Reklama

Spokojnie, to tylko ciąża

Nie kupuje śpioszków. Nie czyta poradników. Nie dopadło jej przedporodowe szaleństwo. Tym razem perfekcjonistka... improwizuje!

Poprowadzisz w tym roku galę sylwestrową?

Agnieszka Popielewicz: - Po raz szósty, ale tym razem pojawię się na Placu Konstytucji gościnnie. Już nie na pełnych obrotach.

Nie obawiasz się? Będziesz w ósmym miesiącu ciąży, a tu mróz, śnieg. No i te wysokie obcasy...

- Na imprezę sylwestrową szykuję już ciepłą suknię. Nie założę niebotycznie wysokich szpilek. Nie uważam, że ciąża to jakaś choroba. Przecież wiele kobiet pracuje nawet w dziewiątym miesiącu. Hanna Lis opowiadała, że jej podziękowano za pracę, gdy była w zaawansowanej ciąży. Cieszę się, że czasy się zmieniły. Mam też nadzieję, że dziś nikt już nie dyskryminuje kobiet w tym stanie. Nie chciałabym siedzieć w domu i nic nie robić, jeśli zdrowie i dobre samopoczucie pozwalają mi być aktywną.

Reklama

Pamiętasz jeszcze swój pierwszy występ na żywo?

- Koncert w budynku SGH w Warszawie, gala finałowa konkursu dla zdolnych studentów. Scenariusz wykułam na blachę. Kiedy stanęłam na scenie, zorientowałam się, że Maćki (Rock i Dowbor, przyp. red.) podążają dość luźno za scenariuszem. Niby mówią to samo, ale jednak innym językiem. A ja, skupiona na tych kilku zdaniach, które miałam powiedzieć, czułam się zdezorientowana. Wtedy wzięli mnie na stronę i powiedzieli: "Słuchaj, jeśli uczysz się na pamięć, to nie słuchasz współprowadzącego. Jedno słówko będzie inaczej i kompletnie leżysz". Uczyli mnie, jak improwizować.

Ale na wywiad z prezydentową Jolantą Kwaśniewską wysyłano właśnie ciebie.

- Chłopcy zawsze śmiali się, że jak trzeba zrobić "oficjałkę", to wysyła się Popielewicz.

Był taki moment w pracy, że poczułaś: "dostałam gwiazdkę z nieba"?

- Gala piętnastolecia Polsatu w Teatrze Wielkim, którą poprowadziłam z Krzysztofem Ibiszem. Moja mama do dziś wspomina, że tego wieczoru suknia drżała w rytm mojego serca.

Teraz w "Studio Weekend" prowadzisz swój cykl weselny. Skąd ten pomysł?

- Chcę odczarować temat polskiego "weselicha" i pokazać, że czasem dobry pomysł jest ważniejszy niż duże pieniądze. Dodatkowo za chwilę ruszamy z portalem internetowym o tematyce ślubno-weselnej. Ma nawiązywać do angielskich i amerykańskich stron, ale będzie w stu procentach polski. Dostarczy informacji dla narzeczonych, będzie inspirować i pomagać w organizacji tego dnia.

Co byś poradziła mi przed weselem?

- Jeśli goście zostają na noc, miło powitać ich w pokojach, zostawiając np. kartki z dokładnymi informacjami, jak będzie przebiegała uroczystość, przygotowując spersonalizowane notesiki, ołówki i inne drobiazgi, które będą mogli zabrać na pamiątkę. Na pożegnanie tradycyjnie obdarowuje się chętnych ciastem, można też pomyśleć o tabliczkach czekolady lub wydrukowanych zdjęciach ze ślubu.

Słyszałam, że twoje wesele było perfekcyjne. Masz więc podstawy, by doradzać innym.

- Pytano mnie, kto zorganizował nam całą uroczystość. A ja odpowiadałam, że sama. Na mecie łatwo nie było, bo w dniu ślubu wszyscy do mnie dzwonili, bym podjęła ostateczną decyzję dotyczącą kwiatów, hotelu, kelnerów itp. Na każdym zdjęciu z ostatnich przygotowań jestem z telefonem przy uchu. Ale mam wielką satysfakcję, bo udało się zrealizować wiele moich pomysłów i nie żałuję roku poświęconego przygotowaniom.

Miałaś scenariusz imprezy?

- Był konkretny plan, ustalona kolejność najważniejszych działań. Gdy spodziewamy się 100 lub 300 gości, trzeba idealnie wszystko przygotować, by nie było chaosu. Chciałam, by nasi goście czuli, że są dla nas najważniejsi, by czuli się "zaopiekowani" i nie musieli pytać: gdzie, co i o której.

Zawsze taka byłaś?

- Już w szkole podstawowej byłam społecznicą i inicjowałam różne akcje. Zorganizowałam zbiórkę na zakup lepszych sztućców w stołówce, bo aluminiowe były zniszczone. W czerwcu cały nasz dom był składem doniczek z kwiatami, bo podczas wakacji opiekowałam się szkolnymi roślinami. Nawet zabierałam zasłony, by wyprać je w domu.

Niedawno obroniłaś pracę magisterską na socjologii. Jaki był jej temat?

- "Próba rekonstrukcji zjawiska parcia na szkło - dlaczego ludzie w Polsce chcą być sławni".

Do jakich wniosków doszłaś?

- Upraszczając, okazało się, że wiele osób uważa, że jeśli dostaną szansę na zaistnienie na szklanym ekranie - to już wszystko w życiu im się uda. Telewizja wydaje się szansą na łatwe szczęście i szybkie pieniądze.

Czujesz, że w pracy bardziej o ciebie dbają?

- Gdy powiedziałam, że jestem w ciąży, nikt nie załamywał rąk. Przeciwnie: ucieszono się! Kręcąc zdjęcia do "Studia weekend", staramy się tak ułożyć dzień, by była chwila relaksu i czas na regularne posiłki. Wiele osób nie wierzy, że pracując w siódmym miesiącu ciąży tak dobrze się czuję!

Co robisz, że tak świetnie wyglądasz?

- Kasia Glinka i Kasia Skrzynecka poleciły mi świetnego ginekologa. On często powtarza, że to, co w siebie zainwestujesz, będzie procentować przez kolejne lata. Nie jestem na żadnej diecie, tylko zmieniłam zasady żywienia. Jem zdrowiej, mądrzej i regularnie. Wykluczyłam smażone potrawy. Jeśli mięso, to duszone albo przyrządzone na parze. Zrezygnowałam z białego pieczywa i słodyczy. Czasem zjem coś słodkiego, ale tylko, kiedy idę do kogoś z wizytą. A tak na co dzień, na talerzu mam dużo sałaty i warzyw. Staram się wysypiać, co najmniej 8 godzin.

Ile przytyłaś?

- Na razie - 5 kilogramów.

Ćwiczysz?

- Nie.

Może długie spacery?

- Nie mam na to czasu. Ale żyję aktywnie. Nie jestem osobą, wokół której wszyscy skaczą. Sprzątam, gotuję. Normalnie.

Lubisz gotować, urządzać przyjęcia dla przyjaciół?

- Staram się gotować w domu, kiedy tylko mam wolną chwilę. Moje ostatnie odkrycia to zupa z dyni i carpaccio z buraka. Szperam w internecie, mam też mnóstwo książek kucharskich i jedną szczególną - napisaną przez mamę. Dostałam ją w prezencie ślubnym. To jest coś w rodzaju naszej sagi rodzinnej z kulinarnymi przepisami z obu domów.

Jaką będziesz mamą?

- Mama powinna być ciepła, oddana, ale wyznaczająca jasne granice, co można, a co niekoniecznie.

Czytasz poradniki?

- Mam tego trochę, ale myślę, że do macierzyństwa trzeba podejść intuicyjnie. Pewnie rzeczywistość zweryfikuje moje założenia, ale dziś planuję postawić na intuicję i rady naszych mam, których doświadczenia nie zastąpią stosy poradników.

Urządziłaś pokoik dla swojego dziecka?

- Nie! (śmiech)

A wózek kupiłaś?

- Zamówiłam! Mam to szczęście, że moje koleżanki mają malutkie dzieci. Dziewczyny przekazują mi ciuszki po swoich dzieciach. Nie ogarnęło mnie szaleństwo: dzieci szybko rosną i po kilku tygodniach wszystko jest za małe.

Jakie masz plany na najbliższy czas?

- Chcę wykorzystać go najlepiej i najintensywniej jak się da. Czasem tylko łapię się na tym, że jest już grudzień, a ja nie mam świątecznych prezentów i jeszcze jest tyle do zrobienia!

Iwona Zgliczyńska

SHOW 26/2012

Show
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Hyży | ciąża | macierzyństwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama