Reklama

Socjalistka, feministka, komendantka. Pierwsza Dama drugiej RP

Rok 1904. Towarzyszka Ola potajemnie wygłasza wykłady dla kobiet z robotniczej Pragi. Wkrótce okaże się, że ma doskonały talent do organizowania składów broni, pozna mężczyznę, który odmieni losy Polski, a w końcu zostanie Pierwszą Damą. Ale zanim to nastąpi, Aleksandra Szczerbińska złamie niejeden konwenans, pozna piekło więzienia i gorycz rozłąki. O niezwykłych losach i wielkiej sile woli drugiej żony Józefa Piłsudskiego opowiada Katarzyna Droga, autorka książki "Kobieta, którą pokochał marszałek".

Izabela Grelowska, Styl.pl: Czy gdyby młoda Aleksandra Szczerbińska żyła dzisiaj, byłaby nazywana lewaczką?

Katarzyna Droga: - Trudno powiedzieć jak zareagowałyby na nią współczesne media i polityczne gremia. Była osobą propagującą poglądy demokratyczne. Zależało jej na równym traktowaniu wszystkich ludzi bez względu na płeć, kolor skóry czy wyznanie. Ja określiłabym ją jako demokratkę usytuowaną w centrum.

Była socjalistką. Podobnie jak Piłsudski, o czym często się zapomina. Co wpłynęło na jej poglądy?

Reklama

- Ideały socjalistyczne zauroczyły Aleksandrę do tego stopnia, że wstąpiła do PPS-u. Wybrała tę partię, kiedy przyjechała do Warszawy kształcić się i pracować, na długo zanim poznała Piłsudskiego. Podobało jej się połączenie idei wyzwolenia kraju z postulatami socjalnymi. Wynikało to z jej wychowania. Ludwik, powstaniec i Sybirak, krewny jej babki Karoliny, był dla niej wzorcem, kiedy była młodą dziewczyną. On nauczał ją zasad oraz wartości i był pierwszym socjalistą w jej życiu, ponieważ oprócz idei wolności bardzo zwracał uwagę na kwestie społeczne. Polska miała być krajem nie tylko wolnym od zaborcy, ale też takim, który przyniesie wszystkim Polakom równe szanse i prawa. Ona przez całe życie walczyła o te idee, bo Polska, która powstała, wcale nie była równa i sprawiedliwa.

Kiedy PPS podzieliła się na dwie frakcje - PPS Lewicę, która akceptowała zależność Polski od Rosji i stawiała sprawy społeczne ponad narodowościowe oraz PPS Frakcję Rewolucyjną łączącą ideały socjalne z niezawisłością, na czele której stanął Piłsudski - Ola poszła za Piłsudskim.

Wybrała Frakcję Rewolucyjną ze względu na poglądy czy na zauroczenie Piłsudskim?

- Jej poglądy były kluczowe. Światopogląd polityczno-społeczny wypracowała sobie zanim spotkała Piłsudskiego i to raczej ona zauroczyła go swoją pasją, przekonaniami i umiejętnościami. Piłsudski kochał w życiu kilka kobiet. Jak sam żartobliwie mówił, zazwyczaj były to brunetki i osoby ogarnięte jakąś ideą. To była cecha, której poszukiwał.

Osobowość Aleksandry stoi w sprzeczności z popularnymi opiniami na temat kobiet z okresu przedwojennego. Mamy o nich błędne wyobrażenie?

- Tak. Ja jestem zachwycona i zaskoczona postawą kobiet tamtych czasów. Samodzielnością ich przekonań, odwagą i zdolnością do protestu wobec zastanych schematów. Ola potrafiła zlekceważyć wiele konwenansów, żeby postawić na swoim. Od czasów szkolnych była niezależna. Samodzielnie wybrała drogę edukacji. W tych czasach jeśli kobieta chciała żyć na własny rachunek, to uważano, że pewnie jest tak brzydka, że nikt nie chce jej utrzymywać. Autorytety głosiły, że kobieta winna być podległa mężczyźnie, ponieważ "sama myśleć nie potrafi". Że jako istota wrażliwa i słaba powinna podlegać opiece. Ola miała własny rozum i bardzo szybko zorientowała się, że to bzdury.

Wzorcem była dla niej babka Karolina Zahorska, która miała dość despotyczny charakter, trzęsła całą rodziną i sama zarządzała folwarkiem, ale również opiekowała się ludźmi z czworaków, leczyła ich, opiekowała się nimi. Aktywnie pomagała powstańcom w 1863 roku. Wsiadała na koń i dowoziła broń, żywność. Rodzice Oli zmarli wcześnie. To właśnie babka i Ludwik byli wzorcami, dzięki którym Aleksandra widziała, że kobieta może być samodzielna i nie jest wcale głupsza od mężczyzny.

W tych czasach do Polski zaczęły też docierać wieści o dokonaniach sufrażystek. Kobiety w Suwałkach, gdzie wychowała się Ola, zaczynały podchwytywać te ideały i tworzyły różne związki, koła pomocy, kursy. Kiedy po 1905 roku Ola wyjechała do Warszawy, poznała kobiety niezależne, silne, biorące udział w budowaniu siatki konspiracyjnej i organizowaniu składów broni.

Zależało jej na prawach kobiet?

- Wraz z odzyskaniem niepodległości w roku 1918 r. kobiety zyskały prawo głosu. Walczyła o to również Aleksandra. Piłsudski cenił i wielbił kobiety, ale uważał, że są emocjonalne. Miał mawiać: "damy im władze i co one z nią zrobią?". Ola przypominała Piłsudskiemu, żeby dotrzymał słowa danego kobietom. Sama była wcieleniem nowych idei. Była przecież komendantką żeńskiego oddziału strzelczyń, które brały udział w walkach. W epoce 20-lecia była bardzo aktywną działaczką. Później, kiedy już jako żona Piłsudskiego zamieszkała w Sulejówku, bardziej weszła w rolę żony i matki. Ale nawet podczas spacerów po swoim ogrodzie w Milusinie miała rewolwer w kieszeni.

Wspomniała pani o składach broni. Aleksandra odegrała w tej sprawie rolę niepoślednią.

- Był moment, w którym tylko ona jedna wiedziała, gdzie znajdują się magazyny, jak do nich trafić i co zawierają. Broń może nie kojarzyć się z kobiecością, ale Ola zawsze miała przy sobie rewolwer i kapsułkę z cyjankiem na wypadek wpadki. Organizowaniem i przenoszeniem składów broni zajmowały się właśnie kobiety. To prawdziwa opowieść spod znaku gorsetu, pantalonów i rękawiczek. W gorsetach przenosiły dynamit, mauzery przywiązywały sobie do nóg. Moda sprzyjała tej działalności, bo pod obszernymi pelerynami i długimi sukniami wiele można było ukryć. Broń przenosiły w koszach z bielizną i pudłach na kapelusze. No i damy oczywiście mniej podejrzewano o spiskowanie.

Takich konspiratorek było sporo, ale Ola szybko zajęła stanowisko kierownicze i zawiadywała całą siatką, ponieważ oprócz determinacji i chęci pracy miała talent logistyczny. Wiedziała kto i gdzie produkuje broń, kto ją sprowadza, gdzie trzeba ją przekazać. Potrafiła tak ułożyć ogniwa, żeby tylko dwa wiedziały o sobie i w razie wpadki siatka była ocalona.

W 1912 roku w Związku Strzeleckim pojawiły się oddziały kobiece. O tym, że kobiety brały udział w tworzeniu legionów, mało się w tej chwili mówi.

- Chciałabym podkreślić, że odzyskanie niepodległości nie jest sukcesem należącym wyłącznie do mężczyzn. Kobiety nie tylko przenosiły broń, ale również angażowały się w działania militarne.

Żeńskie oddziały strzelczyń to były pierwsze oddziały kobiece na świecie. Powstały właśnie w polskich legionach. W oddziale, którym zawiadowała Aleksandra, było 60 kobiet w różnym wieku. Najstarsza "Babcia" miała lat 65. Wszystkie przeszły bardzo solidne szkolenie wojskowe - takie samo jak mężczyźni. Nie tylko ćwiczyły strzelanie i czołgały się przez okopy, ale też studiowały teorię strategii i historię armii rosyjskiej, bo Piłsudski postrzegał Rosję jako naszego głównego wroga.

Czasami kobiety, żeby wejść do oddziału męskiego, przebierały się i ścinały włosy. Ludka Modzelewska poszła do wojska, aby walczyć ramię w ramię ze swoim świeżo poślubionym mężem, a jej matka najbardziej płakała nad obciętymi warkoczami córki.

Wandę Gertz wykryto dopiero przy badaniu lekarskim. Te dziewczyny miały wielką determinację żeby walczyć i nie powinno się o nich w tej chwili zapominać. Wiele ryzykowały: zdrowie, życie, majątek.

Ogromną rolę odegrały też w wywiadzie. Piłsudski sam przyznawał, że gdyby nie wywiad kobiecy, nic by nie zrobił.

Zaczyna pani książkę od wstrząsającego obrazu napadu na pociąg. Były też zamachy, napady na banki. Takie działania dzisiaj nazywa się terroryzmem...

- Jeśli to był terroryzm, to w słusznej sprawie. W sytuacji wojny i niewoli zachowania uznane za sprzeczne z prawem są uprawomocnione. Dotyczy to też akcji sabotażowych wobec okupanta hitlerowskiego i zamachów na urzędników rosyjskich czy pruskich podczas zaborów. Polacy starali się odzyskać wolność. Kiedy walka wręcz była niemożliwa, pozostawały metody konspiracyjne. Kiedy trzeba zdobyć pieniądze, rozwiązaniem może być napad na pociąg. Ten w Bezdanach wiózł ruble z podatków nałożonych na Polaków mieszkających na zagarniętej przez zaborcę ziemi. Za te pieniądze można było np. wykupić polskich jeńców z carskich więzień.

Czy takie osoby jak Aleksandra były pewne, że to jest właściwa droga, czy też miały dylematy moralne?

- Oni podążali drogą, która wydawała im się najskuteczniejsza. Byli wychowani w duchu wielkiego patriotyzmu i tęsknoty za ojczyzną. Wszelkie środki dla odzyskania niepodległości były słuszne.

Ola za młodu przeszła etap poszukiwań, miała wątpliwości natury ideologicznej i religijnej. Zastanawiała się jaką partię wybrać, jak traktować wiarę. Ale zawsze na pierwszym miejscu było dla niej odzyskanie ojczyzny. Czy zamach na gubernatora Skałona postrzegała jako przestępstwo? Z całą pewnością nie.

Czy Aleksandra była osobą religijną?

- Była wychowana w tradycyjnej rodzinie katolickiej, ale kiedy wyjechała do Warszawy, miała chwile wątpliwości. Jej ciotka Maria była wręcz przerażona ateistycznymi poglądami siostrzenicy.

Kiedy miała już własny dom i jej życie się ustabilizowało, powróciła do wiary i jej praktykowania, choć trudno powiedzieć w jakiej mierze. Na pewno kultywowała model katolickiej rodziny od momentu, kiedy mogła wyjść za mąż za ojca swoich dzieci.

Opisuje pani, jak bardzo stopniowo rozwijało się zauroczenie miedzy Olą i Piłsudskim. Kiedy zrodził się miedzy nimi związek?

- Spotkali się po raz pierwszy, kiedy Piłsudski przyjechał do Warszawy na inspekcję składów broni, które Ola mu prezentowała. Połączyła ich wspólna idea i wzajemna życzliwość, ale wtedy nawet do głowy jej nie przyszło, że będzie to mężczyzna jej życia. Zwróciła uwagę, że miał przenikliwe spojrzenie i jedną dłoń mniejszą, był też niższy, niż to sobie wcześniej wyobrażała.

Spotykali się na konferencjach, gdzie Ola często pojawiała jako sekretarka, a on występował w roli silnego przywódcy partii. Myślę, że to on zwrócił na nią uwagę i starał się ją zauroczyć. W końcu 1907 roku wyznał jej miłość w ogrodach kijowskich. Sporo czasu minęło zanim mogli zalegalizować związek w sensie formalnym.

Przez wiele lat byli parą, ale on wciąż utrzymywał kontakty z żoną. Był to czas trójkąta. Potem nastał czas silnego, ale niesformalizowanego związku. Ślub nastąpił wkrótce po śmierci pierwszej żony Piłsudskiego.

Okres trójkąta musiał być dla Aleksandry szczególnie trudny. Nie tylko była tą drugą. Romans na oczach całej Polski sprawił, że stała się obiektem plotek.

- Była silną, niezależną osobowością i potrafiła robić to, co uważała za słuszne wbrew konwenansom. Wiedziała, że go kocha i godziła się na niewygodne sytuacje. Kiedy ukochany mężczyzna jechał do żony rozmawiać o rozwodzie lub sprawach służbowych, a nagle okazywało się, że razem wyjechali do Zakopanego, musiała mieć momenty zwątpienia. 

Ale choć Aleksandra była rozgoryczona, że pierwsza żona nie chce dać rozwodu, to nigdy nie powiedziała o niej złego słowa. Na pewno nie życzyła jej źle. Nigdy nie wykazała się cieniem skargi czy zniecierpliwienia. W pewnym momencie cała Polska wiedziała o tym związku, o córkach. Wyrażano się o nich z sympatią.

A kiedy już się pobrali, małżeństwo nie okazało się sielanką. Charakter Piłsudskiego stawał się coraz trudniejszy.

- A które małżeństwo okazuje się sielanką? Zmianom w osobowości marszałka trudno się dziwić. To był człowiek, który walczył o odzyskanie ojczyzny i osiągnął to. Stał się symbolem niepodległości i głową państwa. To była ogromna odpowiedzialność, a każdy człowiek ma jakąś granicę odporności na stres. Jego despotyczność narastała. Uważał, że tylko on sam jest w stanie podejmować dobre decyzje i otaczał się ludźmi, którzy go w tym utwierdzali. Kiedy zaczęto go krytykować, jedynie kilka osób było niezmiennie przy nim - między innymi Ola.

Musiała się też zmierzyć z pogłoskami dotyczącymi jego romansów.

- Nie ma źródeł, które by jednoznacznie potwierdzały prawdziwość tych opowieści. Ale był to świetny materiał do plotek dla Warszawy i Aleksandra z pewnością nie była szczęśliwa, kiedy nagle okazało się, że Eugenia Lewicka towarzyszy marszałkowi na Maderze. Nigdy nie dowiemy się dlaczego Lewicka nagle Maderę opuściła. Czy była szpiegiem, jak interpretują niektóre źródła, czy może nie wytrzymała tej sytuacji psychicznie?

Nie wiemy też, czy Piłsudski miał romans z Kazimierą Iłłakowiczówną. Prawdopodobnie nie, chociaż poetka była jego wielbicielką. Na pewno był człowiekiem z charyzmą, władza dodawała mu uroku i podobał się kobietom. Ale nigdy nie wykonał ruchu, który zagrażałby jego rodzinie. Aleksandra towarzyszyła mu do końca, była przy jego śmierci. A później zajęła się pielęgnowaniem jego dorobku i kultu. Nie wyszła ponownie za mąż. Nawet jeśli były między nimi jakieś niesnaski, to potrafiła je wybaczyć

A jakie były losy Aleksandry po wojnie?

- Podobnie jak wielu emigrantów, wiodła życie przepojone tęsknotą i żalem za utraconą ojczyzną. Polska wprawdzie była na mapie, ale znajdowała się pod tak silnym wpływem Związku Radzieckiego, że trudno było uważać to za wolność.

Aleksandra do końca życia mieszkała w Londynie, przez pierwsze lata w skromnym domku przy ulicy Albert Bridge. Jako imigrantka otrzymała dwa pokoje. Jeden wynajmowała i z tego się utrzymywała. Dorabiała szyciem. Tak wyglądały losy polskich elit, które znalazły się w Londynie bez środków do życia. Często nie uznawano ich wykształcenia i musieli się imać pracy fizycznej. W Londynie przeżyła 23 lata. Był to czas spokojny, w którym wiele rzeczy się uporządkowało. Jedna córka została lekarzem, druga architektem, urodziły się wnuki. W kręgach emigracyjnych Aleksandra była ważną postacią, skupiającą wokół siebie ludzi. Chyba nigdy nie utraciła nadziei, że jednak wróci do Polski.

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy