Reklama

Tylko humor mnie ratuje

Elżbieta Zapendowska zdradza, czego życzy sobie na urodziny.

Jako dziewczyna marzyła, by zostać aktorką. Głos miała niezwykły, słuch – wybitny, ale... los szykował dla niej inny plan. Bardzo słaby wzrok uniemożliwił Eli Zapendowskiej (64) karierę sceniczną. Uczy więc śpiewać innych i jest w tym najlepsza w Polsce! Sieje postrach wśród gwiazd. A na co dzień mieszka na wsi pod Warszawą, z życiowym partnerem, jest kobietą spełnioną.

Na żywo: Odnoszę wrażenie, że jest pani zwyczajnie szczęśliwa.

- Ma pan rację. Wygląda na to, że tak. Wieś, gdzie rozmawiamy, to moja odskocznia, wyciszenie. Robię to, co lubię i umiem. No i szczęście daje mi związek, który trwa od ponad 20 lat. Ale widzę, że mnie pan wciąga do ciekawej rozmowy. Proszę poczekać, wezmę papierosa...

Reklama

Te papierosy to mogłaby pani rzucić! Szczęściu szkodzą!

- Bardzo je lubię (śmiech). Według mnie papierosy żadnego cienia na moje szczęście nie rzucają, wręcz przeciwnie.

A jaki jest skuteczny przepis na szczęście?

- Być wolnym człowiekiem. Rozumiem wolność, jako taki stan, w którym niczego nie muszę. Mam to szczęście, że mogę decydować i przebierać. Nie muszę robić tego, czego robić nie chcę.

I taką wolność można pogodzić z wieloletnią pracą w tym szalonym show-biznesie?

- Można. Nie wydzwaniam, nie podlizuję i nie uśmiecham się. Jeśli program ma sens, to zgadzam się przy nim pracować. Zwyczajnie lubię pracę, nawet najcięższą. No i daje mi ona jakieś wsparcie finansowe, nie ukrywam tego. To ważne w moim wieku. Emerytury mam 700 złotych.

Przyzwyczaiła się już pani do popularności?

- Ja niewiele się zmieniłam od czasów „sprzed popularności”. Niektórzy traktują mnie albo lepiej, albo gorzej niż wtedy. Mówią: „ale ci się udało”, „ale zrobiłaś karierę”. Ja mam do popularności dystans. Nie jestem gwiazdą.

Widzowie cenią panią za profesjonalizm i bolesną szczerość.

- Na wizji wypowiadam swoje zdanie, nie zastanawiając się. Taki już mój charakter. Nie przebieram w słowach, jak mnie coś strasznie zdenerwuje, to jadę…

- U nas gwiazdeczki jednego sezonu mają fochy, wymagania. Sądzą, że to im przydaje popularności. I rzeczywiście, dziennikarze wokół takich skaczą. A te z prawdziwym talentem stoją gdzieś z boku.

Często krytykuje pani nasz rynek muzyczny mówiąc, że to tylko nuda i plastik...

- Uważam, że od czasów „Idola”, wyłaniając młode talenty, robimy dobrą robotę, ale nic się dalej nie dzieje, nikt nie pomaga tym ludziom. I wiele tych talentów przeminęło. Miałkość naszego rynku polega na tym, że nie tworzymy kompozycji odnoszących się do naszej słowiańskości. A co gorsze, każą młodym śpiewać nie po polsku, a po angielsku.

- Kupa hochsztaplerów podrzuca im dramatycznie słabe rzeczy, a oni nie mają rozumu albo odwagi... Czasem nie mają wsparcia nawet ze strony najbliższych!

A pani jaką była mamą?

- Córka jest już dorosła, samodzielna... Bolało mnie, gdy zrezygnowała ze szkoły. Ale poradziła sobie i dziś nie nosi piętna, że coś zawdzięcza matce.

- Byłam matką tolerancyjną, pewnie dlatego, że mnie rodzice bardzo krótko trzymali. Przegięłam w drugą stronę.

Rodzice wychowywali surowo, a pani podobno jest strasznie roztrzepana?

I niepunktualna, i zapominalska... A na dodatek uwielbiam grać w karty. Gram z internautami. Zazwyczaj młodymi. Dzisiaj grałam i dwa razy przerżnęłam (śmiech).

I co? Była złość?

- Poczucie humoru ratuje mnie w najtrudniejszych sytuacjach w życiu. Gdy jestem wk… na cały świat, to tylko poczucie humoru doprowadza mnie do równowagi.

Za kilka dni ma pani urodziny, czego pani życzyć?

- Zdrowia. Tylko zdrowia!

Krzysztof Owczarek

Na żywo 19/2011

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Elżbieta Zapendowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy