Reklama

Zwykłe i niezwykłe święta z Joanną Krupą

- Byłby ogromny dom, cała moja rodzina i wszyscy bliscy Romka. I tak planujemy, żeby w przyszłości, kiedy już będziemy mieli dzieci, chociaż raz zorganizować ogromny, rodzinny, świąteczny zjazd - o celebrowaniu polskich tradycji i wymarzonych świętach opowiedziała Joanna Krupa.

Pani: Podobno bardzo lubisz pierogi - jesz w Wigilię te z kapustą i grzybami?

Joanna Krupa: - Pierogi to moja ulubiona polska potrawa. Mama zawsze przygotowuje tradycyjną, polską kolację wigilijną. Są pierogi ruskie i z grzybami. Ale ponieważ Romek (Romain Zago, mąż - red.) nie przepada za takimi daniami, to zawsze robi mu też coś lżejszego - rybę i sałatkę. Natomiast ja oczywiście jem pierogi - święta to czas, kiedy mogę sobie na to pozwolić i nie dbam o dietę (śmiech). 

A lepiłaś je kiedyś sama?

Reklama

- Kiedy byłam mała. Teraz robią to siostra i mama. Ja wolę jeść (śmiech).

Macie na stole 12 tradycyjnych dań wigilijnych?

- Tak, mamy też nakrycie dla niespodziewanego gościa. I siadamy do stołu, jak się pokazuje pierwsza gwiazdka. Wszystko zgodnie z tradycją. 

Zdarza się wam spędzać święta w Los Angeles czy zawsze jedziecie w góry?

- Romek kocha śnieg i nie wyobraża sobie bez niego świąt. W tym roku ma go być dużo w Kalifornii, więc nie pojedziemy daleko, ale przez ostatnie lata wyjeżdżaliśmy do Wyoming. W dzień są narty i snowboard, a wieczorem przy kominku jemy wspólną kolację, oglądamy filmy, cieszymy się sobą. 

No bo jak smakowałyby śledzie w 30-stopniowym upale w Los Angeles...

- Nie tak dobrze, jak powinny. Święta wolę spędzać w miejscu, gdzie trzeba włożyć kurtkę.

Wigilię obchodzisz w szerszym gronie rodzinnym?

- W tym roku będzie chyba kameralnie - ja z siostrą i Romkiem jedziemy w góry, mama może wybierze się do Chicago do swojej siostry, a tata do Polski. Z roku na rok jest coraz trudniej planować wspólne święta. Każdy ma swoje życie. 

Ale jeżeli nie będzie mamy, to kto ugotuje? 

- Wtedy pójdziemy do restauracji i, niestety, trochę zmienimy tradycję. 

Co w świętach jest dla ciebie najważniejsze? Rodzina, choinka, prezenty, jedzenie, kolędy?

- Najważniejszy jest czas spędzany z tymi, których się kocha. Ale choinka musi być! Na ostatnim miejscu są prezenty, nie czekam na nie - wolę sama je dawać.

Byłaś kiedyś na święta w Polsce?

- Nie, ale marzę o tym, by spędzić je w Zakopanem, gdzie byłam jako dziecko. Niestety, Polska jest tak daleko... Mam jednak nadzieję, że kiedyś się uda!

Kiedy Romain po raz pierwszy spędził Wigilię z tobą?

- Od razu, kiedy zaczęliśmy być razem, czyli ponad osiem lat temu. 

Jak odnalazł się w tej polskiej atmosferze?

- Super, bo on już poznał wcześniej moją rodzinę, polubił wszystkich, a oni jego, więc nie było żadnych problemów.

Kochasz zwierzęta, czytałam, że przed świętami pomagasz im znaleźć dom.

- Robię to przez cały rok, prowadzę fundację Angels for Animal Rescue, angażuję się w pomoc schroniskom zarówno w Stanach, jak i w Polsce. Myślę, że przed świętami ludzie bardziej otwierają serca i zaczynają zauważać zwierzęta - adopcja psa czy kota ze schroniska to świetny prezent pod choinkę dla całej rodziny. Ale musimy pamiętać, że ten krok powinien być przemyślany. Zwierzę to nie zabawka!

A ty masz cały czas w domu pięć psów ze schroniska?

- Miałam nawet sześć, ale jeden umarł - Ginger miała już 14,5 roku.

Kupujesz im prezenty na święta?

- Dostają jakieś fajne zabawki, coś do pogryzienia, kupuję im lepsze jedzonko, ale nie wymyślam niczego spektakularnego (śmiech).

Mówiłaś, że kamera to dla ciebie naturalne środowisko, towarzyszy ci od początku kariery. Czy wpuściłabyś ją do swojego domu podczas Wigilii?

- Było tyle momentów, gdy mi towarzyszyła, chociaż może wtedy nie powinna... W Wigilię to byłoby fajne, bo to rodzinne święto, nastrojowe. Oczywiście wszyscy z rodziny musieliby się zgodzić, ale czemu nie?

A nie jest to na tyle rodzinne i intymne święto, że jednak nikt z zewnątrz nie powinien tego oglądać?

- Nie widzę w tym niczego złego. Ludzie zobaczyliby tylko, jak fajnie spędzamy ten czas. 

W październiku podczas pobytu w Jerozolimie odnowiłaś chrzest. Wymiar religijny świąt ma dla ciebie znaczenie?

- Wierzę w Boga, w Jezusa i jestem bardzo wdzięczna za to, co mam - nie tylko dobrego, ale i złego, bo to nauczyło mnie być tą osobą, którą jestem. Do odnowienia chrztu podeszłam mniej religijnie, a bardziej duchowo. Bo uważam, że każda osoba - i dobra, i zła - może powiedzieć, że jest religijna. Natomiast ja patrzę na to bardziej "spiritual" - wierzę i dlatego chciałam odnowić chrzest jako dorosła osoba. Zrobiłam to dla siebie, bo tym razem świadomie mogłam podjąć tę decyzję. To było moje podziękowanie Bogu za wszystko. A to, że pojechałam do miejsca, w którym żył Jezus, gdzie sam się chrzcił, to było dla mnie niesamowite przeżycie. 

Po tej wizycie pomyślałaś, że chciałabyś tam kiedyś spędzić Boże Narodzenie? 

- Nie myślałam o tym, ale to mogłoby być niezwykłe doświadczenie... Bardzo chciałabym zabrać do Izraela moją mamę i Romka, więc może to byłaby właśnie dobra okazja? 

Śpiewacie polskie kolędy?

- Mama śpiewa, ja nie, bo się wstydzę (śmiech).

Jak wyglądałyby idealne święta Joanny Krupy?

- Byłby ogromny dom, cała moja rodzina i wszyscy bliscy Romka. I tak planujemy, żeby w przyszłości, kiedy już będziemy mieli dzieci, chociaż raz zorganizować ogromny, rodzinny, świąteczny zjazd. 

Chciałabyś, żeby kiedyś twoje dzieci nadal obchodziły Wigilię po polsku?

- Na pewno chciałabym przekazać polską tradycję i to, czego sama się nauczyłam od moich rodziców.

A dlaczego myślisz, że ta tradycja jest w ogóle istotna?

- Jeżeli całe życie tak się żyje, to po co zmieniać coś, co jest dobre.


PANI 12/2015

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy