci do ich wspólnego apartamentu. On pojedzie do hotelu. Przed sobą nie muszą niczego udawać. Beata po powrocie do domu otworzy wino i włączy głośno muzykę. "Z kim on dziś jest? Brunet, blondyn, kelner z restauracji, steward z samolotu...? Kogo teraz dotyka?", zrobi wszystko, by zagłuszyć myśli.

Beata. Była modelka po studiach konserwacji zabytków. Prowadzi galerię, którą dostała od męża w rocznicę ślubu. Kobieta po przejściach - atrakcyjna, inteligentna, trafiała na supermenów, którzy traktowali ją jak trofeum, bogate związkofoby. Ilekroć chciała wspólnego domu, dziecka - uciekali. Zostawała z drogim prezentem na pożegnanie i słowami w stylu: "Jeszcze się nie wyszalałem. Nie chcesz przecież być z Piotrusiem Panem?".

Miała 34 lata, a jej poczucie własnej wartości topniało z każdym odrzuceniem. "Wykształcone kobiety nie boją się staropanieństwa", przekonywałam się. - Jednak za wszelką cenę nie chciałam być sama - tłumaczy Beata. Ma w pamięci matkę, 32-letnią kobietę, która zwiędła w ciągu kilku tygodni. Ojciec odszedł do innej. Atrakcyjna, przebojowa lekarka stała się smutną zrzędą. Deficyt miłości zagłuszała alkoholem.

Beata: - Za nic nie chciałam skończyć jak ona. Mateusz. Mężczyzna z najwyższej półki. Siedem języków, od lat pracuje za granicą, doświadczenie zebrane w największych instytucjach finansowych. Kiedy się poznali, nie mogli się rozstać. Zadeklarował się na trzeciej randce. Beata: - Było porozumienie dusz. On zaczynał zdanie, ja je kończyłam. "Czym sobie na ciebie zasłużyłem?", słyszałam. Nie bał się wspólnej przyszłości. Ja nie mogłam się jej doczekać. Sprzedałam kawalerkę, on kupił duże mieszkanie, choć planował na zawsze wynieść się nad Jezioro Genewskie.

"Urządzisz je? Całkowicie ci ufam", mówił. "Jakie wybierzesz tapety do pokoju dziecinnego", pytał. Rodzina? - To było oczywiste - opowiada smutno Beata. - Po zjawiskowym ślubie miały być dzieci poczęte z namiętności. Długo nie chciałam zobaczyć, że tej namiętności brak.

Trop: viagra

Debiut w łóżku był słaby. Wtedy Beata po raz pierwszy żałowała, że czekali z "tym" do ślubu. Potem coraz gorzej. Zawsze podobny rytuał: Mateusz wypija dwie szklanki whisky albo pół butelki wina. Beata próbuje zaczepiać, prowokuje. "Nie szarp mnie!", słyszy, gdy pieści męża. Kilkakrotnie czuje, jakby zmuszała Mateusza do współżycia. Zastanawia się, co z nią jest nie tak. Przecież jest szczupła, ma piękny biust.

Znajomi komplementują: "Wyglądasz jak Penélope Cruz". "A może to z nim coś jest nie w porządku" sugeruje Beacie przyjaciółka. "Dla mnie zawsze był aseksualny. Czasem mam wrażenie, że kokietuje facetów bardziej niż ty. Widziałaś, jak zalotnie patrzy na kelnera w knajpie? A ta ręka oparta o biodro?!". Beata się broni: "Oszalałaś? Zresztą mam dowody. Nasz przyjaciel farmaceuta rzucił kiedyś na przyjęciu żartobliwie: «Ty to musisz mieć temperament, skoro Mateusz regularnie przychodzi do mnie po viagrę!»".

Przyjaciółka podsuwa inny trop: "Skoro nie sypia z tobą, chodzi na dziwki. Żeby potwierdzić się jako mężczyzna. Przed nimi, w przeciwieństwie do ciebie, nie obawia się porażki". Beata nie wierzy. Ale sprawdza. Śledztwo nie jest trudne. W komputerze odkrywa archiwum czatu - seksualny, prymitywny i wulgarny dialog z wieloma kobietami. Boli. Wieczorem przesyła Mateuszowi maila z fragmentami rozmów. "Czego mi brak?", pyta zrozpaczona. On nie odpowiada, nie odbiera telefonów. W końcu sms: "Porozmawiamy, gdy wrócę".

Kiedy przeprasza, obsypuje komplementami, płacze, Beata ostatni raz wierzy, że się uda. Że ich małżeństwo to nie atrapa. Przecież przysięgali przed Bogiem. To argument, wobec którego oboje są bezbronni. Mateusz: "Bywam impotentem, bałem się przed tobą ośmieszyć. Stąd obce, nic nieznaczące kobiety". Beata chce usłyszeć każde z tych słów. I kolejne: "Kocham cię jak nikogo. Bardzo pragnę dziecka". "Ja też", mówi ona. "Ale jak mam zajść w ciążę, skoro nie sypiamy ze sobą?". "Daj mi jeszcze szansę" błaga Mateusz. "Chcę być ojcem".

Beata: - Dziś wiem, że za wszelką cenę sam chciał uwierzyć, że wszystko z nim jest w porządku. A ja dałam się nabrać. Po rozmowie, która przynosi Beacie tyle nadziei, Mateusz unika seksu przez następne... dwa lata. "Daj spokój. Przecież teraz jedziemy na Zanzibar. Potem znikam na kontrakt w Dubaju. To nie czas na dziecko". Ostatni raz Beata pyta w swoje 40. urodziny: "Może teraz?". Mateusz odwraca wzrok. Beata ma dziś 42 lata. - Już wiem, że nie będę mamą - mówi ze smutkiem.

Pogodzona

Rok temu. Impreza w znanym klubie w Warszawie. Wśród VIP-ów wielu homoseksualistów. Beata szykuje zasadzkę. Pomaga nie byle kto, bo artysta o wyglądzie Ruperta Everetta. Zdeklarowany gej. Zabawa jak w "Niebezpiecznych związkach". "Spróbuj uwieść mojego męża", prosi. "Muszę znać prawdę".

- To było jak czekanie na wynik testu - mówi dziś. - Był pozytywny. Mateusz połknął haczyk. Znajomy nie pozostawiał wątpliwości. "Poszliśmy na całość", napisał w esemesie. Dzień po "teście" Beatę odwiedza przyjaciółka Zosia. Pomaga podjąć decyzję. Separacja? Życie w kłamstwie? Okrutny kompromis? Beata się buntuje: "Nic dla ciebie nie znaczy przysięga w kościele?". "A dla ciebie?". Beata pęka. Przyznaje: - Jestem słaba. Nie umiem żyć sama. "Przecież jesteś sama", prowokuje Zosia.

- Dzwonimy do siebie co dzień. A tak? Nawet telefon zamilknie. Dlaczego mam rezygnować z wyjazdów do St. Moritz, publicznych komplementów, trzymania za rękę, choćby na pokaz. Obok mnie inteligentny, zabawny, troskliwy facet. Może mnie nie kocha. Ale bardzo lubi! Szklanką z mojito Beata wznosi toast: "Za mojego ukochanego... przyjaciela!".

- Wiem, że Mateusz pomoże w każdej sytuacji. Tak się troszczył, kiedy moja bratanica zachorowała na białaczkę - przekonuje Zosię. - Jest ze mnie dumny, wiem, że mnie potrzebuje. A że nie pożąda... I tak wiele dostaję... Skoro nie mam dziecka, będę miała superżycie. Wyjazdy. Kochanków. Dużo kochanków. Wystarczy, że ty będziesz matką Polką, ja zostanę najlepszą ciocią - mówi niby-żartem do przyjaciółki.

Małżeństwo to interes

Beata była przy Zosi w czasie każdego z jej trzech porodów. Razem spędzają wszystkie wakacje. I święta, jeśli Mateusz ma swoje plany. Beata spełnia się jako "mama" przy dzieciach przyjaciółki. - "Mąż i żona" - mówią o sobie żartem. - Ale to "białe małżeństwo". Kolejne w mojej karierze - ironizuje Beata.

Znajomi, rodzina nadal wierzą w siłę miłości Mateusza i Beaty. Albo udają, że wierzą. Beata już wie, że osoby o przeciwnej orientacji seksualnej często tworzą związek, który uchodzi za wzorowy. Oprócz przyjaciółki tylko jedna osoba podaje w wątpliwość ten obraz szczęścia. Teściowa podczas piątej rocznicy ślubu, po kilku kieliszkach wina, wyznaje: "Beatko, nie wiem, jak ci dziękować. Tyle lat czułam, że z Mateuszem jest coś nie tak. Wiesz, on nie zauważał kobiet. Może czekał na ciebie...".

Beata oddycha z ulgą. Nie jest kobietą przegraną. Nawet jeśli to pozór, za którym kryje się drugie życie. Ostatnio na wielkim lustrze w jej łazience pojawił się namalowany szminką akt. "Popatrz, jaka jesteś piękna", napisał Marco. To hiszpański malarz, któremu Beata przygotowuje w Polsce wystawę. Cudowny kochanek. - Przypomniałam sobie to uczucie, kiedy po długiej nocy boli cię całe ciało. I to jest boski ból - rozpromienia się.

A kiedy Marco pyta: "Dlaczego z nim jesteś?", odpowiada żartem: "Nie wiesz, że przeciwieństwa się przyciągają? On jest homo, ja hetero". Prawda jest inna. Odkąd Beata podjęła decyzję, że wybiera kompromis, nie chce już analizować swojego związku. - Wolę mieć homoseksualnego przyjaciela u boku niż heterowroga - mówi. - Związek to także interes. Dawanie i branie. Interpretacja zależy od ciebie. Poza tym... rozglądam się wokół. Nie znam ani jednej prawdziwie szczęśliwej pary. Rozwody, łzy, dramaty, cierpienie. Zawiedzione zaufanie. A my trwamy. I tej wersji się trzymam - dodaje.

Marta Bednarska

Twój STYL 7/2010

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy