Reklama

Jakoś się rozeszło...

Była, ale się zmyła. Co? Pensja! Z jakiegoś powodu nie jesteś w stanie odłożyć nawet stu złotych miesięcznie. Specjalistka podpowie, jak podejść do sprawy psychologicznie. Mniej wydawać, by więcej zostawało na koncie.

Nie mogła w to uwierzyć. Jak to się stało? Beata weszła w zakładkę "historia operacji" na stronie swojego banku. Najwyraźniej ktoś ją okradł! Niestety, im dłużej wpatrywała się w kolejne pozycje na liście, tym bardziej była przekonana, że... złodziejem jest ona sama. Przypominała sobie wszystkie te płatności: taksówka, szpilki z przeceny, pięć książek, kawa i dwa ciastka w drogiej restauracji. Jakoś się... rozeszło. Został do zapłacenia stos rachunków, a na koncie - pusto.

"Ciekawe, czy psychologia ma coś na ten temat do powiedzenia. Może po pięciu latach terapii nauczę się oszczędzać, bo przez czterdzieści lat życia jakoś mi się nie udało!", powiedziała Beata z ironią. A tak! Psychologia ma na ten temat sporo do powiedzenia. I nie trzeba wcale pięć lat chodzić na terapię.

Reklama

Krok pierwszy: Sprawdź się!

Okazuje się, że mózgi tych, którzy potrafią oszczędzać, i tych, którzy trwonią, pracują nieco inaczej. Dowiedli tego psychologowie Scott Rick, Cynthia Cryder i George Loewenstein. Grupa osób została poddana neuroobrazowaniu (rezonans magnetyczny mózgu). Badani mieli myśleć o kupowaniu. Jak się okazało, u części osób zaobserwowano aktywność w "ośrodku przykrości" - tej części mózgu, która odpowiada za odczuwanie nieprzyjemnych emocji. Właśnie ci uczestnicy eksperymentu mieli więcej na kontach, rzadziej wydawali pieniądze na błahostki i zachcianki. Oczywiście nie jesteś w stanie zmienić sposobu, w jaki funkcjonuje twój mózg. Ale możesz nauczyć się go trochę oszukiwać.

Najpierw jednak sprawdź: jesteś skąpcem czy utracjuszem?

1. W dzieciństwie, gdy dostawałaś w prezencie czekoladki, zawsze zjadałaś je od razu. TAK/NIE

2. Jeśli o czymś marzysz, nie potrafisz normalnie funkcjonować, zanim tego nie dostaniesz. TAK/NIE

3. Twoja maksyma to raczej "Zasługuję na to!" niż "Poczekamy, zobaczymy". TAK/NIE

4. Nie zwracasz uwagi na ceny: skoro dana rzecz jest ci potrzebna, to jaki sens ma zawracanie sobie głowy kosztem? TAK/NIE

5. Zakupy to jeden z twoich ulubionych sposobów na poprawę nastroju. TAK/NIE

6. Nie chodzisz do sklepu z listą zakupów. TAK/NIE

Jeśli udzieliłaś więcej odpowiedzi twierdzących - należysz do utracjuszy. Jeśli raczej zaprzeczałaś, zaliczasz się do skąpców. I w pierwszym, i w drugim wypadku możesz zmienić nawyki finansowe na lepsze.

Krok 2: Jeśli jesteś utracjuszką...

Teraz czas nauczyć się nieco rozsądniejszego gospodarowania własnym budżetem. Po pierwsze: kontroluj, na co "rozchodzą się" twoje pieniądze. Gdzie? Kiedy? W jakich sytuacjach? Jeśli uwielbiasz drogie markowe rzeczy, a kupując je, myślisz: "Przecież zasługuję na tę odrobinę luksusu, tak ciężko pracuję, wszystkiego nie będę sobie odmawiać", zastanów się: co tak naprawdę kupujesz? Czy tylko jedwabną bluzeczkę za 500 zł?

Dokładnie ten problem miała Beata. Pomyślała chwilę i odpowiedziała: "Oczywiście że nie tylko bluzkę. Moja koleżanka kupuje wszystko na aukcjach i w ciuchlandach za grosze. Też markowe rzeczy. Jasne, lubię tę atmosferę luksusu: skaczą koło mnie trzy ekspedientki, jestem dla nich ważna, wychodzę z butiku z elegancką torbą z logo. Czuję się dobrze, wyjątkowo".

Razem z Beatą zaczęłyśmy się zastanawiać, czy to samo uczucie można "kupić" taniej, już bez bluzki. Beata sama uznała, że czuje się identycznie, jedząc deser w modnej i drogiej restauracji. A tam wyda tylko 50 zł - dziesięć razy mniej. Niezależnie od tego, co sobie fundujesz, decydując się na bezsensownie drogie wydatki, możesz to mieć za ułamek kwoty.

Po drugie: przestań płacić kartą. Większość utracjuszy ma problem z zapamiętywaniem transakcji, wykonywanych za pomocą kart. Po prostu im to umyka: a tu jeszcze kwiatek, tu książka, tam lakier, bo przecież to tylko 15 zł. Potem się okazuje, że takich "lakierów" było pięć, a do tego kosztowały 15,99 zł. W skali miesiąca z tych końcówek robi się spora suma. Banknoty, zwłaszcza duże nominały, inaczej ważą w dłoni. Nie tak łatwo się je wyciąga i podaje to tu, to tam. Czemu? Bo masz w głowie zakodowane: to są pieniądze. Poza tym nigdy nie płać za nic z góry ani nie otwieraj rachunku w restauracji, barze. Płać za każdą rzecz po kolei.

No i po trzecie: czas ustanowić jakieś dalekosiężne cele, na które będziemy oszczędzać. "Ale mnie nie stać na oszczędzanie, ledwo żyję od pierwszego do pierwszego!" - żaliła się Beata.

Karen Pine, profesor psychologii rozwojowej na Hertfordshire University, i Simonne Gnessen, trenerka finansowa, autorki książki "Sheconomics" (w wolnym tłumaczeniu: Jej ekonomia), doradzają utracjuszkom ciekawy eksperyment: sprawdź, za ile będziesz musiała żyć na emeryturze (co jakiś czas dostajesz prognozę z ZUS-u), wyjmij taką sumę z konta i... żyj przez miesiąc. Trudny eksperyment, ale jakże kształcący!

No dobra: po prostu sobie wyobraź, że masz za tyle żyć. Jak z tej perspektywy wyglądają twoje wydatki na... no właśnie, na nie bardzo wiadomo co? To cię zmotywuje, by zacząć oszczędzać. A jak konkretnie się do tego zabrać? Zadaj sobie pytanie, czy oszczędzisz jednorazowo (wpłacisz na lokatę część pensji), czy będziesz odkładała co miesiąc? Zrób stałe zlecenie na oddzielne konto (założone specjalnie w tym celu: odkładania) na kwotę, którą chcesz oszczędzać. Ekonomiści doradzają, by było to 2-8 procent pensji miesięcznie (jeśli zarabiasz powyżej średniej krajowej - 10 procent).

Nagradzaj siebie za każdym razem, gdy przelew wyjdzie z twojego bieżącego rachunku. Może to być nawet jakiś zakup - byle drobny! No i cel. Beata powiedziała: odkładam na nowy samochód. Dobrze. Teraz pora obwieścić to światu: mężowi, matce. Napisać ogłoszenie na profilu na portalach społecznościowych: "Przyjaciele, odkładam na samochód. Pytajcie mnie od czasu do czasu, jak mi idzie!". Im więcej osób wie, tym trudniej jest potem wycofać się z takiego zobowiązania.

Krok 3: Jeśli należysz do skąpców...

Utracjusze muszą zmienić nawyki finansowe, ale i skąpcy powinni od czasu do czasu "wrzucić na luz". Ekonomiczny. Bo w końcu raz się żyje (jednak) i z pewnością "zasługujesz na odrobinę luksusu" (oczywiście!). Jak to więc robić, gdy drży ci ręka sięgająca w głąb portfela?

Po pierwsze: kiedy zapragniesz kupić sobie coś dla zaspokojenia zachcianek, od razu weź kartę kredytową. Nie czuj ciężaru wydawania gotówki, bo będzie ci tak przykro, że zepsujesz sobie całą przyjemność.

Po drugie: raz na miesiąc zobowiąż się publicznie, że kupisz sobie jakąś błahostkę: jedwabną apaszkę, album o sztuce, o którym marzyłaś. Niech wszyscy to wiedzą, niech cię o to pytają. Zgodnie z zasadą konsekwencji będziesz musiała wydać pieniądze, nawet jeśli - gdy ujrzysz już cenę - aż krzykniesz: "Ile? No nie, to za drogo!". W końcu słowo się rzekło.

Po trzecie: traktuj te wydatki jako nagrodę za coś, co ci wyszło, z czego jesteś dumna.

Krok 4: Gdy idziesz na zakupy

I skąpcy, i utracjusze (tym bardziej) wiedzą, jak potrafi wydrenować portfel wizyta w galerii handlowej. Specjaliści od marketingu, reklamy i handlowcy są w stanie skutecznie przekonać nawet największego sknerę, że warto coś kupić. Że kupić trzeba! Jak się chronić? Oto trzy uniwersalne sposoby.

Nie planuj. A raczej: planuj wydatki, ale nie przywiązuj się zbytnio do sumy, którą ustaliłaś jako górną granicę. Zamiast tego dodaj... 30-40 procent więcej. Bo właśnie tyle wydasz (dowiedziono to naukowo). Planując wydatki - na zakupy w galerii czy internecie, na wakacje - popełniamy błąd nazywany przez psychologów heurystyką niedoszacowania. Jesteśmy po prostu nadmiernie optymistyczni.

W sklepach słuchaj rave albo thrash metalu. Specjaliści od marketingu już dawno odkryli, że im dłużej ludzie krążą po sklepie, tym więcej kupują. Żeby kupowali jeszcze więcej, muszą chodzić jak żółwie. Sprzyja temu wolna muzyka puszczana z głośników, np. klasyczna, z tempem ok. 60 uderzeń na minutę. Jak się okazało, osoby, które słuchają podczas zakupów takiej właśnie muzyki, spędzają w sklepie o 38 proc. więcej czasu. Oczywiście są za to odpowiednio podliczane przy kasie.

Źle ci? Nie idź na zakupy! Kobiety znacznie częściej niż mężczyźni kupują w emocjach (oni natomiast trwonią majątek, by podwyższyć swój status społeczny - te samochody, gadżety, zegarki). Nie zaglądaj do galerii handlowych i na portale aukcyjne, gdy masz zły humor - prawie na pewno pod wpływem impulsu kupisz coś, by poczuć się trochę lepiej.

Uważaj na promocje. Mózg pracuje w ten sposób: "Kupuję coś o 100 złotych taniej? Ekstra, mam dodatkową stówkę do wydania!". W rezultacie wydajemy więcej! Beata oszczędziła do tej pory 1000 zł. Po raz pierwszy w życiu. Jak ją to cieszy! Oszczędzanie może być przyjemne! I to jest przyjemność stała - pieniądze, które leżą na koncie, cieszą ciągle. A te wydawane - najczęściej tylko raz.

Sylwia Sitkowska jest psychologiem i terapeutką. Szefowa Przystani Psychologicznej w Warszawie.

Twój Styl 2/2016

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: oszczędzanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy