Reklama

Piotr Stramowski: Pluszowy Macho

​Policjant Majami w Pitbullu, gangster "Żywy" w Kobietach mafii. Wysoki, umięśniony, zarośnięty. Twardziel. Męski? Na pewno! Kobiecy? No pewno! Na naszą prośbę Piotr Stramowski przez chwilę patrzy na świat kobiecymi oczami i mówi nam, jak czuje się w jej skórze.

Twój Styl: Zastanawiałeś się, jak to jest być kobietą? 

Piotr Stramowski: Tak, gdy dojrzewałem. Zacząłem interesować się światem, sobą i tym, że dziewczynka różni się od chłopca. Wyobrażałem sobie życie dziewczyn i... doszedłem do wniosku, że lepiej być chłopakiem. Bo chłopcy mają łatwiej: sikają na stojąco, mają bandy, rozdają karty. 

Nie kusiły cię dziewczyńskie zabawy? Masz siostrę, pokazała ci swój świat? 

- Jestem dziewięć lat młodszy. W dzieciństwie to przepaść, nasze światy się mijały. 

Reklama

Nigdy nie bawiłeś się jej lalkami? 

-  Nie, byłem męskim chłopcem. Lubiłem samochody, action manów - to były takie lalki dla chłopaków. Lalki... A więc jednak! No i lubiłem misie. Ale chyba każdy lubi misie? 

Zależy w jakim wieku... 

- Boję się to powiedzieć... no dobra - długo spałem z misiami. Miałem dwa - zielonego i niebieskiego. Dostałem je, gdy się urodziłem, były ze mną, odkąd pamiętam, zawsze leżały w moim łóżku. Chodziłem do znajomych i patrzyłem: "Kurde, nie mają miśków? Dziwne". Nigdy nie pomyślałem, że jestem za stary na pluszaki, personifikowałem je, traktowałem jak przyjaciół. Pożegnałem się z nimi, dopiero gdy pojechałem do Krakowa na studia. Nawet chciałem je przemycić do akademika, ale pomyślałem, że to byłoby przegięcie. Gdyby koledzy z pokoju je znaleźli, toby była "siara". Pożegnałem się więc z "kumplostwem", ale nie do końca, bo cały czas są w domu rodziców. (śmiech) Ja w ogóle pozwoliłem sobie długo być dzieckiem. 

W dzieciństwie mylono cię z dziewczynką? 

- Tego nie pamiętam, ale muszę ci to pokazać, nie uwierzysz - szukałem zdjęć z dzieciństwa i znalazłem takie. Gotowa? To może zniszczyć moją karierę... Ja w spódnicy, w peruce i makijażu. Siostra mnie przebrała. Mama miała w domu dużo ciuchów, uwielbiała je. Jest artystką po ASP, była głównym konserwatorem w pałacu w Wilanowie. Jak był bal przebierańców w szkole, wystarczyło, że otworzyła swoją szafę, i zawsze mieliśmy najlepsze stroje. 

Jak się w tych ciuchach czułeś? 

- No właśnie dobrze. Już wtedy odezwało się we mnie aktorstwo, bo popatrz na to zdjęcie: ja tu już gram, pozuję, noga na nogę, figlarny uśmiech, przekrzywiona głowa. "Włączyła" mi się kobieta. Bo w mężczyznach kobiecość jest. To działa też w drugą stronę, kobiety mają w sobie pierwiastek męski, tylko w którymś momencie zaczynamy się w konkretnym kierunku rozwijać. Gdybym poszedł w inną stronę, bardziej delikatną, nie chodził na siłownię, nie zapuścił brody, byłbym delikatniejszy z natury. To świadome wybory. U mnie dużo się zmieniło po Pitbullu. Tym filmem przypieczętowałem wizerunek twardziela. Wcześniej miałem długie włosy, byłem na pewno mniej męski i z wyglądu, i z zachowania. Pewnie też dlatego częściej grałem w komediach romantycznych, serialach. To idzie w parze. 

Ile jest w tobie tej kobiecości?

- Nie powiem ci, że to 20 czy 50 procent, ale na pewno sporo, choć jest we mnie też dużo męskości, takiego zwierzaka. Mężczyźni są bardziej kobiecy, niż im się wydaje, tylko nie pozwalają sobie na wrażliwość, miękkość. Według stereotypu kobieta może, a nawet powinna być delikatna, mężczyzna nie. Żyjemy w patriarchalnym świecie. Ta przewaga mężczyzny nad kobietą wynikała tylko z siły fizycznej, dlatego to mężczyźni od tysięcy lat wyznaczają kierunek, a kobiety muszą się podporządkować, bo gdy dojdzie do konfliktu, one przegrają. Cywilizacja idzie do przodu, ale nasze mózgi rozwijają się wolniej, więc te atawizmy w nas tkwią. A to kobiety de facto są silniejsze od mężczyzn, choćby znoszą lepiej fizyczny ból. Poród? Facet by wymiękł. 

Ciekawi cię, jak to jest urodzić dziecko? 

- Na pewno jest w tym coś magicznego, ale widziałem eksperyment w telewizji Discovery: naukowcy podłączyli do brzucha mężczyzny elektrody i chcieli odzwierciedlić bóle porodowe kobiety. W skali 5-stopniowej faceci mdleli już przy dwóch. To jest dla mnie niewyobrażalne! 

A gdyby jednak, mamą byłbyś dobrą? 


- Trudne pytania! Tak, myślę, że mógłbym oddać się całkowicie wychowaniu dziecka. Chcę być tatą, a gdybym był kobietą, pewnie to uczucie byłoby jeszcze mocniejsze. Nikt nie patrzyłby podejrzliwie, że siedzę z dzieckiem w domu. Zrezygnowałbym ze wszystkiego, to byłoby dla mnie najważniejsze. Już to totalnie czuję. 

Czego jeszcze zazdrościsz kobietom, bo jako mężczyźnie nie wypada ci tego robić? 

- Na pewno nie malowania się. Szpilki? Nie, dziękuję, pochodź sobie cały dzień w takich butach, gościu! Lubię ciuchy, chodzenie na zakupy, to mnie odstresowuje. Jak mam zły dzień, idę sobie coś kupić. Chyba się przy żonie wyrobiłem. Dziś faceci też chcą jak najdłużej wyglądać młodo, stosują zabiegi medycyny estetycznej, robią paznokcie. Różnice się zacierają. Ja trenuję, dbam o siebie, ale nieprzesadnie. Dobra fryzura, ciuch i sexy zapach załatwiają sprawę. 

Jaką rolę kobiecą chciałbyś zagrać? 

- Księżną Dianę. A najbardziej supermodelkę, np. Anję Rubik. Zakręcić biodrem, poczuć kwintesencję kobiecości, być ikoną piękna, to byłoby ciekawe. Zachwyciłem się rolą Jareda Leto, który genialnie wcielił się w postać transgenderową w filmie Witaj w klubie, dostał za to Oscara. Widać, że poczuł w sobie kobietę. Albo Dustin Hoffman w Tootsie. 

Odwróćmy sytuację: zdarzało się, że nie dostałeś roli, bo byłeś "za ładny?" 

- Tak. Przechodziłem przez to przed Pitbullem. Dopiero w tym filmie pokazałem swoją silną stronę i ludzie zaczęli mnie traktować inaczej. Wizerunek macho jest wygodny, przynajmniej traktują mnie poważnie. Wcześniej często bywałem delikatny, zastraszony, niepewny siebie i nadskakujący. Od razu się w ten sposób podkładałem, bo chciałem być dobry, nikogo nie skrzywdzić. I słyszałem: "O, ty jesteś taki ładny, ta rola nie jest dla ciebie". Albo że za stary, bo zawsze wyglądałem poważniej. "Zastanów się, kim jesteś, i dopiero wtedy wróć do nas", odsyłali mnie z kwitkiem. 

Co wtedy czułeś? 

- Smutne to było, czułem się odrzucony, niepotrzebny, gorszy. Miałem wtedy mniejszą świadomość siebie, zawodowo nie wiedziałem czy iść w prawo czy w lewo - miałem okres romantyczny, był czas grania zbuntowanych chłopaków, teraz czas twardzieli. 

Będąc kobietą, jakiego faceta byś szukał? 

- Przystojnego, opiekuńczego, inteligentnego i ciepłego. Silnego i świadomego, dowcipnego. Wyluzowanego, ale stanowczego, pewnego siebie, ale wrażliwego. 

Czyli szukałbyś siebie?

- Nie. (śmiech) Staram się taki być, ale jeszcze daleka droga. Pracuję nad tym, chcę być fajny dla mojej kobiety. 

Wiedząc tyle o mężczyznach, zamieniasz się w kobietę. Jak byś tę wiedzę wykorzystał? 

- Korzystałbym z tego, że mnie przepuszczają w drzwiach, odsuwają krzesło. Chyba byłbym dziunią, która się lubi "zrobić". Taką trochę cekiniarą. Wykorzystywałbym swój urok, seksapil, żeby sobie coś załatwić. Urobić faceta. Bo facet lubi, jak się go urabia. Nie można dać mu wszystkiego, czego by chciał. Tylko trochę. Przecież wiem, jacy są faceci, jak łatwo można ich zbajerować. Byłbym niezłą flirciarą. Z jednej strony to, co teraz powiedziałem, jest zabawne, a z drugiej bardzo smutne. Mam świadomość tego, jak ciężko mają kobiety, muszą dużo bardziej się natrudzić, żeby coś osiągnąć. Przyzwyczailiśmy się do takiego nierównego "układu". Ja jestem za równością.

Zobacz także: 

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: aktor | Piotr Stramowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy