Wyrok: godność ocalona
Czy warto zaczynać długotrwałą batalię sądową bez gwarancji wygranej? Radzi psycholog Beata Markowska.
Twój Styl: Stojąc przed decyzją: iść do sądu czy nie, zastawiamy się, czy to nie będzie walka z wiatrakami? A jednak kobiety decydują się na odważny krok i zaczynają batalię...
- Jeśli robią to pod wpływem impulsu, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji - najczęściej czeka je zderzenie z twardą rzeczywistością. Jeśli wiedzą, jak ta rzeczywistość może wyglądać - i tak muszą zapłacić cenę w postaci frustracji, zwątpienia, bezsilności. To zawsze jest trudne.
Ale trudne nie oznacza: bez szans?
- Zgadza się. Już przystąpienie do walki, determinacja daje nam dostęp do wewnętrznej siły. Okazuje się, że jesteśmy niezłomne, konsekwentne. Pokłady wielkiej złości, poczucia krzywdy zamieniają się w energię, która nas napędza. Pozwala wydostać się z "krainy ofiar".
Jaką cenę możemy zapłacić za decyzję: jednak odpuszczam?
- Uchylenie się od walki powoduje frustrację, która nierzadko trwa przez całe życie. Z biegiem czasu niewyrażona złość zmienia kierunek i staje się autoagresją. Armaty, które powinny być skierowane przeciwko winnym, teraz biją w nas samych, odłamkami dostają nasi najbliżsi. Na nich też wyładowujemy naszą frustrację, gniew, poczucie krzywdy.
Warto więc walczyć mimo wszystko?
- Cena bywa wysoka. Ale i tak się opłaca. Odzyskujemy poczucie godności, szacunek do samych siebie. A otoczenie na ogół reaguje uznaniem. Jednostka, która sama staje do walki z potężną machiną, budzi respekt. Takie jednostki zmieniają mentalność społeczną. A ich czyny realnie zmieniają naszą rzeczywistość.
Rozmawiała Agnieszka Litorowicz-Siegert
Fragment artykułu Walczące z sądami
Twój STYL, nr 4/2010