Reklama

Kolczyka w nosie miałam 40 minut

Perfekcyjna pani domu nie zawsze była taka poukładana. Jako nastolatka przechodziła okres buntu. Trwał on jednak krótko. Tata sprowadził ją na ziemię.

Z wykształcenia jest prawnikiem, ale zamiast kariery wybrała bycie idealną żoną i matką. Opłaciło się, bo stacja TVN szukała właśnie takiej osoby do prowadzenia show "Perfekcyjna Pani Domu". "Na żywo" Małgorzata (34) zdradza, czy mąż pomaga jej w pracach domowych i jak dba o urodę.

Zawsze lubiła pani sprzątać?

Małgorzata Rozenek: Nie. Do 17 roku życia miałam problem z odkładaniem rzeczy na miejsce. Ale nauczyłam się tego i dziś widzę, jak łatwo jest przyzwyczaić się do dobrego. Jak już człowiek ma piękny, posprzątany dom, to łatwo mu o to walczyć codziennie.

Reklama

Przeżywała pani bunt młodzieńczy?

- Zdecydowanie tak. Miałam nawet kolczyk w nosie. Chodziłam do szkoły baletowej i na żadne inne szaleństwa nie mogłam sobie pozwolić. Kolczyk w nosie też miałam tylko przez 40 minut.

Rodzice ostro zainterweniowali?

- Nie musieli. Po prostu, mój tata na mnie spojrzał i w tym momencie wyjęłam kolczyk. Jego zdegustowane spojrzenie mówiło wszystko (śmiech).

Ma pani bardzo zmysłowy głos. Mężczyźni zwracają na niego uwagę?

- Mój głos albo jest lubiany, albo nienawidzony. Zdradzę, że kocham śpiewać, ale kompletnie nie mam do tego talentu (śmiech). Jak wsiadam do samochodu, od razu włączam głośno muzykę, żeby zagłuszyć mój śpiew.

To w tym charakterystycznym głosie zakochał się pani mąż?

- O to trzeba by jego spytać. (śmiech). Myślę, że mąż ceni sobie to, że od 10 lat jesteśmy bardzo zgodnym małżeństwem. Kochamy się i to wystarczy za wszystko.

Jak wygląda podział w waszym związku?

- Moją specjalizacją jest dbanie o porządek, a specjalizacją mojego męża - zarabianie na dom. Noszenie ciężkich rzeczy też nie należy do moich obowiązków.

Mężczyźni bardziej nawalają, jeśli chodzi o sprzątanie?

- Dobrze zmotywowani mężczyźni potrafią pomagać. Widzę to podczas nagrań do programu "Perfekcyjna Pani Domu". Najpierw kłócą się, nie chcą nic robić, ale przychodzi moment, że pomagają partnerkom.

No właśnie "pomagają", a czy nie powinno być tak, że oboje - mężczyzna i kobieta - sprzątają po równo?

- Powinno tak być w sytuacji, w której i on, i ona są aktywni zawodowo. Ale jeśli kobieta nie pracuje, naturalne jest, że zajmuje się więcej domem.

Wie pani, że feministki mają krytyczne zdanie o pani programie? Boli to panią?

- Zupełnie tego nie rozumiem, bo nikt tak jak ja nie występuje w obronie kobiet. Nie ma nic złego w tym, by namawiać panie do sprzątania. Każda z nas pamięta z dzieciństwa, jak dobrze czułyśmy się w czystości i porządku. Feministki wmawiają kobietom, że zajmowanie się życiem domowym jest poniżej ich godności. To ogromny błąd.

Maria Czubaszek powiedziała niedawno, że jest pani tak perfekcyjna, że to aż denerwujące... Co pani na to?

- Pani Maria może mówić o mnie co chce. Bo sam fakt, że o mnie wspomina, sprawia mi ogromną przyjemność. Kocham jej inteligencję i poczucie humoru.

Proszę zdradzić, jak dba pani o siebie!

- Naprawdę, nie robię nic specjalnego. Ćwiczę, wysypiam się, zdrowo się odżywiam. To jak wyglądam, jest efektem ubocznym tego, że po prostu zdrowo żyję.

Miewa pani takie momenty, kiedy nic się pani nie chce?

- Nie, bo domowe zajęcia w ogóle mnie nie męczą. Wiem, jak cudownie jest żyć w czystym domu, jak fajnie mieć czas dla siebie w posprzątanym pokoju, obejrzeć fajny film czy przeczytać książkę. Dlatego nigdy nie mam problemów z motywacją.

I. Aleksandrowska

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy