Reklama

Nie zabieraj pracy do domu!

W ręku torba z zakupami, a pod pachą papiery, do których zamierzasz usiąść po kolacji. Jeżeli coraz częściej tak właśnie wyglądają twoje plany na wieczór, koniecznie przeczytaj ten tekst.

Zdążyłyśmy się już przyzwyczaić do tego, że pracujemy coraz więcej i dłużej niż kiedyś. Wszystkim nam zdarza się zostawać po godzinach albo zabierać do domu jakieś dokumenty do przejrzenia. Jeżeli taka sytuacja zdarza się sporadycznie, nie ma w tym nic złego. Gorzej, jeśli kilka razy w tygodniu taszczysz do domu nie dokończone raporty czy rachunki, do których zasiadasz po kolacji. Albo gdy po wyjściu z pracy, zamiast zająć się rodziną, dowiedzieć się, co słychać u dzieci i męża, analizujesz przebieg zebrania czy ostatnią rozmowę z szefem. To znak, że w twoim życiu zaczęła się zacierać granica między sprawami zawodowymi a prywatnymi. A to na pewno nie zaprowadzi cię do niczego dobrego - jedynie do chronicznego zmęczenia i stresu.

Reklama

Wbrew pozorom zabieranie pracy do domu nie dotyczy jedynie pracowników wielkich korporacji, ale i całkiem małych firm. Przyznaj się sama: ile razy zdarzyło ci się nieść do domu stertę papierów? Ile razy, zamiast zaplanować sobie miły wieczór, odprężyć się z książką czy ulubionym magazynem, w biegu przygotowywałaś kolację dla rodziny, by usiąść do zaległej pracy? A ile razy byłaś tak zmęczona, że nie dałaś rady nawet zajrzeć do przyniesionych dokumentów, za to cały wieczór gryzłaś się, zerkając w ich stronę, a rano wstałaś zestresowana. Pora z tym skończyć!

Nie trać czasu, zorganizuj swój dzień pracy

Dlaczego w ogóle zdarza nam się przynosić nie dokończoną pracę do domu? Powody mogą być dwa: albo źle organizujemy sobie pracę, albo mamy za dużo na głowie. Oczywiście większość z nas uzna, że właściwa jest druga odpowiedź, ale... bądź ze sobą szczera. Czy aby na pewno dajesz z siebie wszystko, gdy jesteś w biurze? Nie zdarza ci się marnować czasu? Nie masz czasem wrażenia, że przez pierwszą połowę dnia dopiero się rozkręcasz, a przez drugą pracujesz wolniej, bo jesteś coraz bardziej zmęczona? Nie zaczynasz pięciu rzeczy naraz, by dokończyć tylko dwie? To wszystko przytrafia się każdemu, ale jeśli jest normą, powinnaś jak najszybciej zmienić system działania.

Dobra organizacja pracy to przede wszystkim dobry plan. Dlatego:

codziennie przed wyjściem do domu napisz na kartce najważniejsze rzeczy, jakie musisz zrobić następnego dnia;

- ustal, w jakiej kolejności się nimi zajmiesz, by skończyć na czas. A potem odkreślaj to, co już udało ci się zrobić;

- koniecznie zaplanuj też przerwy: zmęczona pracujesz dużo wolniej, a i myśl o zbliżającym się chwilowym odpoczynku pomoże ci się zmobilizować.

- jeśli masz taką możliwość wyznacz sobie konkretne piętnaście minut w ciągu dnia na przejrzenie poczty i ważne telefony - takie drobne czynności bardzo rozpraszają;

- utrzymuj porządek w dokumentach. Segreguj je, umieść w teczkach czy w szufladkach. Opracuj własny system ich przechowywania, byś nie musiała niczego szukać. Tracimy dziennie bardzo wiele czasu właśnie na szukanie dokumentów;

- to, czego nie zrobisz, ustal jako priorytet na następny dzień rano.

Sprawdź, czy nie masz za wiele na głowie

Jeżeli nie masz problemu z organizacją i obowiązki traktujesz poważnie, prawdopodobnie masz ich zbyt wiele. Zastanów się, jak do tego doszło. Od kiedy zdarza ci się zabierać pracę do domu? Może od chwili, gdy zobowiązałaś się do dodatkowych zadań jednorazowo, np.w ramach zastępstwa, a szef przydzielił ci ją na stałe. Koniecznie z nim porozmawiaj. Jeśli sama nie powiesz, że masz zbyt dużo na głowie, on może tego nie zauważyć. Zrób to delikatnie, mówiąc np., że chciałabyś jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. Jednak przez to, że masz te dodatkowe, po prostu nie wystarcza ci czasu. Nie chodzi o to, byś poszła z pretensjami, ale zaznaczyła, że robisz więcej, niż należy do twoich zadań, i przypomniała wcześniejsze ustalenia.

Sprawdź też, czy przypadkiem nie pracujesz... za innych. Przyjrzyj się, ile czasu upływa ci na przykład na spełnianiu pozornie drobnych próśb kolegów czy szefa.

Przypomnij sobie, jak wczoraj koleżanka poprosiła, byś skserowała jej dokumenty, bo ona nie wie, "jak obsługiwać tę piekielną maszynerię". Później drugiej pomogłaś zrobić wyliczenie. Ona jest nowa i nie za dobrze radzi sobie z waszym systemem. Jeszcze wykonałaś trzy telefony w imieniu szefa (ma wprawdzie sekretarkę, ale uważa, że ty lepiej to "załatwisz") i... dzień minął. A ty to, co miałaś zrobić, pakujesz do torby i udręczona myślisz, że wieczór stracony.

Naucz się asertywności i bądź przebiegła. Nie dawaj się wykorzystywać biurowym leniom. Kiedy koleżanka znów poprosi cię o skopiowanie dokumentów, poświęć chwilę i zrób jej lekcję obsługi ksero. Drugi raz nie będzie się tobą wyręczać. To samo zrób z koleżanką, która nie zna jeszcze programu do wyliczeń.

Kiedy masz dużo do zrobienia, odmawiaj grzecznie albo zadeklaruj, że pomożesz dopiero, jak skończysz swoją pracę. Nawet nie wiesz, jak wiele osób świetnie daje sobie radę, gdy nikt ich nie wyręcza.

Nie przynoś do domu pracy i emocji

Czasem gorsze od papierów są przynoszone z firmy emocje i napięcia. Usłyszałaś parę ostrych słów od szefa, kończycie ważny projekt, denerwujesz się prezentacją - wracasz do domu i zaczynasz pokrzykiwać na dzieci, robić uszczypliwe uwagi mężowi. Pamiętasz, jak weszłaś w drzwi i nagle bałagan w przedpokoju, który nigdy nie robił na tobie wrażenia, doprowadza cię do prawdziwej furii. Obraziłaś się na męża, dzieci odesłałaś do pokoju. A potem na chwilę usiadłaś w kuchni i zaczęłaś się zastanawiać się, jak to się stało. Miałaś wyrzuty sumienia, że o taki drobiazg zrobiłaś karczemną awanturę. Jak to się stało, pytasz samą siebie. A pamiętasz tę rozmowę z szefem tuż przed wyjściem z firmy? No i już masz świadomość, co było prawdziwą przyczyną twoich nerwów.

Zwykle same nie zdajemy sobie sprawy, jak często powodem nerwów na swoją rodzinę jest praca. Zawsze kiedy poczujesz złość, pomyśl najpierw, czy aby na pewno chodzi ci o śmieci?

Zamknij za sobą drzwi, naucz się odpoczywać

Zacznij trenować zostawianie myśli o pracy... w pracy. Po całym dniu spędzonym w biurze zatrzymaj się na chwilę tuż przed drzwiami, pomyśl: "Koniec, wychodzę!" i popatrz, jak się za tobą zamykają. Od tej chwili zaczyna się twój czas prywatny. Zrób z tych wyjść codzienny rytuał i odprawiaj go tak długo, jak długo będzie ci to potrzebne i pomocne.

Pamiętaj: jeśli notorycznie zabierasz do domu nie dokończoną pracę, jeżeli twoje myśli wciąż krążą wokół biura, nigdy nie będziesz w stanie naprawdę odpocząć. Będzie ci brakować energii, a zajęcie, nawet jeśli sprawiało ci przyjemność, szybko stanie się nudnym ciężarem. Rozdziel swoje życie zawodowe i prywatne grubą kreską.

Katarzyna Brzeska

Świat kobiety
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy