Reklama

Prawo zachowania energii

Ochronę natury warto zacząć... od siebie. Gdy dobrze gospodarujemy własnymi zasobami, chce nam się żyć, łatwiej osiągamy swoje cele.

Złe emocje, nadmierna ambicja, skłonność do zamartwiania się sprawiają, że ucieka z nas energia. Ale można ten system uszczelnić.

Pielęgnuj uczucia

Emocje są jak zmiany pogody. Nie mamy na nie wpływu. I wiele nas kosztuje, gdy próbujemy je ujarzmić, kontrolować. Tłumienie uczuć, szczególnie negatywnych, takich jak gniew, frustracja, żal, zabiera mnóstwo energii. To tak, jakbyśmy trzymali za uzdę przestraszonego konia i jednocześnie udawali, że nic się nie dzieje: uśmiechali się, rozmawiali. Ceną, jaką za to płacimy, jest zmęczenie, wyczerpanie. Niektórzy popadają w drugą skrajność: uważają, że emocje należy natychmiast wyrażać, i wyrzucają je z siebie w sposób niekontrolowany, odreagowując na kimś, kto się akurat nawinie. To źle wpływa na relacje, naprawianie szkód znów kosztuje sporo energii.

Reklama

Co robić? Dobra gospodarka emocjonalna polega na tym, że uczucia przeżywamy na bieżąco, w sobie, sygnalizując je innym, tylko jeśli to naprawdę konieczne. Gdy ktoś Cię rozzłości, nie reaguj natychmiast agresją, krzykiem. Nie udawaj też, że nic się nie dzieje. Jeśli podczas rozmowy trudno Ci opanować wybuch gniewu, wycofaj się na chwilę z sytuacji. Wyjdź do toalety, zrób herbatę. Albo po prostu powiedz: jestem wściekła, muszę to przemyśleć, wrócimy do sprawy za parę minut. W ten sposób dajesz sobie chwilę na oddech i uświadomienie: jestem zła. Co mnie tak wkurzyło? Dlaczego? O co mi chodzi? Kiedy już wiesz, co się dzieje, możesz to w otwarty sposób zakomunikować rozmówcy. Dzięki temu własne emocje Cię nie zdominują.

Nie daj się zjadać

Są dwa uczucia, które pochłaniają najwięcej energii. Dlatego, że je wypieramy, nie chcąc się do nich przyznać nawet przed sobą, bo uważamy je za nieładne, niewłaściwe. To zawiść i wrogość. Nie bez powodu mówi się o nich, że nas zżerają od środka. A przecież są to uczucia powszechne i normalne. Zdarzają się każdemu, choć najczęściej dają o sobie znać "nie wprost". Jak je rozpoznać? Zastanów się, co Tobą kieruje, gdy bardzo ostro krytykujesz czyjeś postępowanie, jaką drogą osiąga swoje sukcesy albo jego wygląd: "Nie za krótka ta spódnica? W jej wieku bym takiej nie włożyła!". Jest duża szansa, że tego typu komentarz dyktuje Ci właśnie zawiść. Wrogość natomiast daje o sobie znać, gdy przypisujesz komuś wyłącznie negatywne cechy, np. interesowność, fałsz, nieszczerość, i nie chcesz mieć z tą osobą do czynienia.

Sposobem na zawiść i wrogość jest przyznanie się do tego, że je odczuwamy, bo najwięcej energii zabiera zaprzeczanie im. Warto się zdobyć na dystans. Potraktować je po prostu jak wskazówki, które mogą pomóc w lepszym rozumieniu siebie. Zawiść albo wrogość budzi się wtedy, gdy nie realizujesz w życiu jakiejś swojej zdolności, nie spełniasz jakiejś ważnej potrzeby, a spotykasz kogoś, kto to robi. Przyjrzyj się dokładnie osobie, która Cię drażni. Co w niej tak mocno Cię porusza? Może nonkonformizm? Albo to, że stawia na swoim i konsekwentnie dąży do celu, a Tobie takiej determinacji brakuje? Zastanów się, dlaczego Ty postępujesz inaczej. Może po prostu przestrzegasz swoich zasad. To wielka zaleta. Ten sposób podejścia do trudnych emocji daje podwójną korzyść. Uwalnia energię i pozwala zrozumieć, do czego sama dążysz, co jest dla Ciebie ważne.

Naucz się wybierać

Nie wiadomo, czy Mick Jagger z Rolling Stonesów, wykrzykując swoje "I can't get no satisfaction!", wiedział, że śpiewa hymn następnych pokoleń. Pogoń za nowymi bodźcami jest dziś powszechna. Chcemy mieć wszystko: dom, dzieci, pracę, sukces, dobry seks, fajne auto, kota, wyjazdy zagraniczne, nowe książki, ciuchy. Chodzić do knajp, na imprezy, na fitness, na jogę, na kurs fotograficzny, spotykać się z przyjaciółmi... Lista nie ma końca. Też tak masz? To prawdziwy pożeracz energii.

Nadmiar chęci nie pozwala Ci odpocząć, cieszyć się z tego, co masz. A to właśnie takie chwile "ładują" wewnętrzne akumulatory. To efekt uboczny nakręcania się na sukces, technik motywacyjnych uczących, że jak tylko chcesz, to możesz wszystko. Ekologia zaś uczy, że nie można mieć wszystkiego. Co więcej: nie warto. Są ograniczenia, których nie da się pokonać, bo nie jesteśmy wszechmocni. Tracimy tylko czas i siły. Poza tym - po co? Sztuką jest wiedzieć, kim jesteśmy, co dla nas dobre. I to wybierać. Reszcie świata powiedzieć: dziękuję. Jak to zrobić?

Uświadomić sobie, że niepohamowana pogoń za nowościami oznacza, że zatrzymałaś się w rozwoju emocjonalnym na poziomie małego dziecka. Ono musi być w centrum uwagi, bo nie umie samo zaspokoić swoich potrzeb, boi się, że dla niego nie wystarczy, więc chce więcej i więcej.

Jeśli tak się właśnie czujesz, musisz się zmierzyć z trudną prawdą: nie jesteś już dzieckiem, któremu wszystko się należy. I dobrze. To oznacza, że możesz sama decydować o sobie, wybierać to, co ci służy. Jak? Na początek choćby metodą prób i błędów. Pytaj się siebie: czy to, że idę na imprezę, sprawia mi przyjemność? Czy wolałabym siedzieć w domu, ale coś mi mówi, że siedzenie w domu jest nudne? Czy idę na basen, bo lubię pływać i mnie to odpręży, czy robię to, bo trzeba dbać o siebie? W ten sposób stopniowo odkryjesz, co Cię wzmacnia, sprawia, że chce Ci się żyć. A co po prostu Ci nie służy, zabiera czas i energię.

Zmień swoje myśli

Każdy z nas ma swoje ulubione myślowe schematy. "W życiu trzeba liczyć tylko na siebie", "W każdej pracy są ludzie, którzy donoszą", "Mężczyźni nie okazują uczuć", "Nikt cię tak nie zrani jak przyjaciółka"... Rzadko zdajemy sobie sprawę, jak przypadkowy jest nasz zestaw przekonań. Do tego stopnia, że w różnych sytuacjach potrafi my wygłaszać sprzeczne poglądy. My jednak traktujemy te zdania jak prawdy objawione i pozwalamy im kierować naszymi emocjami, życiem. Skąd się biorą? Z jednorazowych trudnych doświadczeń, które generalizujemy, np. "Wszyscy mężczyźni to dranie". Oraz od osób, które były dla nas ważne, szczególnie w dzieciństwie. Przyjmujemy za swoje poglądy mamy, przyjaciółki, autora ulubionej książki.

Co z nimi zrobić? Zamiast automatycznie powtarzać je po raz kolejny, spróbuj je zweryfikować. Czy na pewno są prawdziwe? Na przykład idziesz na rozmowę o pracę i słyszysz w głowie zdanie: "Nie nadaję się na szefa". Z pewnością nie przyczyni się ono do tego, że to stanowisko dostaniesz. Zastanów się więc: co to zdanie oznacza? Dlaczego tak uważasz? Czy zdarzyło Ci się coś, co je potwierdza? Przypomnij sobie chwile, w których musiałaś podejmować decyzje dotyczące innych, kierować jakimś działaniem i Ci się to udało. Jakie cechy Ci w tym pomogły? To urealnia sytuację, a przede wszystkim pozwala się uwolnić od myślowego spamu.

Nie zamartwiaj się

Zamartwianie się to rodzaj nałogu. Pochłania energię jak czarna dziura. Nic tak nie niszczy radości życia, jak przewidywanie przyszłych niepowodzeń i roztrząsanie tych, które już się zdarzyły. Choć nie zdajesz sobie z tego sprawy, w ten sposób utrzymujesz się w stanie chronicznego nieszczęścia. To brzmi absurdalnie, bo każda z nas chce być szczęśliwa. Jednak w nieuświadomiony sposób utrzymujemy status quo, bo najbardziej boimy się... zmiany. Wolimy znane nieszczęście od skoku w nieznane. Zamartwianie się skutecznie blokuje działanie, które mogłoby tę zmianę przynieść, bo trwoni czas i energię, wywołuje lęki, które paraliżują i nie pozwalają na serio zabrać się do czegokolwiek.

Jeśli to Twój problem i chcesz z tym skończyć, musisz się uczciwie zastanowić: co Ci to daje? Człowiek nie robi rzeczy, które są mu niepotrzebne. Odpowiedzi mogą być zaskakujące. Może martwisz się i zadręczasz tym innych, żeby zwrócić na siebie uwagę? W ten sposób łatwo zdobyć czyjąś opiekę i troskę. Może narzekanie utwierdza Cię w poczuciu, że masz najgorzej, że los rzuca Ci kłody pod nogi? To z kolei pozwala winą za swoje niepowodzenia i nieszczęście obarczyć innych, uniknąć odpowiedzialności za własne życie. Taka konfrontacja wymaga szczerości i dystansu. To, co odkryjesz, może być bolesne. Jednak warto uwolnić związaną we własnych czarnych myślach energię i ruszyć do przodu.

Szukaj pasji

"Ach, wreszcie odpocząć. Nic nie robić. To by mi przywróciło energię i chęć do życia". Prawda? Nie do końca. Większą dawkę energii wyzwala działanie. Warunek: to, co robimy, musi nas angażować emocjonalnie, czyli interesować, bawić, ekscytować, dostarczać nam satysfakcji. Nie wystarcza motywacja typu: to jest modne, tak wypada albo dobrze wygląda w CV. Nie ma znaczenia, czy to będzie hodowla storczyków, robienie korali z filcu czy ćwiczenie jogi. Jeśli pozwolisz się temu pochłonąć, Twój mózg przewietrzy się z trudnych myśli, rozluźnisz się. Hobby działa jak głęboki relaks. Poza tym widząc efekty swojej pracy, poczujesz zadowolenie, dumę. A to dodaje energii.

Najlepiej, by tego typu pasją była praca zawodowa. W końcu zabiera 40 godzin tygodniowo. Jeśli jednak tak nie jest, a zdarza się to często, trzeba coś z tym zrobić. Przekonanie o bezsensowności naszych starań najszybciej drenuje nas z energii i chęci do życia. Nie musisz od razu rzucać pracy. Czasem wystarczy poszukać pasji w obecnych obowiązkach. To, co robisz, zawsze ma sens, ponieważ jest to sposób na zarabianie pieniędzy, wychodzenie z domu, ulepszanie życia. Czasem wystarczy sobie to uświadomić, by poczuć przypływ sił witalnych. Jednak jeśli to, czym się zajmujesz, nie stanowi wystarczającego wyzwania, chcesz, by Twoje życie miało głębsze znaczenie, szukaj go.

Nie poddawaj się dołującemu przekonaniu, że nic się nie da zrobić. To tylko przekonanie. Równie prawdziwe jak to, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Zadaj sobie pytanie: co chciałabym robić, gdyby nic mnie nie ograniczało? Rodzina, sytuacja finansowa, wiek? Popuść wodze wyobraźni. Poza wszystkim marzenia to duża dawka dobrej energii. Zastanów się realnie: może coś z tego da się zrealizować? Skorzystaj z pomocy coacha, rozmawiaj o tym z przyjaciółmi, szukaj inspiracji. Nigdy nie wiadomo, co może pchnąć Twoje życie na nowe tory i pomóc Ci odnaleźć w nim sens.

Anna Ławniczak, Tatiana Cichocka

Konsultacja: Małgorzata Lisak, coach

Twój STYL 5/2010

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy