Reklama

Każdy nosi w sobie historię wartą opowiedzenia

"Jesteśmy tym, kim uczyniła nas nasza przeszłość. Nigdy nie uda ci się zapomnieć, skąd pochodzisz, nigdy nie uda ci się tego zmienić..." - pisze w opartej na faktach książce "Pocałunki piasku", która niedawno ukazała się w Polsce. Nam hiszpańska pisarka i dziennikarka Reyes Moneforte opowiedziała o tym, jak powstają jej książki.

Twoje książki zostały przetłumaczone na wiele języków. Jak myślisz, co sprawiło, że cieszą się takim zainteresowaniem czytelników?  

Reyes Monforte: - Cóż, chyba nigdy do końca nie wiadomo z jakiego dokładnie powodu dana książka cieszy się powodzeniem. Jeśli mam być szczera to uważam, że głównym powodem, w przypadku moich powieści, są ich bliskie powiązania z rzeczywistością - wszystkie bazują na prawdziwych wydarzeniach. Jestem dziennikarką i interesuję się wszystkim, co dzieje się wokół mnie. Dlatego bohaterem mojej książki może stać się dosłownie każdy - ktoś przypadkowo uwikłany w wojnę, zamach terrorystyczny, albo po prostu zaangażowany w skomplikowaną historię miłosną. Rzeczywistość wokół nas pisze o wiele lepsze scenariusze niż te fikcyjne.    

Reklama

Trudno uwierzyć, że historia, która stała się inspiracją dla "Pocałunków piasku" jest prawdziwa, że takie historie dzieją się w XXI wieku u wrót Europy.  

- Tak jak powiedziałam wcześniej - rzeczywistość wykracza poza fikcję. Jest wiele rzeczy, o których nie usłyszycie w mediach, ale to jeszcze nie oznacza, że one nie istnieją. Trudno uwierzyć choćby w taką sytuację, jaką opisuję w "Pocałunkach piasku". Niewolnictwo kobiet w XXI wieku? Niedaleko od Europy? Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale taka jest prawda. Jako kobieta, dziennikarka i pisarka mam nie tylko prawo, ale i obowiązek, by mówić o tym ludziom. 

Z dziennikarską pasją opowiadasz historie o kobietach z różnych zakątków świata i ich dramatach. "Pocałunki piasku", które właśnie ukazały się w Polsce, to nie tylko historia miłości Afrykanki i Europejczyka, to ścieranie się kultur, tajemnice, które nosi w sobie każdy z nas, ale także przejrzyście nakreślony konflikt, który ma miejsce na Saharze Zachodniej - to niemal dziennikarska relacja.  

- Staram się nie stawiać sztucznych granic między dziennikarstwem a pisarstwem. Literatura daje świetną możliwość do informowania o tym, co dzieje się na świecie, także o miejscach, o których nie mówi się na co dzień. Dziennikarze często mają inne priorytety, ograniczenia czasowe, inne są oczekiwania przełożonych. Literatura umożliwia bliższe i bardziej wyczerpujące przedstawienie tematów, które na to zasługują.  

Konstruujesz powieść tak, że równie ważnym wątkiem, co historia bohaterki Lai, jest historia Saharyjczyków walczących o prawo do własnej tożsamości.  

- Każdy z nas nosi w sobie historię wartą opowiedzenia. Wiele takich głosów nigdy nie dociera do społeczeństwa, do czytelników, dlatego jako pisarka staram im się użyczyć mojego własnego głosu, tak aby zostały usłyszane i dostrzeżone.  

Jak przygotowujesz się do pisania książek?  

- Zawsze robię to samo przy wszystkich moich książkach: szukam dokumentacji, docieram do ludzi uwikłanych w konkretnej sytuacji i chcą ze mną porozmawiać o swoich doświadczeniach. To jest najlepsza część procesu tworzenia książki, którą lubię najbardziej: zdobywanie informacji i tworzenie historii. Przypomina to ogromne puzzle składające się z dwóch tysięcy części, które musisz odszukać i złożyć.  

Jesteś dziennikarką, więc często masz do czynienia z historiami ukazującymi brutalne oblicze świata. Czy pisanie książek jest formą odreagowania?  

- To nie jest terapia, przynajmniej nie dla mnie. Czasem niezwykle trudno jest wysłuchiwać historii osób, szczególnie, gdy naprzeciwko ciebie siedzi kobieta i opowiada, jak została zgwałcona czy poniżana. Dzięki temu, że używam później do opisu także fikcji literackiej pewnie jest mi łatwiej.  

W Polsce, podobnie jak w całej Europie, aktualnym tematem są imigranci przybywający do Europy. Historia bohaterki "Pocałunków piasku" jest historią podobną historiom wielu innych uchodźców. Jakie jest twoje zdanie na temat pomocy, jakiej powinna im udzielić Europa?  

- Myślę, że to bardzo trudne opisać ten skomplikowany i złożony problem za pomocą kilku zdań, w krótkim wywiadzie. Uważam, że ten ludzki dramat powinien być rozwiązany przez wszystkie kraje, nie tylko przez europejskie. Ta potwornie trudna sytuacja wymaga poważnego zaangażowania naprawdę wszystkich. Uchodźcy są takimi samymi ludźmi jak my: dziećmi, kobietami, mężczyznami. Mogliby być naszymi matkami, synami, mężami, rodzicami. Nie możemy się od nich odwrócić. Musimy zwrócić na nich naszą uwagę i zapewnić ich, że przyjdziemy im z pomocą. Na ich miejscu chcielibyśmy usłyszeć to samo.   

Jako pisarka i dziennikarka angażujesz się w sprawy kobiet, także poprzez wybór tematyki powieści, czy myślisz, że w ten sposób możemy zmienić losy afgańskich czy saharyjskich kobiet? 

- Szczerze - nie szukam na siłę historii związanych z kobietami. Szukam dobrych opowieści, opowieści, które wzbudzają u mnie emocje, ekscytują mnie i nie zwracam uwagi na to, czy głównym bohaterem powinna być kobieta lub mężczyzna. Fakt, że kobiety są bohaterkami moich książek nie był zaplanowany. Prawda jest taka, że historie tych kobiet, o których piszę nie byłyby takie same bez mężczyzn.  

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy