Reklama

Zamknął las w słoiku

Las w słoiku GreenBalls /materiały prasowe

Przy ulicy Grzybowskiej 16/22 w Warszawie mieści się niewielki, z zewnątrz niepozorny lokal, który niczym szczególnym nie przykuwa uwagi przechodniów. Ot zwykła sklepowa witryna, mieniąca się kolorami natury. Kto by pomyślał, że w środku jego oczom ukaże się... las. A nawet wiele lasów.

GreenBells to pracownia młodych artystów, na czele której stoi Jakub Staś Stola - pomysłodawca i szef przedsięwzięcia. Jakub przez kilka lat był zawodowym modelem, co wiązało się z dalekimi wyjazdami, między innymi do Azji. Jak się szybko okazało - podróże stały się dla niego inspiracją do... zamykania natury w szklanych słojach.

- Zobaczyłem miniterraria, które były widoczne w przestrzeni publicznej, głównie w Chinach i w Tajlandii. To właśnie tam jest silnie rozpowszechniona chęć miniaturyzacji wszystkiego, co nas otacza - także natury, która była zamknięta w szklanych, ozdobnych formach - mówi.

Reklama

ZOBACZ, CO JAKUB MÓWI O LESIE W SŁOIKACH:

Na początku swojej przygody z "lasem w słoiku" obserwował, analizował, szukał niezbędnej wiedzy w internecie, żeby w końcu metodą prób i błędów samemu stworzyć swoje pierwsze miniterrarium. Kiedy okazało się, że końcowy efekt eksperymentowania z naturą jest satysfakcjonujący, Jakub zaczął obdarowywać słoikami swoich znajomych. Wtedy też pojawiła się myśl, by ze swoją twórczością wypłynąć na głębsze wody. Tak właśnie zrodził się GreenBells.

- Przyjaciele nie byli zaskoczeni, jeśli chodzi o tego typu zajawkę. Wiedzieli, że wcześniej interesowałem się awariami słodkowodnymi. Hodowałem krewetki ozdobne, stąd też ta pasja, jeśli chodzi o mchy, roślinki i tego typu formy uprawy. Znajomi zaczęli podkradać mi "słoiki z lasem", dlatego postanowiłem coś z tym zrobić i ruszyłem na większą skalę - dodaje Stola.

Cały sekret lasu w słoiku tkwi w jego skomplikowanej konstrukcji. Należy odpowiednio dobrać podłoże i drenaż, żeby rośliny przeżyły jak najdłużej. A jeśli odpowiednio się nimi zaopiekujemy, widokiem "lasu w słoiku" możemy cieszyć się nawet przez kilka lat. Przepis na udany "las w słoiku" jest pilnie strzeżony przez Jakuba, dlatego zaledwie garstka osób ma dostęp do jego pracowni.

Większość gatunków roślin zamykanych w szklanych słojach pozyskuje się z zagranicy. Na mchy i pozostałe rośliny GreenBells posiada specjalne zezwolenia. Żeby móc stworzyć jeden słoik potrzeba kilku tygodni, a w niektórych przypadkach nawet miesięcy.

Pierwszym etapem jest nasypanie odpowiednich podłoży, warstw drenażowych i filtracyjnych. Następnie w pojemnikach sadzone są odpowiednio wyselekcjonowane rośliny. Kiedy się przyjmą - pozostaje wykończenie i ozdobienie słoika, który następnie trafia na półkę w pracowni GreenBells.

Zapotrzebowanie na wyroby Jakuba jest tak duże, że GreenBells stało się jego głównym zajęciem, z którego się utrzymuje. Z nieskrywaną radością mówi o sobie - szczęściarz. - Jestem szczęśliwy, że nie muszę siedzieć za biurkiem w jakiejś korporacji. Po prostu robię to, co lubię. Nie jestem z Warszawy, ale w stolicy mieszkam już wiele lat, zatem można powiedzieć, że jestem słoikiem sprzedającym słoiki - dodaje z uśmiechem.

Łukasz Piątek


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama