Reklama

Nie jestem na castingu - część II

Czas w życiu na coś trwałego, mówi dzisiaj Grażyna Torbicka. Mogłaby napisać książkę, ale wciąż najbardziej fascynuje ją telewizja.

A masz w telewizji jakąś przyjaciółkę?

Grażyna Torbicka: Przyjaźń to poważna sprawa. Nie mam. Ale nie mam też wrogów. Uważam, że do telewizji trzeba mieć dystans. Żeby móc w niej funkcjonować i zachować zdrowie psychiczne. Bo tu są ogromne ambicje, pieniądze, popularność...

Tak zwane "parcie na szkło"?

Grażyna Torbicka: Którego ja do końca nie rozumiem. Mnie zawsze pociągało robienie programu, a nie pokazywanie się. Ale czułam, że niektórzy mają odmienne priorytety.

Co byś odpowiedziała początkującej dziennikarce na pytanie: jak przetrwać ponad 20 lat w telewizji, gdzie wszyscy walczą ze wszystkimi, a szefowie zmieniają się co kilka tygodni?

Reklama

Grażyna Torbicka: Odradzałabym tak długie trwanie w jednym miejscu. Ale powiedziałabym, żeby robiła to, co ją interesuje. Żeby jak najmniej podejmowała zadań wbrew sobie. Żeby słuchała tego, co radzą osoby, które darzy zaufaniem. Wreszcie, by przed kamerą starała się zachowywać tak jak bez kamery, prawdziwie, bo to daje zaufanie widzów.

A nic o kompromisach, o niemieszaniu się do telewizyjnej polityki, relacji z prezesami?

Grażyna Torbicka: W tym akurat nie mam doświadczenia. Na pierwszą w życiu wizytę u prezesa zapisałam się trzy lata temu w związku z festiwalem w Kazimierzu. Sprawy nie załatwiłam, ale tamten prezes wytrwał na stanowisku krótko, a następny zgodził się nasz festiwal współprodukować.

A poza tym cały ten cyrk przy Woronicza Cię nie obchodzi?

Grażyna Torbicka: Obchodzi. I przeszkadza, bo firma, której logo wypisane mam na czole, traci dobry wizerunek. I także dlatego, że w atmosferze walki i zagrożenia nie ma klimatu do wymyślania nowych rzeczy. Można tylko przykucnąć i przeczekać.

Albo powiedzieć: "do widzenia". Był taki wieczór, gdy powiedziałaś Adamowi: "mam dość, odchodzę"? Z telewizji oczywiście.

Grażyna Torbicka: Oczywiście, że był. A potem przychodziła myśl, żeby nie marnować tego, co stworzyłam. No bo wyobrażasz sobie program "Kocham kino" na przykład w głównym kanale TVN? W konkurencji z "Tańcem z gwiazdami"?

A propos... Dostałaś propozycję udziału w Tańcu?

Grażyna Torbicka: Dostałam. Przy pierwszej edycji.

Długo się wahałaś?

Grażyna Torbicka: W ogóle. Jechałam wtedy samochodem, więc po prostu szybko powiedziałam "nie". Program jest super, ale ja już mam za sobą okres Grażyny "rozrywkowej". Pamiętaj, że za czasów Niny Terentiew robiłam cykl "Co nam w duszy gra".

Ale nie fikałaś tam nogami.

Grażyna Torbicka: Jak to nie? Miałam cały układ choreograficzny rock and rolla, ominąłeś ten program, przyślę ci na płycie.

Czyli umiesz? Bo patrząc na Ciebie w telewizji, mam wrażenie, że jesteś mistrzynią powściągliwości. Wszystko pod kontrolą.

Grażyna Torbicka: To ciekawe, że tak mnie widzowie oceniają. Zresztą ja też mam czasem wrażenie, że ta blondynka, którą widzę na ekranie, to nie ja, to jakaś druga Grażyna. Skupiona, zdystansowana, trochę chłodna. Ja taka nie jestem, czuję się osobą otwartą, radosną, chociaż... na antenie nie bardzo lubię się wygłupiać. Po co widzom mieszać w głowie: tu autorka Kocham kino, tam tancerka - o co chodzi?

Jak to o co? Żeby być na pierwszym planie. Grażyna, żyjesz w świecie wysokiego ryzyka. Szybkie kariery, romanse, interesy. Czy gdy się ma tyle co Ty: sukces, poukładane życie, popularność... to diabeł nie szepcze, żeby to zburzyć, zaryzykować? <

Grażyna Torbicka: Ale co, uciec z kimś na bezludną wyspę?

Z Maserakiem.

Grażyna Torbicka: Ja już jestem dużą dziewczynką. Ale rozumiem, o co ci chodzi. Nie nudzę się ani w mojej pracy, ani w życiu. Nie mam jeszcze tego problemu. Mówię "jeszcze", bo nigdy się nie wie. OK, lubię nowe rzeczy, niespodzianki, ale coraz łatwiej mi odmawiać, decydować, czego nie chcę, bo już to znam, bo już to robiłam. Pewnie czasem ucieka mi możliwość zrobienia wokół siebie trochę hałasu, ale na koniec zostaję osobą, którą chcę być. Zachowuję spokój długodystansowca.

Niczego byś nie chciała w sobie zmienić?

Grażyna Torbicka: Rozmawiamy w takim momencie, gdy dobrze mi ze sobą. Nawet z moimi wadami...

Rozmawiał Jacek Szmidt

Przeczytaj pierwszą część wywiadu

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy