Reklama

Modelowe małżeństwo

Ślub ich córki Oli był wydarzeniem towarzyskim roku! Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy mają powody do dumy. Także dlatego, że sami są wzorem dla młodej pary.

"Moja rada jest mało oryginalna, za to życiowa: ślub to tylko jeden dzień. A potem zaczyna się życie, przez które idzie się wspólnie - kiedy jest dobrze i gdy bywa źle. Dlatego (...) warto znaleźć chwilę, żeby zadać sobie pytanie: czy to na pewno on? Czy to na pewno ona...?", słowa Jolanty Kwaśniewskiej z "Lekcji stylu dla par" zyskały na aktualności dwa tygodnie temu, gdy córka prezydenckiej pary mówiła "tak" Jakubowi Badachowi. Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy nie kryli wzruszenia. Sami tworzą szczęśliwy związek już od 33 lat, choć, jak przyznała była prezydentowa, nie zawsze było łatwo...

Reklama

Związek Jolanty i Aleksandra zaczął się podobnie jak ich córki i Kuby. Od wielkiego zauroczenia, któremu towarzyszyło mocne przekonanie, że znaleźli miłość na całe życie. Aleksander Kwaśniewski po pierwszym spotkaniu z Jolantą powiedział kolegom, że atrakcyjna brunetka zostanie jego żoną. W podobny sposób na pierwszej wspólnej imprezie Kuba "oświadczył się" Oli. Była pierwsza dama wspomina jednak, że, mimo zauroczenia, od randek czy zaręczyn bardziej przeżywała pierwsze wizyty u przyszłych teściów. "Do dziś pamiętam, jak mi serce biło, kiedy przedstawił mnie swojemu tacie", mówiła po latach. Oczywiście obawy były niepotrzebne: do tego stopnia oczarowała rodziców ukochanego, że już po pierwszym obiedzie mama Aleksandra zawyrokowała: "Będziecie świetną parą!". Niepokoiło ją tylko jedno: czy aby Jolanta nie jest... "nudziarą".

Natomiast przyszłemu prezydentowi niełatwo było przekonać do siebie rodziców ukochanej. Zwłaszcza tatę pani Jolanty. Julian Konty, emerytowany oficer, nie był pewien, czy działacz studencki utrzyma rodzinę. Dziś prezydenta ponoć nachodzą podobne obawy... "Bycie muzykiem, wokalistą w czasach piractwa i słabej sprzedaży płyt jest bardzo trudne", wyznał w TVN24, myśląc o zięciu. Nie wątpi jednak, że młodzi sobie poradzą. Mają przecież o wiele łatwiej niż rodzice Oli na życiowym starcie.

Początki małżeństwa państwa Kwaśniewskich były trudne, jak większości młodych ludzi w latach 80. "Pamiętam swój pierwszy dzień w Warszawie. Ursynów w budowie, błoto po kolana, dwunastopiętrowy blok. Mąż otwiera drzwi do mieszkania i przenosi mnie przez próg. (...) Pusta kawalerka, trzydzieści metrów kwadratowych, na podłodze płytki PCW, w łazience jakaś terakota. A że pod spodem biegną rury, więc ciepła. Siedliśmy na tych kafelkach, rozpakowaliśmy kanapki i byliśmy chyba najszczęśliwszą parą na świecie", opowiada prezydentowa. Cieszyli się z drobiazgów, spali na materacu, a pierwszą lodówkę kupili im rodzice. "Muszę powiedzieć, że ten czas nie tylko nas zahartował, ale i bardzo zbliżył. Problemy scementowały nasze małżeństwo. Wiadomo, że wspólnie łatwiej przetrwać trudności", dodaje.

W lutym 1981 roku urodziła im się córka Ola. Sklepy straszyły wtedy pustymi półkami, więc wyprawkę dla dziecka Jolanta skompletowała dzięki sąsiadkom - jedna przekazała wanienkę, inna śpioszki. Tuż po narodzinach Ola nie chciała jeść i ciągle płakała. Ponieważ porodówka była przepełniona, młoda mama musiała leżeć na korytarzu. Na domiar złego mąż dopiero w ostatniej chwili zabrał się za sprzątanie mieszkania. "Byłam naprawdę na niego zła! Jak to? Dopiero teraz? A kto odbierze mnie ze szpitala?", wspominała pani Jolanta. Po wspólnie spędzonym dniu w domu usłyszała: "Joluś, ja cię bardzo przepraszam, ale muszę iść do pracy...". I została z Olą sama.

Gdy zaczęła pracować w firmie polonijnej, opiekę nad małą Olą przejęli rodzice młodej mamy. Pierwsza dama wielokrotnie podkreślała, że rodzina to wielki dar, o który trzeba dbać. Dlatego zawsze wspierała męża i kibicowała jego karierze: najpierw jako redaktora naczelnego "itd" i "Sztandaru Młodych", potem ministra ds. młodzieży i polityka, który w 1989 roku brał udział w obradach Okrągłego Stołu, a w końcu dwukrotnie kandydował na stanowisko prezydenta. Przez 10 lat była jednym z najbliższych powierników Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy ten pełnił najwyższe stanowisko w państwie. Jolanta jest kobietą, która lubi dzielić z mężem obowiązki, także... te domowe. Wspomina, że w czasie prezydentury nie mogła co prawda liczyć, że mąż zrobi zakupy, ale teraz owszem - i on je robi. "W naszym domu to ja kupiłam wiertarkę, młotek i gwoździe", śmiała się. Zawsze chwaliła instytucję małżeństwa. "Jestem pewna, że mój małżonek i ja w pojedynkę nie osiągnęlibyśmy tego, czego udało się nam dokonać, będąc parą. Dobre życie we dwoje - jak ogród - wymaga nieustannej pielęgnacji", podsumowała w jednym z wywiadów. I jak tu nie wierzyć, że dzięki miłości i pracy można pokonać wszelkie trudności?

Iwona Zgliczyńska

SHOW 21/2012

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama