Reklama

Jeszcze Strasburg

W 2004 roku sąd uznał, że Krystynie Siałkowskiej nie należy się renta po zmarłym mężu. Domagała się kasacji wyroku w Sądzie Najwyższym, ale adwokat z urzędu odmówił napisania skargi. Twierdził, że to nie ma sensu. Pani Krystyna Siałkowska interweniowała w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.

Twój Styl: To była nieustanna wiara w sprawiedliwość czy desperacja?

- Była we mnie złość i żal, że sądy traktują mnie jak naiwne dziecko, że odmówiono mi pomocy prawnej. Skargę napisałam sama, swoimi słowami, po polsku. To był akt desperacji. Prawdę mówiąc, nie liczyłam na wiele. Ale już po dwóch tygodniach przyszła odpowiedź.

Jak wyglądała dalsza procedura? Była dla pani trudna?

- Przysłano mi formularze, w których musiałam dokładnie opisać sprawę. Potem polecono mi wybrać pełnomocnika, który będzie mnie reprezentował przed Trybunałem.

Reklama

Koszty ponosiła pani sama?

- Nie. Trybunał w Strasburgu opłacił adwokata, mój przejazd na rozprawę, hotel. Skargę złożyłam w roku 2004, sprawa odbyła się niespełna dwa lata później. Miałam na uszach słuchawki z tłumaczeniem. Państwo polskie reprezentowało trzech adwokatów, mnie - jeden. Ale moja pani mecenas była nie do pokonania. Na rozprawie było wielu sędziów z różnych państw, obserwatorzy. Traktowano mnie z wielkim szacunkiem.

Wyrok zapadł od razu?

- Nie, po kilku tygodniach przyszło pismo i było ogłoszenie w internecie. Wygrałyśmy! ZUS miał zwrócić należne pieniądze.

Czuła pani satysfakcję?

- Wielką. Zostałam potraktowana poważnie, dowiodłam swojej racji. W przypadku Strasburga ważne jest, by dobrze napisać skargę. Niekoniecznie ręką prawnika. Nie miałam pieniędzy na opłacenie go, w tym momencie mogłam się poddać. Ale zebrałam się w sobie, na to stać każdego. Przemyśleć, napisać, uzasadnienie.

Osobom, które się wahają, może pani powiedzieć: to naprawdę działa?

- Najlepszym dowodem mojej wiary w Trybunał jest fakt, że wniosłam tam drugą skargę. Bo ZUS wcale nie jest chętny do realizacji zobowiązań. Chciałam odwołać się do Sądu Najwyższego, odmówiono mi adwokata z urzędu. Czekam na orzeczenie ze Strasburga. Trzeba walczyć. Im więcej osób milczy i godzi się z arogancką postawą sadów, tym bardziej się te sądy rozzuchwalają.

Fragment artykułu Walczące z sądami

Twój STYL, nr 4/2010

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy