Reklama

Medycyna i kłamstwa

​Naukowcy ukrywają lek na raka, szczepionki wywołują choroby, a krowie mleko wszystkim nam szkodzi. To tylko kilka medycznych rewelacji, o których dowiedziałam się ostatnio z internetu. Wierzyć czy nie? I jak odróżnić prawdę od kłamstwa? Zapytałam dr. Pawła Jarosza, lekarza rodzinnego i blogera obalającego zdrowotne mity.

Nigdy nie mieliśmy do czynienia z taką liczbą informacji o zdrowiu jak teraz. I nigdzie nie ma ich tyle, co w internecie. Niestety, nie wszystkie z nich są wartościowe. Zdaniem dr. Pawła Jarosza w sieci na temat medycyny jest już więcej bzdur niż rzetelnej wiedzy. Dlatego stworzył blog www.niezdrowybiznes.pl, na którym analizuje internetowe rewelacje dotyczące zdrowia i komentuje je jako lekarz. Wspólnie wybraliśmy siedem popularnych ostatnio "newsów". Co sądzi o nich specjalista? 

Naturalne terapie na raka

To jeden z najgorętszych tematów w internecie. Boimy się nowotworów i trudno pogodzić się z tym, że ich leczenie nie zawsze jest skuteczne. Bo skoro polecieliśmy na Księżyc, to powinniśmy wynaleźć lek na raka. Z sieci dowiadujemy się, że taki preparat już istnieje, lecz jest ukrywany przez koncerny farmaceutyczne, które nie mogą na nim zarobić. Dlaczego? Otóż chodzi o naturalną substancję, a takiej nie da się opatentować. Najczęściej wymieniane są witaminy: C i B17 (inaczej amigdalina). Informację o skuteczności tej pierwszej podał nawet portal tvn24.pl. Znajoma udostępniła ostatnio post z tym newsem na Facebooku.

Dr Paweł Jarosz: Chyba nie zwróciła uwagi na datę jego publikacji - 2014 rok. Gdyby terapia witaminą C rzeczywiście przynosiła tak dobre efekty, byłaby już stosowana w szpitalach. A jednak nie jest. Nawet poważne media zaliczają wpadki. Co więcej, TVN24 podał tę informację za stacją BBC, która cieszy się międzynarodowym autorytetem. Tam również ktoś nie przestrzegał rzetelności dziennikarskiej i przeinaczył naukowe doniesienia. Chodziło o badania, które sugerowały, że podawana dożylnie witamina C zmniejsza uboczne efekty chemioterapii, a nie niszczy komórki nowotworowe. To co innego. 

Reklama

Gdy fałszywe informacje (z ang. fake news) pojawiają się na amatorskich blogach, łatwiej domyślić się, że mogą być nieprawdziwe. W przypadku dużego "profesjonalnego" portalu o tematyce medycznej zakładamy, że to wiarygodne źródło. Na stronie domzdrowia.pl przeczytałam, że "skuteczne działanie witaminy B17 udowodniono w niezależnych badaniach w ponad 20 krajach", a "w Polsce jej stosowanie jako naturalnej chemioterapii nie jest tak popularne jak w innych częściach świata". 

- Amigdalina występuje w pestkach owoców. Badania przeprowadzone na dużych grupach osób przez renomowane ośrodki naukowe wykazały, że nie ma ona właściwości leczniczych. Co więcej, w organizmie przekształca się w trujący cyjanowodór, który uszkadza tkanki. Toksyczność witaminy B17 zwiększa witamina C, a zwolennicy alternatywnych terapii często zażywają je jednocześnie. Dlatego nie tylko w Polsce, ale też w Unii Europejskiej czy USA sprzedaż preparatów z amigdaliną jest zakazana. Nie wiadomo, jakie "inne części świata" ma na myśli autor tekstu. 

- Jako lekarz wiem, że nowotwory wszędzie leczone są z podobną skutecznością. Gdyby okazało się, że ktoś ma spektakularne osiągnięcia w terapii raka, naukowcy i lekarze by o tym wiedzieli, a firmy farmaceutyczne skomercjalizowały terapię. Co nie oznacza, że w medycynie nie dokonuje się postęp. Leczenie nowotworów jest coraz bardziej skuteczne. Choć nie dzięki naturalnym środkom zachwalanym w internecie. 

Groźne szczepionki

Media zwykle stoją po stronie lekarzy i publicznych instytucji zdrowotnych promujących szczepienia, jak Sanepid. Ale nawet na dużych portalach można znaleźć informacje o odmiennym charakterze. Na stronie medonet.pl przeczytałam wywiad ze współzałożycielką Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach "STOP NOP" zatytułowany: "Groźniejsza grypa czy szczepionka?". Ma pan takie wątpliwości?

- Nie. Szczepionki to najlepiej przebadane i najbezpieczniejsze preparaty stosowane w medycynie, chociaż zdarzają się po nich NOP-y (niepożądane odczyny poszczepienne). Problem polega na tym, że organizacje typu "STOP NOP" nieprawidłowo łączą fakty: zaliczają do NOP-ów sytuacje, które nimi nie są. Idealnym przykładem jest autyzm. Jego początkowe objawy zbiegają się w czasie z terminem jednego ze szczepień. Dla osoby, która nie jest lekarzem, powiązanie wydaje się proste - dziecko dostało zastrzyk, niedługo potem stwierdzono chorobę. Tymczasem między tymi faktami nie ma związku. 

- Szczepionki są jednym z największych osiągnięć medycyny. Pomogły wyeliminować wiele chorób zakaźnych, jak czarna ospa czy polio, które prowadziły do inwalidztwa, a nawet śmierci. Jak wszystkie farmaceutyki miewają działania niepożądane, jednak są one rzadkie i łagodne (podwyższona temperatura, zaczerwienienie i obrzęk w miejscu wkłucia). Nie można ich porównać do korzyści, które odnosimy z ochrony. Grypa, zwłaszcza u osób starszych i dzieci, może prowadzić do powikłań: zapalenia płuc, mięśnia sercowego i opon mózgowych. 

Ze strony sekretyzdrowia.org dowiedziałam się, że przed szczepionką przeciwko HPV, czyli wirusowi brodawczaka ludzkiego, który wywołuje raka szyjki macicy, ostrzega nawet amerykańskie stowarzyszenie pediatrów (American College of Pediatricians), bo może wywoływać przedwczesną menopauzę. 

- Naukowcy, w przeciwieństwie do hochsztaplerów, nie uważają siebie za nieomylnych. Dlatego informują również o negatywnych skutkach preparatów, nawet jeśli zależność między nimi nie jest pewna. Artykuł opublikowany na acpeds.org stwierdza jedynie, że odnotowano pojedyncze przypadki przedwczesnej menopauzy u kobiet, które przyjęły szczepionkę. W artykule na stronie sekretyzdrowia.org wypowiada się lekarz, który odradza szczepienie. Z przykrością stwierdzam, że część specjalistów skręca w stronę "medycyny" alternatywnej, kierując się jedynie chęcią zysku. Szczepienie przeciw HPV jest ważne i potrzebne, bo zapobiega rozwojowi raka szyjki macicy, którego trudno wykryć na wczesnym etapie, gdy jest jeszcze uleczalny. 

Zdrowa żywa woda

Ostatnio popularny jest temat "zakwaszenia" organizmu, czyli zbyt niskiego pH, za które odpowiadać mają obfitująca w mięso dieta, alkohol i stres. Objawy to m.in. przewlekłe zmęczenie, obniżony nastrój, szara cera. W serwisie zdrowie.dziennik.pl przeczytałam, że antidotum na te dolegliwości jest tzw. żywa woda, czyli "płyn wysokoustrojowy o odpowiednich parametrach biologicznych". Żeby ją uzyskać, potrzebne jest specjalne urządzenie. Ktoś chce mi coś sprzedać czy żywa woda rzeczywiście ma uzdrawiające właściwości?

- Takie jak każda woda. Choć propagatorzy "żywej wody" przekonują, że dzięki przefiltrowaniu przez "strukturyzator", który wytwarza "odpowiednie pole magnetyczne", nabiera ona leczniczych właściwości. Żadne badania kliniczne tego nie potwierdziły. Co nie przeszkadza producentom podobnych urządzeń sprzedawać je nawet po kilka tysięcy złotych.

Oczyszczająca lewatywa

Hydrokolonoterapia, płukanie jelit wodą, nie przestaje być popularnym sposobem na detoks, czyli oczyszczenie organizmu. Na stronie poradnikzdrowie.pl przeczytałam, że kuracja "pomaga nie tylko w przypadku problemów jelitowych, np. zaparć czy skurczów jelit, lecz także wtedy, kiedy nieprzyjemny zapach w jamie ustnej i biały nalot na języku utrzymują się przez długi czas". Lewatywa ma być też remedium na bóle głowy, apatię czy wypryski na skórze. Ale słyszałam, że to zabieg, który wyjaławia jelita i pozbawia je naturalnej, korzystnej flory bakteryjnej, która odpowiada za dobre trawienie czy odporność. Jak w końcu jest? 

- Lewatywę może wykonywać wyłącznie lekarz w uzasadnionych przypadkach, np. przed badaniem jak kolonoskopia czy operacją. Nie wolno robić jej samodzielnie. W internecie łatwo trafić na "ekspertów", którzy przekonują, że "resztki zalegające w jelitach powodują przenikanie toksyn do organizmu". To mit, bo jelita zdrowej osoby są szczelne. 

- Skutki domowej lewatywy bywają groźne: łatwo uszkodzić wyściółkę jelit, a problem zaparć może się nasilić, bo rozregulowujemy naturalne mechanizmy fizjologiczne. Istnieją łagodniejsze sposoby na zaparcia, jak wypicie szklanki ciepłej wody czy zjedzenie garści suszonych śliwek. Jeśli nie pomagają, pozostają jeszcze leki. 

Zły gluten

Portal hellozdrowie.pl ostrzega, że gluten "jest pierwotną przyczyną niektórych przypadków nowotworów, zespołu jelita drażliwego, chronicznego zmęczenia, stwardnienia rozsianego i wielu innych chorób. Wiąże się go także ze stanami lękowymi, depresją, migreną. W dodatku liczba wrażliwych na niego osób rośnie w zastraszającym tempie. Choć wywraca to piramidę żywienia do góry nogami, warto włożyć wysiłek w skomponowanie codziennej diety w nowy sposób". To prawda? 

- Rady z internetu to nie zalecenia lekarza. Nie należy przeprowadzać rewolucyjnych zmian w diecie pod wpływem tego, co przeczytamy w sieci. Ten tekst podważa podstawowe zasady wiedzy na temat żywienia, oparte na latach badań naukowców. Bezglutenową dietę od pewnego czasu (gdy ukazały się wyniki kontrowersyjnych badań, wycofane potem przez samego autora) lansują nie tylko anonimowi blogerzy, ale też celebryci. Tymczasem specjaliści od żywienia oraz lekarze podkreślają, że gluten jest szkodliwy jedynie dla osób, które mają na niego alergię, czyli celiakię (to ok. 1 proc. społeczeństwa). W przypadku pozostałych nie ma powodu, by rezygnować z tak dużej grupy produktów, jakimi są zboża. Mimo to moda na dietę bezglutenową zatacza coraz szersze kręgi. 

- Dlaczego? Oto jeden z powodów: na forach można przeczytać historie osób, które po rezygnacji z produktów glutenowych poczuły się zdecydowanie lepiej, a nawet przestały chorować. Jak to możliwe? W 30 proc. przypadków jest to efekt placebo. Poprawa samopoczucia bywa subiektywna. Wiele osób twierdzi, że dzięki odstawieniu glutenu chudnie. Ale to skutek spożywania mniejszej ilości cukru i tłuszczu, które są zawarte w pieczywie, pizzy czy ciastkach. Poza tym osoby na diecie bezglutenowej często jedzą więcej warzyw i owoców, ćwiczą. Uwaga, gdy zaczynają włączać modyfikowane produkty "gluten free", znowu tyją. Dlaczego? Bo taka żywność zawiera więcej cukru i tłuszczu - trzeba nimi zastąpić gluten, by produkt nie stracił konsystencji i smaku. Dla osób zdrowych dieta bezglutenowa jest szkodliwa. Zboża nie bez powodu znajdują się w podstawie piramidy żywienia - to źródło błonnika, witamin i minerałów. Ich brak prowadzi do niedoborów i grozi wtórną alergią na gluten. 

Trujące mleko

Sportsmenka i trenerka Anna Lewandowska na blogu hpba.pl ubolewa, że "krowie mleko wciąż jest reklamowane jako zdrowe pożywienie, wręcz konieczne dla dzieci i młodzieży". Rozmawia o tym z "dietetykiem Jackiem Kucharskim", który mówi m.in. że "człowiek jako jedyny ze ssaków pije obce mleko". I wynikają z tego same kłopoty, takie jak "blokowanie żył i tętnic" oraz "odwapnienie kości". Myślałam, że mleko wzmacnia szkielet. O co chodzi? 

- To przykład, że nie wszyscy dietetycy mają pojęcie o żywieniu. W Polsce jest mało gruntownie wykształconych specjalistów, jak Damian Parol, który prowadzi blog obalający mity żywieniowe. Za to coraz więcej osób interesuje się dietetyką, kończy kursy, czyta książki, ale to nie znaczy, że powinni tworzyć własne teorie zdrowotne. A tworzą. Kwestia krowiego mleka wygląda prosto. Jesteśmy ssakami i potrafimy trawić laktozę, czyli cukier zawarty w mleku ssaków. To możliwe dzięki laktazie, enzymowi, który wydziela nasz organizm. Dawno temu, zanim ludzie zaczęli hodować bydło, enzym ten z wiekiem zanikał - gdy dziecko przestawało ssać pierś matki. Ale od kilku tysięcy lat mamy dostęp do krowiego mleka cały rok (to ważne źródło białka, tłuszczu, cukrów i witaminy D), w związku z czym zdolność trawienia laktozy utrzymuje się także u dorosłych. Ma ją około 80 proc. Polaków, ale już tylko 5 proc. Chińczyków, którzy nie piją krowiego mleka, bo taka jest ich tradycja. Jeśli ktoś nie ma objawów nietolerancji laktozy (biegunki, wzdęć i bólu brzucha po spożyciu mleka), to znaczy, że jest dla niego bezpieczne i zdrowe. 

Ale national-geographic.pl uświadamia: "Należy wziąć pod uwagę fakt, iż ponad 50 lat temu spożywano przede wszystkim mleko od krowy, która pasła się spokojnie na zielonej łące. Obecnie produkowane mleko nie ma już tak wysokiej wartości odżywczej, poza tym może zawierać niepożądane dla zdrowia hormony". Co pan na to? 

- To prawda, że współczesny przemysł spożywczy przetwarza żywność. Nie upatrywałbym w tym jednak zagrożeń, lecz korzyści. Owszem, mleko UHT poddaje się działaniu wysokiej temperatury, ale traci przez to tylko niewielką część witamin. Za to ma dłuższą trwałość i jest bezpieczne, bo pozbawione chorobotwórczych mikroorganizmów. Co do stosowania hormonów w hodowli bydła, od wielu lat jest to zakazane. 

Niezwykły sok z trawy

Portal abczdrowie.pl wylicza "najcenniejsze zalety płynące ze spożywania tego magicznego napoju": tłumienie apetytu, poprawa krążenia krwi, przyspieszenie gojenia ran, zapobieganie próchnicy zębów, detoksykacja organizmu, eliminacja stresu, pomoc przy problemach trawiennych, wzmocnienie układu odpornościowego oraz profilaktyka raka. 

- Trawa pszeniczna jest zdrowa, ale w podobnym stopniu co zielone warzywa jak szpinak albo jarmuż. Zawiera m.in. żelazo niezbędne do produkcji krwi. Nie należy jednak przypisywać jej wyjątkowych właściwości ani tym bardziej traktować jako leku. Nieraz spotkałem się z zapewnieniem, że trawa pszeniczna leczy nawet nowotwory - także w przypadkach, gdy nie pomagały inne, "szkodliwe" metody, jak chemio- czy radioterapia. Niestety, propagowanie podobnych teorii zwykle jest bezkarne. Dlatego sami musimy dbać o własne bezpieczeństwo. 

MAŁGORZATA NAWROCKA-WUDARCZYK

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama