Reklama

Najwidniej w podziemiu

W podziemiu Polki już chyba od zarania dziejów czuły się jak ryby w wodzie. Od kiedy dzięki trendom genderowym opowiada się już nie tylko "history", ale i "herstory", widzimy, że od powstania do powstania Polka z Polakiem pod ramię szli na barykady. Powstanie styczniowe to nie tylko kobiety pomagające tym wywiezionym na Sybir. Były też panie, które wdziewały czamarki, chwytały szable i ruszały do walki z Kozakami.

O sanitariuszkach, łączniczkach i działaczkach Solidarności nawet nie przypominam, bo wzmożenie historyczne ostatnich lat wykreowało patriotyczny fashion biznes na masową skalę. Wystarczy wyjść przed dom, by zobaczyć na plakatach znane aktorki, które postąpiły jak trzeba i dały ufryzować się na Inkę, czy sunące  na longbordach dziewczęta ubrane w T-shirty z napisem "Polka mała".

Dlatego nie zdziwiło mnie, że prócz podziemia aborcyjnego istnieje prężnie rozwijające się w Polsce podziemie prokreacyjne, o którym przeczytałam niedawno w tygodniku "Wprost" w artykule Seksmisja po polsku Pauliny Sochy-Jakubowskiej. Gdzie podziemie, tam i my - juhuuu! Jak się okazuje, tzw. model szwedzki, czyli kobiety decydujące się na sztuczną inseminację, jest jak najbardziej modelem polskim. Wynajmowanie brzucha, czyli usługa donoszenia ciąży, kosztuje jedynie 100 tys. złotych.

Reklama

Zważywszy, że wiele kobiet okres ciąży wspomina bardzo miło, nie dziwi mnie duża liczba chętnych zdrowych młodych kobiet wynajmujących brzuchy. A kim są kobiety, które decydują się na zabieg inseminacji? W artykule czytam: "Wyróżnia się grupa osób samotnych, kobiet heteroseksualnych, które decydują się na dziecko mimo braku partnera. Na drugim miejscu są lesbijki. Potem pary heteroseksualne, w których partner jest bezpłodny.

Ale są też mężatki, które decydują się na skok w bok. Chcą zajść w ciążę, a mąż jest bezpłodny i wiedzą, że nie zdecyduje się na skorzystanie z pomocy kliniki". Działalność Polek w podziemiu prokreacyjnym jest cierpliwsza, gorliwsza, łaskawsza, nie szuka poklasku w porównaniu z tą męską. Mężczyźni zarabiają tylko na dawstwie - chwila przyjemności, małe zapomnienie  w akcie autoerotycznym, a gotówka na koncie jest, no i zawsze miło żyć z myślą, że ma się potomków.

Znam wielu panów, którzy w wychowaniu dziecka na co dzień nie uczestniczą, ale duma z ojcostwa (lub bycia dziadkiem) ich rozpiera. Z brzuchem i macierzyństwem zostają potem matki - na własne życzenie, jasne.

Dobrze panów rozumiem. Po co brać sobie w życiu dodatkowe kłopoty na głowę. Przede wszystkim - koszty. Bachora trzeba utrzymywać  do 25. roku życia. Kto to widział, by na takiego, dajmy na to, szesnastoletniego byka, łożyć forsę. Dzieci kiedyś mężczyznom w domu się przydawały do roboty w polu, fabryce, w warsztacie się zagoniło i rodzina na tym korzystała. A teraz siedzą, jedzą, jeszcze bić rózgą nie można, bo jakieś niby-prawa mają.

Dzieci jakieś krzywe są. A to z nimi  do ortodonty trzeba łazić, jakieś aparaciki kupować, a to chorują,  a to szczepienia, a to korekcyjne zajęcia. Edukować je trzeba, głośne to, brudne, spać w nocy nie daje. Mężczyzna współczesny musi podążać za ekonomicznymi trendami, a przecież wszyscy plotą  o elastyczności - dziś musi facet być w Tokio, jutro w Dżakarcie. I co? Z tobołami, z dziećmi będzie latał tymi samolotami?

Jak świat światem, kobiety szybciej dojrzewały. To pewnie przez ten tykający zegar biologiczny. Dziś mężczyzna czterdziestoletni to młodzian. Około pięćdziesiątki może pomyśli o dziecku. Wegańska dieta, biegi po zdrowie, staże, dodatkowe executive MBA na Harvardzie, zamiast volvo kombi stary rower, zamiast domku pod miastem wynajęte 27 mkw. mieszkanka - nie ma gdzie tu dzieci wcisnąć, szkoda stresować ich matkę i chować je w takich niedogodnych warunkach.

Dlatego dzietność w rękach Polek. Same donoszą, same wychowają. Pomogą inne Polki. Przyjaciółki, ciocie, siostry, babcie, sąsiadki, niedoszłe teściowe. Przecież podczas wojen zawsze umiałyśmy się trzymać razem. Ksiądz będzie krzywo patrzył na takie panieńskie dziecko, ale z czasem się przyzwyczai, bo każdy dzidziuś  to dar życia.

Świat idzie naprzód, a Polki jak zwykle nadążają za zmianami. Mają jakieś wyjście? Może adopcja? Ojej. Samotnym matkom takowej się, hm, nie ułatwia. A co z dobrem psychicznym dzieci? Towarzystwo kobiet da im ciepełko, a wzory męskie będą mieć podczas zajęć sportowych i w szkole. A gdy dziecko będzie już odchowane,  z dobrymi stopniami i w ogóle fajne takie, to znajdzie się samotny rozwodnik z nadwagą i zmęczonymi korzonkami, który chętnie do takiego ciepłego domu się wprowadzi, by jesień życia mieć gwarną i wesolutką.

Agata Passent

Twój Styl 10/2017

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy